Poniżej publikujemy kazanie ks. Konstantyna Najmowicza wygłoszone w niedzielę 6 listopada 2022 roku w kaplicy Bractwa św. Piusa X w Warszawie.
* * *
Dzisiejsza Ewangelia każe nam zastanowić się nad delikatnym pytaniem o relację katolika do państwa. Sprawa jest o tyle delikatna, że wiemy, że państwo ma zbrojne ramię i kiedy coś w państwie szwankuje, to często nadużywa tego zbrojnego ramienia, zwłaszcza wtedy, kiedy dzieci Kościoła upominają się o prawa Boże w państwie. Jeżeli popatrzymy na historię, to możemy zobaczyć takich świętych, jak Tomasz Becket czy Jan Fisher, czy Tomasz Morus, którzy oddali pod mieczem władcy swoje życie, dlatego że się odważyli mówić o tych delikatnych sprawach relacji katolika do państwa. Nasza Ojczyzna również zna takich męczenników. Wystarczy przypomnieć choćby patrona Polski św. Stanisława biskupa ze Szczepanowa, ale i tego, który był nam współczesny – ksiądz Jerzy Popiełuszko, który również poruszając te delikatne sprawy musiał oddać swoje życie, dlatego że zbrojne ramię państwa nie chciało, aby je poruszał. Mimo to ci, którzy przyszli do Pana Jezusa – herodianie i faryzeusze, oczywiście podpuszczając i w sposób fałszywy mówili do Pana Jezusa w sumie rzecz prawdziwą: „nie zważasz na osoby”. Pan nasz Jezus Chrystus nie zważał na osoby. Czy to był król Herod, czy to był cesarz rzymski, czy to był Sanhedryn zawsze był wierny prawdzie, ponieważ musiał być wierny sobie, bo sam jest Prawdą i wymaga tego również od dzieci Kościoła, ażeby nie zważać na osoby, nie zważać na wszelkiego rodzaju układy i kompromisy, tylko zawsze trzymać się Prawdy, ponieważ jak to sam Chrystus Pan powiedział „tylko Prawda was wyzwoli”. Stąd też należy spojrzeć na tą kwestię również w naszym kontekście.
Wśród katolików pojawiają się trzy sprzeczne postawy wobec państwa. Jedna, myślę że stosunkowo rzadko występująca, to jest pewnego rodzaju anarchia. Jest to pewne poczucie wolności do tego stopnia, że neguje się sensowność idei państwa jako takiej i co za tym idzie działanie w taki sposób, jakby tego państwa w ogóle nie było. Jest to pewna iluzja, dlatego że bądź co bądź, czy chcemy czy nie chcemy, żyjemy w konkretnym państwie i mimo wszystko korzystamy z pewnych dobrodziejstw, które to konkretne państwo nam daje. Jeżeli chcemy coś nabyć, używamy środka, jakim jest pieniądz. Pieniądz mamy, dlatego że w danym kraju jest dana jednostka monetarna i nią się posługujemy, czy się nam podoba, czy się nie podoba. Może byśmy chcieli, żeby ich nie było i żebyśmy wymieniali towary, ale taka jest rzeczywistość i tą rzeczywistością się posługujemy. Jeśli chcemy gdzieś pojechać, musimy mieć dowód osobisty albo paszport. I znowu może ktoś się zżymać „po co mi te dokumenty, przecież wystarczy, że jestem, moja twarz, moje słowo wystarczy”. Ale jest to ponad nasze możliwości, ponieważ gdzie byśmy nie pojechali, mogą nas zapytać o dokumenty, w niektórych krajach z całą pewnością, gdzie jest wymagany paszport, na granicy nas się zapytają – „proszę pokazać paszport”. I nie wystarczy moja twarz i moje słowo, ażeby do danego kraju wjechać. A jeżeli wjedziemy do jakiegoś kraju, gdzie jest możliwość wjazdu bez paszportu, zawsze możemy mimo wszystko być sprawdzeni i się okaże, że nie mając dokumentów, możemy mieć duże kłopoty. Siłą rzeczy korzystamy więc z pewnego dobrodziejstwa. Również państwo, które posiada wojsko, daje bezpieczeństwo swoim obywatelom. Bo gdyby państwo było całkowicie bezbronne, jest duża szansa, że bardzo szybko przestałoby istnieć i stałoby się żerem jakichś potężniejszych mocarstw, które bogaciłyby się kosztem tych mieszkańców, których nie miałby kto obronić. Z tego też tytułu podejście takie, że nic mnie nie interesuje instytucja państwa, jest absolutnie niekatolickie. Zresztą widzimy w Ewangelii, że Pan nasz Jezus Chrystus również nie występuje przeciw instytucji państwa, a wręcz kilkakrotnie pokazuje, że rzeczywiście respektuje władzę państwową, o której mówi, że jest ona dana z nieba. Mianowicie tutaj konkretnie, kiedy mówi, że należy cesarzowi oddać to co cesarskie, Piłatowi z kolei mówi, że „nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci ona nie została dana z góry”. Więc tu z całą pewnością nie jest tak, że możemy tak sobie bezkarnie negować instytucję państwa.
Ale jest też i inna równie skrajna pozycja, która występuje niestety częściej i ostatnie czasy pokazały, że to myślenie gdzieś tam nam się mocno zakorzeniło w naszych mózgach. Mianowicie, że państwo jest ponad wszystkim. Właściwie istnieje kult państwa. Jest to idea zupełnie nie łacińska, nie katolicka, ale bizantyjska. Właśnie ten pogląd bizantyjski stawia państwo ponad wszystkim i wszystko przyporządkowuje państwu, łącznie nawet z Kościołem. I widzimy to chociażby w tych realiach państw, które się oparły na cywilizacji bizantyjskiej, czy to na wschodzie czy też na zachodzie. Niektóre z państw niewątpliwie funkcjonowały, i kult państwa powodował, że nawet te organizacje religijne były przyporządkowane temu kultowi i służyły jego umacnianiu i uwiarygodnianiu władzy, co by ona nie zrobiła. A władza z kolei jako absolutna, mogła zrobić wszystko, ponieważ nic nie stało ponad nią. Ten pogląd, który nazywamy bizantynizmem, ale też w pewnej odmianie faszyzmem, ten pogląd jest również dla katolika nie do zaakceptowania. Tutaj się okazuje, że daje się cesarzowi to co jest boskie – kult. Nie po to Pan Bóg powołał do życia tę instytucję, jaką jest państwo, abyśmy jej oddawali kult hołdowniczy. To się nie mieści w żaden sposób w ramach cywilizacji łacińskiej.
Natomiast prawdą jest (i powinniśmy w ten sposób postępować), że rzeczywiście człowiek przynależy do dwóch społeczności, które teologia nazywa „civitas perfecta”, czyli społeczność doskonała. Jedną z tych społeczności jest Kościół, a drugą społecznością jest państwo. Każdy człowiek przynależy, a przynajmniej powinien przynależeć do tych dwóch społeczności z racji podwójnej swojej natury. Państwo jest po to, ażeby pomagać człowiekowi w kwestiach tego życia doczesnego, a Kościół jest po to, żeby wspomagać człowieka w kwestiach życia duchowego. Państwo troszczy się o doczesne dobro obywatela, Kościół z kolei ma obowiązek troszczyć się o dobro duchowe. Z tego, co powiedziałem już nasuwa się nam właściwa proporcja: Kościół i państwo, te dwie społeczności doskonałe, są po to, ażeby służyć człowiekowi. Państwo w tym wymiarze doczesnym, ale to nie znaczy, że jest pozbawione obowiązków duchowych.
Z całą pewnością pewne zakresy się pokrywają i państwo jest zobowiązane do tego, ażeby troszczyć się również o dobro duchowe swoich obywateli. W pierwszy sposób chodzi o to, żeby państwo pomagało obywatelom wybrać to, co jest dobre i prawdziwe, musi więc ograniczyć to co jest fałszywe i szkodliwe. Dlatego też tzw. państwa neutralne religijnie popadają w pułapkę, która prowadzi później do całej degrengolady, którą możemy obserwować w każdym państwie, które jest nam znane bliżej. Jeżeli państwo mówi, że nie może ocenić, która religia jest prawdziwa, a która jest fałszywa, to de facto mówi, że również te pryncypia moralne są niepoznawalne. Czyli możemy mieć pewien zbiór idei ze sobą sprzecznych i w zależności od mądrości etapu możemy sobie wybrać raz to, raz tamto. Raz możemy stać na straży życia ludzkiego i karać wszelką próbę przerywania tego życia, czy to w łonie matki, czy też życia starszych osób, kalek i osób chorych, a w innym etapie mądrość będzie inna i przegłosujemy, że tych wszystkich, którzy nam budżet obciążają, albo są niechciani przez jednostki albo społeczeństwo możemy eliminować dla dobra, dla komfortu innych. I de facto państwo popada w pułapkę, w której wszystko można przegłosować. I wobec tego nie spełnia swojej roli, ponieważ nie stoi na straży prawa Bożego, które jest objawione w naturze i w sposób nadprzyrodzony przez Pana Boga dla nas. Państwo również ma obowiązek jako civitas perfecta, składać publiczny kult Bogu. Jeżeli tego nie robi, to znów nie spełnia swojego zadania, wykracza poza swoje kompetencje, mówiąc, że każdy kult jest dozwolony, a państwo jako społeczność nie spełnia żadnego kultu, bo nie może rozeznać, która religia, która wiara jest prawdziwa. Tym samym państwo, które nie potrafi rozpoznać prawdy i oddzielić jej od fałszu, podkopuje swój autorytet. Niestety nie znajdujemy w tej chwili państw, które spełniałyby ten podstawowy obowiązek oddawania kultu Bogu. I nie tyle chodzi o to, żeby ten kult dokonywał się przez zewnętrzne obrzędy, aczkolwiek i to powinno być, ale przede wszystkim przez adorację prawdy, przez uznanie prawdy i podążanie za prawdą przede wszystkim w prawodawstwie. Jeżeli państwo funkcjonuje źle, to bardzo szybko pojawia się tendencja, żeby stać się państwem faszystowskim czy też bizantyjskim.
Znakiem, że państwo, które powinno służyć, staje się państwem, któremu należy służyć, jest po pierwsze opresja i strach, którymi państwo się posługuje wobec swoich obywateli. Jeżeli obywatele boją się swojego państwa, czują się niepewnie w instytucjach państwowych, to w tym momencie mamy poważny kryzys. I wystarczy popatrzeć chociażby na ostatnie dwa lata, czym się posługiwały państwa łącznie z naszym – właśnie strachem i opresją. Jeżeli nie przyjmiesz pewnych preparatów (oczywiście z cynicznym uśmiechem mówiono „nie ma żadnego przymusu, nie musisz przyjmować”) nie wejdziesz tam, nie zrobisz tego, czy tamtego, nic nie możesz. A ostatecznie możesz umrzeć z głodu, bo stracisz pracę, zarobki, nie będziesz mógł pójść do sklepu itd. Ale oczywiście nie ma żadnego przymusu. Ministrowie się będą uśmiechali, „każdy może wybrać, nikogo nie przymuszamy”. Kiedy państwo przymusza człowieka do tego, żeby brał udział w pewnym eksperymencie medycznym i psychologicznym, o zasięgu światowym, to jest naruszenie zadania jakie państwo ma: ochrona obywatela przed niebezpiecznymi środkami, które ktoś chce jemu zaserwować. A jeżeli się dokonuje coś wręcz przeciwnego, jeżeli autorytety, władze promują środki, które potem się okazują nieskuteczne, a wręcz w wielu wypadkach bardzo szkodliwe, to kto powie chociażby „przepraszam” w takim państwie, które jest chore? Nikt nie powie „przepraszam”, tylko się brnie w tę samą retorykę, ponieważ trzeba bronić autorytetu instytucji państwa. Przecież władza nie może się pomylić. To jest przerażające i to jest bardzo niebezpieczna sytuacja.
Kiedy pojawia się kwestia podatków, to jest drugi znak, czy państwo funkcjonuje dobrze, czy źle. Z całą pewnością podatki należy płacić i mówi o tym sam Pan Jezus. Ale czy każdy podatek należy płacić? Z całą pewnością ze strony fiskusa każdy podatek należy płacić i uchylanie się od tego może kosztować nas bardzo wiele. Ale czy podatek, który powoduje, że w momencie, kiedy się go zapłaci, człowiek, który prowadzi swoją działalność gospodarczą, nie ma za co godnie żyć, nie ma za co zapłacić wynagrodzenia swoim pracownikom i nie ma pieniędzy dla swojej rodziny, czy taki podatek jest sprawiedliwy? Czy taki podatek jest moralnie uzasadniony? Nieraz ludzie się pytają: „proszę Księdza, czy ja mam grzech, jeżeli nie płacę wszystkich podatków?”. To zależy oczywiście od okoliczności. W niektórych krajach z całą pewnością. Będzie to grzech, jeśli ktoś uchyla się od podatków, ponieważ te podatki są sprawiedliwe i człowiek zapłaciwszy je może jak najbardziej godnie funkcjonować i się rozwijać. Ale w momencie, kiedy nie może, wobec Pana Boga na pewno nie ma grzechu, jeśli wszystkiego nie zapłaci. Z całą pewnością państwo będzie ścigało, ale wobec Pana Boga grzechu z całą pewnością nie będzie. My mamy w świadomości zakodowane, że to my mamy służyć państwu, my mamy utrzymać wszystkie instytucje, my mamy utrzymać ZUS. Te wszystkie instytucje się rozrastają, rozrasta się cała biurokracja, a my musimy dawać coraz to nowe pieniądze na to, ażeby to wszystko mogło funkcjonować. Otóż ZUS powinien być dla nas, na służbie obywatela, wszelki urzędnik powinien być dla nas na służbie obywatela, każda instutuacja powinna służyć obywatelowi, żeby mu ułatwić życie. I wtedy państwo funkcjonuje normalnie. Jeżeli jest na odwrót, jeżeli człowiek nie może sie dostać do urzędnika, a jeżeli się dostanie, to ma duże problemy, żeby cokolwiek załatwić, to jest to chora sytuacja. To znaczy, że coś z tą społecznością dzieje się nie tak.
Kiedy państwo narzuca nam pewne ideologie, które są nie do pomyślenia, nie do przyjęcia, czyli wprowadza pewne rzeczy, które są wymagane przez poprawność polityczną, należy powiedzieć to, co powiedział święty Piotr do Sanhedrynu, do zwierzchności żydowskiej: „należy bardziej słuchać Boga, aniżeli was”. Katolik ma prawo w sytuacji, kiedy państwo przestaje służyć, a staje się opresyjne, zdziercze, demoralizujące, ma prawo, a w niektórych wypadkach nawet obowiązek do tego, żeby się przeciwstawić. W momencie, kiedy jesteśmy pozbawiani podstawowych praw, chociażby np. prawa do kultu, bo bardzo mocno ogranicza się dostęp do kościoła i zbrojne ramię państwa tego pilnuje, ażeby obywatel do niego nie trafił, to nie można powiedzieć: „państwo zadecydowało i ja muszę być posłuszny”. Nie. „Należy bardziej słuchać Boga, aniżeli was”. To jest zasadnicza sprawa.
Podsumowując nasze rozważania należy sobie powiedzieć jasno: z jednej strony wszelka negacja instytucji państwowej jest absolutnie nie do pomyślenia dla katolika, wszelka forma anarchizmu jest absolutnie niezgodna z doktryną katolicką; ale z drugiej strony jeżeli chcemy cesarzowi dać to, co boskie, to w tym momencie również postępujemy niezgodnie z naszą wiarą. Tylko wtedy, kiedy instytucja państwowa jest w służbie obywatela, czy też poddanego, w zależności od ustroju, kiedy rzeczywiście się troszczy o to, żeby obywatel mógł w dobrobycie i spokoju wyznawać prawdziwą wiarę i dostatnio żyć, wtedy jak najbardziej państwo ma prawo oczekiwać pewnego wsparcia. Państwo nie produkuje pieniądza i żeby się mogło utrzymać, utrzymać wojsko czy inne instytucje publiczne, niewątpliwie potrzebuje pieniędzy z podatków i one są wtedy jak najbardziej uzasadnione. Ale zawsze muszą być sprawiedliwe. Nie może być tak, że utrzymując państwo ludzie muszą przymierać głodem.
Ks. Konstantyn Najmowicz FSSPX