Kobieta pracuje wtedy, gdy musi. Dzisiaj media zmuszają kobiety do pracy. Te, które pracują, bo muszą i nie zostały zmuszone do tego medialnie, a sytuacją, same mówią, że wolałyby sobie robić paznokcie i siedzieć w domu. Dzisiaj zajęcie się domem to nie licząc dzieci 2-3 godziny dziennie (wstaw obiad i sprzątaj w tym czasie) – a potem kobieta może uczyć dzieci porządnych i przydatnych rzeczy, grać na instrumencie muzycznym, tudzież sama kształcić się w tym, co naprawdę lubi, a nie tego, na co wysłał ją pracodawca (nabijając kabzę państwu lub znajomkowi z prywatnej uczelni). Luz blues, a nie tak jak dzisiaj, ciężka harówa w korpo, poniżenie jako hostessa albo kawka w urzędzie. Praca naukowa, własna firma? Nadal 10% całości, mimo, że wydaje się niezliczone ressourcy na to równouprawnienie…
Jak kobiety by nie musiały pracować i nie zostałyby zmuszane, to od razu popyt na pracę byłby taki, że żaden facet nie byłby bezrobotny i faceci zarabialiby dwa razy więcej (nie mówiąc o tym co by było z niskimi podatkami i zerowymi kosztami płac). Kobiety w domu miałyby lodu tyle, że wreszcie mogłyby spełnić swoje marzenia o paryskiej garderobie i Malediwach co pół roku, hej.
Nie mówiąc, że mielibyśmy mniej patologii na ulicach, zwłaszcza jeśliby zmusić dziecko do uprawiania dziennie min. 2 godzin jakiegoś sportu fizycznego. Matki miałyby wreszcie mniej problemów z niewyżytymi dzieciakami i same zajęłyby się nimi jak należy, będąc w domu. Ale do tego trzeba i wysokiej jakości facetów, których się bezustannie niszczy i zniewieścia. Wiadomo, że kobietami (i zniewieściałymi) łatwiej sterować – nie bez kozery kobiety mają marginalną konsumpcję nie mniejszą niż 95%, a czasami nawet poza 100% – przez nabieranie masowo kredytów. Kobiety napędzają obecny konsumpcjonizm i korpo. oszczędzanie? Jaka kobieta oszczędza… każda woli spłacać odsetki i co gorsza, zmusza tym samym facetów do robienia tego samego (bo co to za facet, co ciężko pracuje i mieszka w budzie po to, by w wieku 35 lat mieć jaguara i dom własny – lepiej mieć 25 lat, hondę, kredyt i płacić rachunek za lokal mieszkaniowy…).
Mądra panna nie musi „stać w rozwoju” zajmując się domem, bo zajmując się domem, ma o wiele więcej czasu na studiowanie tego, co lubi. Mądra panna wie, jakiego faceta się uczepić, żeby mieć dobrze. Nie rówieśnika, który zostawi ją po pierwszych zmarszczkach, tylko starszego i zarobionego, który ma poukładane w głowie i w spodniach.
Jakkolwiek, słówko wyjaśnienia się należy: w kapitalizmie i tak każdy może pracować, jak chce, mając równe szanse (ew. nie mając tak jak inni specjalnych praw). I tylko kapitalizm oceni, której płci praca jest lepsza. Należy jednak wystrzegać się lobbowaniu jednej z płci, bo to zaciemnia obraz i skłóca kobiety z mężczyznami, prowadząc do patologii seksualnych i rozpadu związków. „Wyzwolenie seksualne” kobiet to prosta droga do ich poniżenia, wyczyszczenia z wszelkiej kobiecej treści i zniewolenia przez lewiatana (państwo, związki zawodowe i korporacje z mediami). Taką „wyzwoloną” steruje się wręcz banalnie, wystarczy porozmieszczać odpowiednio magnesy (zdradzający faceci, szowinistyczni kapitaliści, brak socjalu dla matek i anachroniczne stereotypy w mediach) i chodzą jak w zegarku, głosując na lewicę i zielonych.
Kobieto, jeśli się szanujesz, jesteś konserwatystką! Jak już być komuś posłusznym, to nie za „wolność dupy” lewiatanowi, tylko mężowi, który z radością dla Ciebie zarobi kasę (jak i na twoje zachcianki), pod warunkiem, że ma obiad, miłe dzieci i ekscytujące wieczory+noce z Tobą. Lewiatan co prawda zmusza cię do pracy i każe ci gadać, jakbyś sama chciała pracować, ale pracując w korpo czy urzędzie raczej staniesz się singielką z kotem, cierpiącą na brak czasu i dobrego gustu, ew. twoje związki będą rozlatywać się jeden po drugim i wszystko, niczym w samonakręcającej się spirali, zwalać będziesz na to, co podkłada ci lewiatan o czerwonym pysku i zielonym kroczu.
Na koniec wyrażę ubolewanie, że dzisiaj „dumna kobieta” to będąca po 20 związkach niewydymka, mająca w domu tylko kiepską sztukę nowoczesną oraz kota, popędzająca w ciasnych ubraniach od korpo do wystaw, a jedyną rozrywką walenie w bębenek podczas manif, w międzyczasie robienie fakultetów na uczelniach sztucznie podtrzymywanych rządową kroplówką (dżender stadies) i praca w korpo, bo po 10 latach studiowania okazuje się, że pomysłu na własną firmę tudzież na odkrywczą pracę naukową nie ma i nie będzie. A można było cieszyć się życiem, a nie marudzić na swojego największego sojusznika…
Gall Anonim
Może i nazbyt złośliwe ale jakże trafne słowa.
Dlatego jestem konserwatystą w każdej dziedzinie życia.
Gdzieś kiedyś przeczytałem, że przyczyną masowego udania się pań do pracy była nie ideologia feministyczna, lecz realne obniżenie dochodów pracowniczych w latach pięćdziesiątych. Jeszcze kilka dekad wcześniej ten wykorzystywany przez wrednego kapitalistę i tyrający po 16 godzin na dobę (jak głosi propaganda) robotnik, mógł utrzymać żonę i sporą gromadkę dzieci. Dzięki tej prostej sztuczce globalna komuna upiekła na jednym palenisku dwie pieczenie: mogła głosić swe hasełka o równości i … rozbić tradycyjną rodzinę. Bo dzieciom nie miał już kto wpajać wartości. Obowiązek ten przejęła szkoła i media. No i mamy nowego radzieckiego człowieka: jest młody, wykształcony i z dużego sioła.
najbardziej przerażające jest to, że lewicowe media wbijają od 10-20 lat kobietom do głów to, że dziecko jest przeszkodą w ich rozwoju (karierze, studiach, związkach), a praca na dom (na kilkoro etatach) to kompletne odmóżdżenie… jest to jedna z głównych przyczyn, dlaczego mamy do czynienia z depopulacją i będącym jej konsekwencją kryzysem systemów emerytalnych, jak i ogólnych patologii społecznych (jako efekt wydostania się z matczynej troskliwości)… za to coś odpowiedzialni powinni odpowiedzieć jak za zbrodnie przeciw ludzkości, nieważne, czy ich działania (patrz pierwsze zdanie) są uzasadnione i wlaściwe, czy nie – ale na szczęście i tak wiemy, że kłamią.
Kobiete do pracy najbardziej z domu wygnaly kolorowe magazyny. To one jej powiedzialy, zeby przestala byc kocmoluchem stojacym przy garach i miotle czyli niewolnikiem pana domu i dzieci a stala sie samodzielna, seksowna, wyemancypowana krolowa – w domysle klientka nowych branz gospodarczych, spelniajaca swoje ukryte od zawsze marzenia ( w domysle, nabijajaca kabze wielkim koncernom, ktore wlasnie rozwinely masowa produkcje push-upow,szminek, kremow, erotycznej bielizny…lista jest nieskonczonie dluga).
Panie Marko, przecież o tym napisano. Media naganiające do konsumpcji – to wszystko jest między wierszami w tekście.
Piękne to, obśmiałam się jak norka :))))) Szkoda czasu na pogłębioną refleksję, bo pewnie nie masz więcej niż 12 lat. Jeżeli z nudów piszesz takie bzdury, to zawsze są place zabaw. Tam możesz – stosownie do własnych możliwości – nawet uprawiać sporty. I byłoby to zdecydowanie zdrowsze niż siedzenie przed komputerem. A jako dorosły będziesz wolał zapewne, zamiast wziąść się do roboty, grzać fotel przed telewizorem. podobnie jak „zmuszone do pracy” kobiety, które „wolałyby sobie robić paznokcie i siedzieć w domu”. Pozdrowienia od pracującej, niekonserwatywnie myślącej, a zatem nieszanująceej się kobiety.
margerita, nie tylko nie myśli Pani konserwatywnie ale w ogóle Pani nie myśli. Tekst jest o tym jak lewactwo wmawia kobietą, że muszą pracować. Jak się kobieta osłucha ataków na tradycyjny model rodziny, między innymi od koleżanki tak wyemancypowanej jak Pani to po prostu musi iść do pracy.
A pomyślała Pani, ze nie każda kobieta ma lekką i niewymagającą odpowiedzialności pracę w urzędzie (w domyśle bo na ogół urzędnicy takie głupoty wypisują) tylko tyra jako szwaczka za marne grosze aby wspomóc budżet rodzinny i tylko marzą aby być „kurą domową”.
no oczywiście, bo feministki to zazwyczaj oderwane od życia intelektualistki, a który kontakt z życiem rekompensują sobie oglądaniem (przez tv lub z bliska) kobiet w patriarchalnych społeczeństwach (biedniejszych, koniecznie, bo wg feministek patrarchizm to bieda!) i nie są w stanie zrozumieć, że gdyby nie media, korporacje i wyzysk podatkowy, to 3/4 z nich siedziałyby w domu. Nie mówiąc o tym, ile obecnie ciężkotyrających kobiet chciałoby „zająć się domem”.
Przede wszystkim nie myslę utopijnie – czy jeżeli wszystkie kobiety zrezygnowałyby z pracy zawodowej, to świat stałby się lepszy? To, że matka jest w domu wcale nie znaczy, że uchroni dzieci przed wszelkim złem – chyba, że zamieszka na księzycu, a dzieci nie będąmiały styczności z innymi przedstawicielami gatunku ludzkiego. Co do feminizmu – nie interesuje mnie ta ideologia i nigdy jej nie zgłębiałam. Pracuję nie tylko dla pieniędzy, ale też dlatego, że lubię swoją pracę. jeżeli kobieta zdecyduje się zająć wyłącznie domem – niech to będzie świadomy wybór, ale też powinna pomyśleć, co będzie jak męża zabraknie. Zęby w ścianę? A obowiązki domowe można podzielić, to chyba lepsze niż „tradycyjny model rodziny” – matka w domu z dziećmi i zarobiony ojciec, dla którego autor artykułu najwyraźniej nie widzi miejsca w wychowaniu dzieci. A na koniec, drogi Autorze – czy masz choć bladozielone pojęcie o rynku pracy? Bo jak przeczytałam, że „jak kobiety by nie musiały pracować i nie zostałyby zmuszane, to od razu popyt na pracę byłby taki, że żaden facet nie byłby bezrobotny i faceci zarabialiby dwa razy więcej”, to mam wrażenie, że faktycznie wychowałeś się na księżycu. 🙂
1. „przed wszelkim złem” – pani dyskutuje logicznymi argumentami czy uprawia erystykę? Oczywiście, że nie, tak samo jak samochody nigdy nie będą w 100% bezpieczne. O co chodzi w takim razie? O to, że jednak matka w domu będzie miała więcej czasu niż dwoje rodziców poza domem na wpajanie wartości, miłości i radości danemu dziecku. Czas to najdroższa waluta.
2. Jak męża zabraknie, to pracy będzie dosyć, bo inne kobiety nie będa zajmowały jej miejsca. Lecz o kryzysie społecznym rodzin proszę rozmawiać z rozmaitymi lewicowcami, to ich dzieło. Środki naprawy tego stanu są zbyt drastyczne.
3. Nie wiem, jak autor, ale chyba zdaje sobie Pani z tego sprawę, że obecnie jest więcej chętnych do pracy niż tej pracy jest (wobec czego przy innych wynalazkach jak koszty pracy i płaca minimalna tworzy się bezrobocie strukturalne).
margerita
Potwierdziły się moje przypuszczenie Pani nie myśli. Patrzy Pani tylko ze swojej perspektywy. Wiele kobiet nie lubi swojej pracy, a przez obecny system społeczny są zmuszone pracować. Co do utrzymanie po śmierci męża to wypadałoby polisę ubezpieczeniową wykupić.
Co do wychowania dzieci, to takiego wysypu debili jak w ostatnich kilku latach, dawno nie było.
Żeby było jasne, jeżeli wolą kobiety jest realizowanie się przez pracę jest to super sprawa, proszę tylko nie patrzeć na świat wyłącznie z własnej perspektywy („nie mają chleba, niech jedzą ciastka”).
„Jaka kobieta oszczędza… każda woli spłacać odsetki i co gorsza, zmusza tym samym facetów do robienia tego samego” – KAŻDA? A rękę dasz sobie uciąć? 😛 Nie wrzucałabym wszystkich do jednego worka, chyba że ma się konkretne liczby z ogólnopolskiego badania na poparcie takiej tezy 😉 jest dużo kobiet, które oszczędzają.
Nie każda kobieta też chciałaby cały dzień siedzieć w domu, na garnuszku męża – który kiedyś może przecież odejść. W Polsce co 4 małżeństwo się rozpada.
Albo, gorzej, mąż ciężko zachoruje i będzie niezdolny do pracy. I co wtedy? Ani on, ani ona nie mają finansowego zabezpieczenia. A tak kobieta miałaby własny dochód i mogła mężowi pomóc w ciężkiej chwili.
Poza tym, wiele kobiet pracuje, bo lubi. Ja np. lubię pracować z ludźmi, siedząc w domu nie będę miała takiej możliwości. Fakt, gdy pojawi się dziecko, to ono na pewno u mnie będzie na pierwszym miejscu, jednak gdy je odchowam, chciałabym bez problemu wrócić do pracy. Niestety obecnie w Polsce coś takiego to utopia, więc w większości rodzin to oboje rodziców musi zasuwać z wywieszonymi językami.
Comments are closed.