Wiem, że dla przeciętnego czytelnika TEMI to lokalna sprawa z drugiego końca Polski, nic go nie dotycząca. Spróbuję jednak przekonać Państwa, że nie do końca. Wybory prezydenta Olsztyna, po usunięciu oskarżanego o gwałty, molestowanie seksualne i inne niegodziwości poprzedniego włodarza miasta, powinny być sprawą lokalną, ale właśnie zrobiono z nich coś więcej; papierek lakmusowy bieżącej polskiej polityki.
Stało się tak za sprawą przywódców głównych partii, którzy lokalne wybory postanowili potraktować jako próbę sił przed generalnym starciem, czyli zbliżającymi się eurowyborami. W związku z czym Olsztyn stał się obiektem pielgrzymek prominentnych działaczy PiS i PO, na czele z prezesami. Pierwszy przybył do Olsztyna Jarosław Kaczyński (Bogu dzięki, że nie sam prezydent). Nie pomogło, kandydat PiS przepadł w pierwszej turze. Tuż przed drugą turą zaś nawiedził Olsztyn premier Tusk, zresztą sugerując, że jakoby jego bytność nic nie ma wspólnego z wyborami, że ot, tak zajrzał, bo przypadkiem akurat przejeżdżał mimo i postanowił zobaczyć, jak tam się olsztynianie mają. No, ale jak już jest, to zachęca oczywiście do głosowania na kandydata PO.
Nie pomogło – również kandydat PO przegrał, i to wysoko, z zasiedziałym w terenie człowiekiem PSL. PSL jako jedyne nie włączyło się w „próbę sił”, nie posłało do Olsztyna swojej partyjnej czołówki. I wygrało. Dotychczasowy, przez wiele lat, wiceprezydent dość gładko zdobył poparcie drobnej części współobywateli. Bo, i to jest może najważniejsza sprawa, frekwencja olsztyńskich wyborów była zupełnie pod psem i do zdecydowanej wygranej okazało się wystarczać 20 tysięcy głosów. Tyle mniej więcej można uciułać przez połączenie stałego elektoratu z ludźmi w ten czy inny sposób pozostającymi na utrzymaniu magistratu oraz w związkach z nim i miejskimi firmami, plus członkami ich rodzin.
Jakie stąd wnioski? Ktoś powie: wesołe, ludzie się okazali odporni na propagandę i pijar, kierowali się sprawami lokalnymi, a nie partyjną przepychanką. Ja ni widzę powodu do optymizmu. Po pierwsze – olsztynianie generalnie wybory zignorowali, co znaczy, iż kompletnie nie wierzą w lokalną demokrację i szansę zmiany na lepsze. Po drugie – sondażowe poparcie obu głównych partii, ale bardziej oczywiście dotyka to PO, okazało się wirtualne. Ludzie coś tam mówią ankieterowi, gdy nawiedzi ich dom – tak, jak wypada, przeważnie, że są za Tuskiem. Ale do wyborów iść im się nie chce. Co znaczy, że głosowanie do europarlamentu może wszystkich zaskoczyć.
A co najważniejsze – nowy prezydent Olsztyna na pewno nie współuczestniczył w seksualnych ekscesach poprzednika, ale we wszystkich innych jego sprawkach, jako wice, tak. Czyli poza macaniem nic się w ratuszu i w mieście nie zmieni. Przy ogólnym rozczarowaniu, rozgoryczeniu i zniechęceniu obywateli zorganizowane sitwy zadecydowały, że ma być, jak jest, bo tak jest im dobrze.
I to się, niestety, może niebawem powtórzyć w skali całej Polski.
Rafał A. Ziemkiewicz
Źródło: www.temi.pl
I to się zgadza,właśnie moje chopaki obsadzają fotele w gminach i miastach. Zapomnieliśta o Starachowicach i chopakach z SLD i moich mafiozach.Tak jest wszędzie, my się podłączamy do każdej partii i organizacji, a potem przez firmy słupy pierzemy forsę z narkotyków,kórwuw,przeżutu spluw i innego rodzaju rodzinnego interesu, tak jest w KOZANOZDRZE!
I to się zgadza,właśnie moje chopaki obsadzają fotele w gminach i miastach. Zapomnieliśta o Starachowicach i chopakach z SLD i moich mafiozach.Tak jest wszędzie, my się podłączamy do każdej partii i organizacji, a potem przez firmy słupy pierzemy forsę z narkotyków,kórwuw,przeżutu spluw i innego rodzaju rodzinnego interesu, tak jest w KOZANOZDRZE!Za nami stojają SB/WSI/KGB/GRU i obecne skorumpowane piętaszki z eSeS.Jest ciężko,trzeba żyć.
Comments are closed.