Zjawisko korupcji towarzyszy życiu publicznemu od zarania dziejów. Czy jego charakterystyka zmienia się w czasie i przestrzeni? I czy Juliusz Cezar był złodziejem? Na te pytania na ledwie 100 stronach próbuje odpowiedzieć znany włoski publicysta Carlo Alberto Brioschi.
Korupcja to, najprościej rzecz ujmując, nadużycie stanowiska publicznego w celu uzyskania prywatnych korzyści. Włoski dziennikarz Carlo Alberto Brioschi na użytek swojej książki „Korupcja: krótka historia” („Corruption: A Short Story”, Brookings Institution Press 2017) definiuje to zjawisko jako „zachowanie osoby piastującej stanowisko publiczne polegające na przyjmowaniu pieniędzy, podarków i innych korzyści materialnych i niematerialnych w zamian za wyświadczenie przysługi lub podjęcie decyzji korzystnej dla benefaktora”.
Problem z korupcją jest taki, że istnieje, odkąd funkcjonują urzędy publiczne. W niektórych okresach historycznych bywa bardziej akceptowana niż w innych, by w końcu – jako czyn przecież niecny i haniebny – zaginąć gdzieś w mroku dziejów. „Kogo tak naprawdę dziś obchodzi to, czy Juliusz Cezar był złodziejem? Pytanie to traci na znaczeniu wraz z upływem kolejnych stuleci. Kto dziś pamięta o tym, że Demostenes czy Dante Alighieri byli oskarżeni o tego typu niegodziwość?” – zwraca uwagę już na samym początku książki, a raczej książeczki (tylko 100 stron) Brioschi.
Brioschi opowiada historię korupcji niezwykle sprawnie. Zaczyna chronologicznie, od Cesarstwa Rzymskiego i antycznej Grecji. Zwraca uwagę, że już wtedy istniały różne rodzaje korupcji, a nie każdy dar wręczany urzędnikowi czy politykowi był łapówką. Grecy mówili na ten podarek doron, Egipcjanie feqa, a Rzymianie munus. Podarek usankcjonowany kulturowo miał być wyrazem szacunku, ukłonem, podziękowaniem. Ale też niekiedy delikatną prośbą o przychylność. „Obawiam się Greków, nawet gdy niosą dary” – nie bez powodu napisał Wergiliusz.
Nie tylko w starożytnej Europie istniał problem korupcji. Nawet w Babilonie i w dalekich Indiach mieli problem z łapownictwem. W dziele „Arthashastra” Kautilya zwraca uwagę, że niezwykle trudno jest udowodnić korupcję rzędnikowi królewskiemu. Tymczasem to, że urzędnicy uprawiają prywatę przy okazji swojej służby, jest tak pewne jak to, że „nie można nie połknąć kropli miodu, gdy już znajdzie się na języku”, jak to poetycko ujął Kautilya (cytowany przez Brioschiego).
Jak to możliwe, że korupcja, nawet w „lekkiej” formie, może stać się częścią kultury? Brioschi tłumaczy, że dzieje się tak na tej samej zasadzie, na jakiej przyswajamy język. Dziecko uczy się tego języka, który słyszy jako pierwszy w domu. Przyswaja to, co powszechne. Gdy dorasta i widzi, że wręczanie darów jest powszechne, akceptuje to jako coś oczywistego, jako element kultury.
Idąc dalej, Brioschi zauważa, że wielką zmianę w postrzeganiu korupcji przyniosło pojawienie się chrześcijaństwa. To w Nowym Testamencie po raz pierwszy jest ona jednoznacznie określona jako zło, jako grzech. Gdy Szymon Mag próbuje kupić od apostołów dar udzielania Ducha Świętego (czyli czynienia cudów), Piotr odpowiada: „Niech pieniądze twoje przepadną razem z tobą, gdyż sądziłeś, że dar Boży można nabyć za pieniądze”. Chrześcijaństwo dało podwaliny obecnej sytuacji, w której korupcja jest przestępstwem, a osoba poważnie nadużywająca swojego urzędu, gdy zostanie przyłapana na „braniu w łapę”, musi zakończyć karierę.
Upowszechnienie korupcji nastąpiło wraz z nadejściem świtu nowoczesnej gospodarki, czyli w XIII wieku, w którym na dużą skalę zaczęto używać pieniądza. Oczywiście, monety bite były od setek lat, ale dopiero w średniowieczu tak naprawdę zaczęły być środkiem wymiany stosowanym w niemal każdej transakcji. To sprawiło, że można było wręczać łapówki łatwiej.
Nadzieja na świat bez korupcji pojawiła się wraz z odkryciem Ameryki. Ach, jakie piękne i szlachetne marzenia mieli pierwsi purytańscy osadnicy płynący przez ocean na statku Mayflower! Ach, jak pięknie historia z nich zakpiła – zwraca uwagę Brioschi, poświęcając cały rozdział historii korupcji w Ameryce. W tym rozdziale znajdziemy takie perełki jak nieznaną szerzej w Polsce historię magnata Roberta Morrisa, który pełniąc w latach 1781-1784 urząd nadzorcy finansów rządu federalnego, wykorzystał swoją pozycję do pomnożenia majątku (co ujawnił Tomasz Paine). Według autora „Corruption: A Short History” swego rodzaju klamrą spinającą historię malwersacji w USA były wybory prezydenckie z 2016 roku, gdyż pojawiały się wątpliwości co do „czystości” zarówno Donalda Trumpa, jak i Hillary Clinton.
Mimo skromnej objętości książki Brioschiemu udaje się poruszyć temat nie tylko „tradycyjnej” korupcji, ale także korupcji wyborczej. Jak to się dzieje, że ludzie dają się przekupić politykom nierealnymi obietnicami; jak to się dzieje, że nie są odporni na populizm – zastanawia się Włoch. I odpowiada za XX-wieczną włoską pisarką Elsą Morante: z głupoty, z przebiegłości i dla własnego interesu.
Doskonałym uzupełnieniem książki jest rozdział o dziełach sztuki poruszających temat korpucji. Brioschi wymienia kilku najbardziej znanych twórców, którzy wielokrotnie poruszali tematykę łapownictwa. Jednym z nich był Pieter Bruegel Starszy, który symbole potępiające korupcję umieścił na takich płótnach, jak „Triumf śmierci”, „Szalona Małgorzata” i „Przysłowia niderlandzkie” (znane także jako „Świat do góry nogami”). Innym malarzem, który poruszał tą tematykę, był np. Hieronim Bosch.
Jeśli chodzi o dzieła literackie, to jednym z najważniejszych w omawianym kontekście jest sztuka „Juliusz Cezar” Williama Szekspira. W poszukiwaniu wątków korupcyjnych warto też sięgnąć po „Żyda z Malty” Christophera Marlowe’a i „Mandragolę” Niccolo Machiavelliego (tak, to ten od „Księcia”). A z nieco bardziej współczesnych pozycji – po „Nostromo” Josepha Conrada czy niemal każdą powieść Johna Dos Passosa.
Cosi fan tutti, wszyscy to robią, przekonuje Brioschi (który w tej chwili pracuje w „I Corsivi del Corriere Della Sera” i wykłada na European Institute of Design, a w przeszłości był dziennikarzem m.in. w „Il Giornale” i redaktorem w Mondadori). „Biznesmani wątpliwej konduity, politycy bez skrupułów, nielojalni urzędnicy – takie postaci pojawiają się we wszystkich krajach, na każdym etapie historii”, przekonuje, cytując filozofa Benedetto Croce.
Platon w swoim „Państwie” chciał, by ci którzy rządzą, nie mieli dostępu do złota ni srebra. „W ten sposób pozostaną bezpieczni (poza zasięgiem pokus), zapewniając bezpieczeństwo (wspólnocie)” – marzył filozof. Historia pokazała, jak bardzo nierealistyczna i idealistyczna to była wizja.
Czy na korupcję jest jakieś lekarstwo? Według włoskiego publicysty – tak, ale nie jest ono łatwe do stosowania. Brioschi uważa, że przede wszystkim należy zaostrzyć kary za branie i wręczanie łapówek oraz bezwzględnie je egzekwować (tak, za przyjęcie „w łapę” powinno się iść do więzienia, a nie dostać „zawiasy” – przekonuje Włoch). Poza tym każdy obywatel – i to wymaga dużej świadomości i wzorowej postawy – powinien od samego siebie zacząć walkę z korupcją, nie przymykając oczu na mikrokorupcję. Przyzwolenie na mikrokorupcję (pierwszy przykład z brzegu: wręczanie bombonierek pielęgniarkom) rodzi bowiem zjawisko, które można określić jako „banalność korupcji” – powoduje, że staje się ona elementem kultury.
Książka „Corruption: A Short History” jest napisana z polotem i wdziękiem. Jest wypełniona po brzegi najważniejszymi faktami dotyczącymi historii korupcji, jak i zapadającymi w pamięć ciekawostkami i anegdotami. Jeśli ktoś kiedykolwiek chciałby poświęcić trzy-cztery godziny na zapoznanie się z dziejami łapownictwa, to może śmiało brać do ręki. Publikację Brioschiego, oczywiście, nic innego. Pozostaje mieć nadzieję, że Włoch pokusi się o napisanie wielkiej historii korupcji. Baza już jest.
Piotr Rosik