Krzywda wyrządzana po śmierci

Nie znałem prezydenta Adamowicza i nie wiem jakie konkretne zasługi miał dla Gdańska. Jestem jednak pewien, że długość czasu sprawowania urzędu nie może być uważana za miarę wybitnych osiągnięć

0
Foto.: gdansk.pl

Atmosfera po zamordowaniu prezydenta Gdańska skłoniła mnie do zastanowienia, co obecnie jest miarą wielkości w życiu politycznym, kulturalnym czy społecznym. Patrząc na to, co dzieje się od kilkunastu lat w Polsce, ale i w mojej rodzinnej Stalowej Woli, odnoszę wrażenie, że w tej sferze panuje coraz większy chaos.

Fatalny wpływ ma na to bieżąca polityka. To dla jej potrzeb kreuje się wybitne postacie z osób, które żadną miarą na to nie zasługują. Wygląda to mniej więcej tak, że nikt dokładnie nie analizuje, nie sprawdza, co dana osoba zrobiła za życia, czego dokonała i jakim człowiekiem była. Do wielkości wystarczy mniej lub bardziej tragiczna śmierć i oczywiście odpowiednio duże nagłośnienie tego faktu w mediach. Ten mechanizm już jest stosowany w przypadku zamordowanego prezydenta Pawła Adamowicza. Nagle nawet jego dotychczasowi przeciwnicy, stawiający mu dużej wagi zarzuty, przeszli ponad tym i mówią o wybitnym polityku i o tym, jak dużo zawdzięcza mu Gdańsk. Potwierdzeniem tego ma być fakt, że był prezydentem dwadzieścia lat. Nie znałem prezydenta Adamowicza i nie wiem jakie konkretne zasługi miał dla Gdańska. Jestem jednak pewien, że długość czasu sprawowania urzędu nie może być uważana za miarę wybitnych osiągnięć. Wiem po sobie i z obserwacji wielu wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, że wiele decyzji, które w momencie ich podejmowania uważano za złe, po czasie okazywały dobrymi i dalekowzrocznymi. I odwrotnie, decyzje uważane w momencie ich podejmowania za bardzo trafne z czasem okazywały się błędnymi. Dlatego lepiej choć trochę poczekać z nadawaniem nazw ulic i stawianiem pomników i dać szansę by historia zweryfikowała osiągnięcia, a tym samym miarę wielkości danej postaci.

Od 1989 roku mamy z tym rosnące problemy. Pierwszą taką osobą za wcześnie wyniesioną do rangi nieskazitelnego bohatera stał się Lech Wałęsa. Co prawda Wałęsa żyje, ale to niestety sprawia, że sam niszczy swoją legendę. Mimo, że żyje, Wałęsa jest postacią, której biografię przejęli polityczni zwolennicy oraz przeciwnicy i wykorzystują ją do swoich doraźnych celów politycznych, a Wałęsa nad tym nie panuje. Drugą postacią, której biografię przejęli polityczni zwolennicy i przeciwnicy jest prezydent Lech Kaczyński. Nie dano szansy, żeby jego wielkość zweryfikowała historia. W ten sposób, dla doraźnych politycznych celów, Lech Kaczyński staje się najbardziej zmitologizowaną, a może bardziej zmistyfikowaną postacią w naszej najnowszej historii. Czy podobny los czeka pamięć po Pawle Adamowiczu? Niestety, wszystko wskazuje, że tak. Wszystkim tym trzem postaciom wyrządza się przez to krzywdę. Prawdziwa wielkość jest owocem dojrzewania w czasie, a nie doraźnym propagandowym zabiegiem. I już na koniec tę myśl polecam pod rozwagę wszystkim przekonanym o bezwarunkowej wielkości Jerzego Owsiaka.

A Państwo wierzycie w wielkie postacie na zasadzie santo subito?

Andrzej Szlęzak

Tekst pochodzi z profilu autora na Facebooku…