Czytając wywiad z Michaelem Reaganem, gościem Fundacji PAFERE, udzielony dziś radiowej Jedynce, uderza jedna rzecz – jego ocena obchodzonych obecnie w Berlinie uroczystości 20 rocznicy obalenia muru, w których Michael Reagan uczestniczył osobiście. Zresztą sami przeczytajmy…
„Jedynka: Reagan, Wałęsa, Thatcher, Kohl, zdaniem niektórych również Gorbaczow – kto pańskim zdaniem ma największe zasługi w przemianach, jakie dokonały się w Europie 20 lat temu, i jak to widział pański ojciec?
Michael Reagan: Michaił Gorbaczow nie obaliłby sam muru. Największe znaczenie miała koalicja Ronalda Reagana, Lecha Wałęsy, papieża Jana Pawła II, Vaclava Havla, Margaret Thatcher. Właśnie szefowa brytyjskiego rządu wywierała taką presję na Gorbaczowa, że właściwie nie miał wyboru i musiał zgodzić się na obalenie muru. Mój ojciec zawsze walczył z komunizmem i we wczesnych latach 50., kiedy był aktorem. Myślę, że gdyby oglądał berlińskie uroczystości, byłby z nich zadowolony. Ale ja nie byłem. Nie wspomniano nawet o roli Ronalda Reagana. Na Jana Pawła II powołano się tylko dwa razy, a na Margaret Thatcher praktycznie wcale. Nie powiedziano nic o komunizmie. Kto zatem ich zdaniem postawił ten mur?”
No właśnie… Czytając ów fragment przypomina mi się książka Władimira Bukowskiego, która kilka lat temu ukazała się w Polsce „Unia Sowiecka czy Związek Europejski”. Bukowski publikuje w niej dokumenty z archiwów moskiewskich, z których jasno wynika, iż rezygnacja z socjalizmu w wersji sowieckiej, wymuszona twardą polityką Ronalda Reagana i Margaret Thatcher, nie była jedynym celem komunistycznych kacyków bloku wschodniego oraz ich cichych sojuszników w krajach zachodu, ulokowanych w tamtejszych partiach socjalistycznych. Ich ostatecznym celem było zbudowanie tzw. Nowego Europejskiego Domu, czyli nowej wersji socjalistycznej utopii, lecz tym razem rozciągnięcie jej na kraje Zachodu. Bukowski uważa, że rodząca się Unia Europejska to właśnie jeden z etapów realizacji wizji Gorbaczowa oraz ówczesnych zachodnich socjalistów.
W związku z tym nie powinno dziwić, że – jak twierdzi Michael Reagan – rola tych, którzy w rzeczywisty sposób, poprzez swoją twardą politykę wobec Sowietów, przyczynili się do demontażu bloku sowieckiego, na berlińskich uroczystościach najzwyczajniej jest pomijana. Nieliczne wzmianki o Ronaldzie Reaganie, czy prawie żadnych o Margaret Thatcher wydają się zatem czymś naturalnym. Bohaterami są Gorbaczow, Merkel, Wałęsa, czy Tusk, a także cytowani gdzieniegdzie dygnitarze komunistycznej DDR, kreujący się dziś na „liberałów”, którzy mają swój olbrzymi udział w obaleniu komunizmu. Reagan czy Thatcher nie pasują do tej sielanki. Ale Jaruzelski pasowałby idealnie… Dziwne, że nie został zaproszony. Chyba tylko przez niedopatrzenie…
Paweł Sztąberek
- Europa
- Społeczeństwo
- Historia
- Niemcy
- Obyczaje
- Publicystyka
- Paweł Sztąberek
- Polityka
- Polska
- Temat dnia
- Zagranica
Żaden mur nie runął. Wkopał się tylko w ziemię, wzmocnił fundamenty. Polecam lekturę Golicyna. Dla Niemców to oczywiście ważny symbol zjednoczenia. Dla nas? Może początku przejścia z jednej strefy wpływów do drugiej. Komuna dalej rządzi tym krajem, ale za chwilę to się zmieni. Nie będzie już kraju.
Sowiety nigdy nie zgodziłyby się na obalenie komunizmu, gdyby nie miały możliwości wejścia w nowy układ. Konstruktorzy UE to przecież od samego początku tzw. socjaldemokracja, która powoli opanowywała rządy poszczególnych krajów Zachodniej Europy. Wszelkie pronarodowe rządy były bezlitośnie obalane i cały czas wybory były monitorowane, aby nie doszło do przejęcia władzy przez partie narodowe (Heider np.). Przecież żadne …izmy nie mają racji bytu w UE. Ma być jedna wielka urawniłowka i nic więcej. Komu to służy? Obserwując politykę zagraniczną Kremla w stosunku do Europy i wyjątkową zgodność z Niemcami można domniemywać, że to Kreml jest cwańszy. Niech nikt się nie łudzi, Rosja nigdy nie wyrzekła się swojej geopolityki zmierzającej do panowania nad Europą. W 1920 r. Polska jej w tym przeszkodziła i tego nam nie wybaczą żadni carowie Kremla. W każdym razie polityka władców UE jest na rękę Kremlowi. „Żelazna Lady” miała prawidłową ocenę tego wszystkiego, stąd też nie pasuje do tego towarzystwa spod berlińskiego muru. Czy Bruksela zdaje sobie sprawę z pewnych zaszłości? Nie wiem. Pewnie zależy kto tam ma więcej do powiedzenia lub kto wcześniej wstanie.
Comments are closed.