Kolejnym, do kolekcji, wielkim sukcesem rządu jest dostęp do Elastycznej Linii Kredytowej (FCL) Międzynarodowego Funduszu Walutowego (IMF). Minister Jacek Rostowski zaciera ręce z zadowolenia – „ten dostęp w bardzo znaczący sposób ustabilizuje wahania kursowe złotego”. Brak takowego dostępu stwarzał „zagrożenia dla bezpieczeństwa gospodarczego naszego kraju”. A tak zagrożenia ustąpiły, no i jeszcze „powiększyły się” i zostały „zabezpieczone” polskie rezerwy walutowe. Dysponentem środków z FCL w wysokości ok. 20 miliardów USD będzie rząd, który ma też ponieść koszty obsługi dostępu, w wysokości około 60 milionów USD. I tylko agencje ratingowe nie podzielają optymizmu ministra finansów, strasząc obniżeniem ratingu Polski. No, ale tym to sobie większość głowy nie zaprząta, bo w końcu kogo obchodzą jakieś ratingi i ich wymowa?
Czyż to nie piękne? Rzecz jasna jako przykład przysłowiowego wciskania kitu społeczeństwu. Po pierwsze bowiem jest jasne, że rząd osobiście nie poniesie ani grosza kosztów obsługi, tylko złupi na ten cel podatników. Po wtóre polskie rezerwy walutowe bynajmniej dzięki dostępowi do FCL IMF nie ulegną „zwiększeniu” ani „zabezpieczeniu”. Raz, że możliwość pożyczenia pieniędzy nigdy nie zwiększa ich ilości w kieszeni. Dwa, że długi trzeba spłacać, i to z odsetkami. Trzy, że do spłaty kredytu zapewne posłużą waluty i skądś je trzeba będzie wziąć. Cztery, że w przypadku skorzystania z FCL koszty spadną na podatników, którzy w walutach nie zarabiają.
Ale jest sukces, jest pięknie i Polacy mogą swobodnie obżerać się grillowaną pseudo – kiełbachą i zapijać piwskiem. Gospodarka jest bezpieczna. A może jednak nie? Skoro bowiem rząd gotów jest płacić 60 milionów dolarów za samą możliwość ekspresowego zadłużenia „w razie jakby co”, to łatwo o wniosek, że gospodarka wzorem systemu emerytalnego robi pod siebie bokami.
W normalnym kraju widmo katastrofy finansowej trzeźwi polityków „państwa opiekuńczego” i skłania ku przeprowadzeniu koniecznych reform. Myślę, że uwolnienie gospodarki spod wszechwładzy demokratycznego państwa prawa, realizującego zasady sprawiedliwości społecznej, lepiej wpłynie zarówno na kurs złotego, jak i zniweluje zagrożenia gospodarcze dla naszego kraju. Lepiej, niż jakakolwiek linia kredytowa, na stan finansów i gospodarki polskiej wpłynąłby zakaz uchwalania budżetu z deficytem, co postuluje KoLiber.
W państwie socjalistycznym jest to niemożliwe. Dlatego wychodząc na przeciw palącym potrzebom finansowym oraz mając na uwadze polskie realia, postuluję legalizację wytwarzania i posługiwania się „autentycznymi kopiami” prawnych środków płatniczych, zwyczajowo emitowanych przez NBP.
Precedens już jest, i to nie jeden. W tym miesiącu PKW zalegalizowało nieprawidłowe zaświadczenia o prawie do głosowania. GUS straszy wliczaniem szarej strefy do PKB, co jako dobry pomysł może się przyjąć nie tylko w sferze statystyki. A polska prokuratura śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, w której zginęli najwyżsi polscy urzędnicy państwowi i dowódcy wojskowi, prowadzi na podstawie „autentycznych kopi” zapisów czarnych skrzynek.
I tak oto rysuje się przed nami świetlana droga do państwa socjalistycznego dobrobytu. A przynajmniej jego (tzn. dobrobytu) socjalistycznej „autentycznej kopii”.
Michał Nawrocki
Foto: novakeo.com
A tymczasem według nowych sondaży okazuje się, że „Polacy największym zaufaniem darzą: Komorowskiego, Napieralskiego i Tuska. He… Same optymistyczne wieści!!! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=YSR0tBROM_Y
Komuś trzeba wierzyć na tym łez padole. I żyć w złudzeniach.
Comments are closed.