Przeglądając tygodnik „Niedziela” natknąć się można na, momentami, dosyć dziwaczne podejście do gospodarki. W numerze z 22 lutego 2009 roku, w cyklu artykułów poświęconych obecnemu kryzysowi zwróciło moją uwagę kilka tekstów, których fragmenty, z krótkimi komentarzami, chciałbym tu zacytować.
W tekście pani Wiesławy Lewandowskiej „Religia na kryzys” rzuca się w oczy kilka zdań: „Kanclerz Angela Merkel (…) w Davos bynajmniej nie próbowała żartować. Jednak jej poważne propozycje reformy gospodarki rynkowej i powołania międzynarodowej organizacji dyscyplinującej globalną gospodarkę potraktowano jako żart, a w najlepszym razie za utopię” – pisze autorka. Pytanie brzmi, cóż to miałaby być za organizacja ogólnoświatowa mająca pełnić nadzór nad gospodarką? Czyżby autorce „Niedzieli” marzył się jakiś rząd światowy? My tu z wszystkich sił staramy się opierać wszechogarniającej Brukseli, a tymczasem pani red. Lewandowska chciałaby nas wpychać w objęcia jakiejś tajemniczej światowej organizacji. Rozumiem, że takie aspiracje mogłaby mieć kanclerz Niemiec, ale publicystka katolickiej „Niedzieli”? Bo nie da się zaprzeczyć, że z tekstu jasno wynika sympatia autorki dla tego pomysłu… Na koniec zresztą cytuje ona Angelę Merkel: „Rządy nie powinny się zadowalać krótkoterminowymi rozwiązaniami kryzysowymi, zamiast tego muszą stworzyć nową strukturę międzynarodowej współpracy w dziedzinie finansów. Wydaje się dziwne (nie wiem czy to dalej cytat z pani kanclerz czy już komentarz autorki tekstu – PSz), że w dobie globalizmu rządom i biurokratom, mimo światowego kryzysu, tak ciężko zrozumieć potrzebę reform przekraczających granice, a jeszcze ciężej zgodzić się na nie”… Nie wiem, jak p. Lewandowska wyobraża sobie tę nową organizację, bo ja jestem przekonany, że przyczyniłaby się ona jedynie do jeszcze większego rozrostu biurokracji, etatyzmu i socjalizmu. Zresztą, czy tego typu organizacji jest obecnie mało? A każda z rozdętą biurokracją…
W innym artykule – „Światowy kryzys gospodarczy”, ks. Paweł Rozpiątkowski zauważa…”Kryzys finansowy, którym dziś zajmują się najwięksi tego świata, dołączył do kryzysu ekologicznego (wcześniej ksiądz rozpacza nad ociepleniem klimatu, w czym widać pewne ciągoty w stronę modnego ostatnio ekologizmu – PSz), który de facto jest już za progiem, oraz przede wszystkim do kryzysu moralnego i kryzysu kulturowego (z tym akurat wypada się zgodzić – PSz), od dawna widocznych we wszystkich stronach świata…” Dalej natomiast czytamy… „Światem musi zacząć rządzić moralne sumienie, a nie rynek…”. O rynku zresztą ksiądz Rozpiątkowski pisze, że należałoby go „(…) poddać większej kontroli społecznej, przede wszystkim państwu, żeby (…) główne potrzeby całego społeczeństwa zostały zaspokojone”.
Nieco smuci naiwna wiara księdza Rozpiątkowskiego w to, że państwo okaże się skuteczniejsze od rynku. Co innego jeszcze zwraca uwagę w obu artykułach, tzn coś, czego w nich nie ma. Mianowicie żaden z autorów nie dostrzega destrukcyjnej roli w całym obecnym kryzysie właśnie państw, poszczególnych rządów, które w napędzaniu wirtualnego pieniądza odegrały olbrzymią rolę. Natomiast dla obojga autorów winny jest kapitalizm, wolny rynek (rzekomo nieokiełznany), chciwi bankierzy (w tym jest akurat sporo racji) i żądza zysku nie podparta etyką (to też częściowo prawda). Lekarstwem natomiast ma być interwencjonizm państwowy, oraz jakaś nowa organizacja międzynarodowa mająca sprawować pieczę nad gospodarką światową…
Trzeci z autorów „Niedzieli”, p. Bogusław Kowalski (zdaje się, że chodzi o posła PiS-u), dla odmiany, dostrzega winę państwa w obecnym kryzysie, niemniej wini je co najwyżej za zbyt mały interwencjonizm. Pisze on tak…”(…) Rolą państwa jako regulatora życia gospodarczego jest jednak takie stanowienie prawa i jego egzekwowanie, aby nie cierpiały na tym interesy całego narodu. Mówiąc wprost – okiełznanie niszczycielskiego charakteru chciwości i wykorzystanie jej siły dla pozytywnego rozwoju ekonomii, a przez to dla dobra ogółu. Temu jednak musi towarzyszyć ponoszenie odpowiedzialności za własne postępowanie oraz pełna niezależność elit politycznych od elit gospodarczych”. To ostatnie zdanie daje zresztą panu Kowalskiemu pretekst do kolejnego wywodu, iż to podatnicy powinni utrzymywać partie polityczne, o ile chcemy „właściwie działającej demokracji”. Ciekawe… z jednej strony pan Kowalski pisze o „niszczycielskim charakterze chciwości”, którą powinno okiełznać – według niego – oczywiście państwo, z drugiej jednak nie daje recepty jak obywatele mają okiełznać głupotę przedstawicieli państwa, w tym parlamentarzystów, którzy produkują stosy szkodliwych ustaw, w tym również takich, które przyczyniły się do obecnego kryzysu, i proponujących dalsze okradanie ludzi… W imię oczywiście „właściwie działającej demokracji” (chyba najwyższy czas zacząć modlić się o powrót monarchii do naszej Ojczyzny, i o mądrego króla!).
Pan Kowalski tak kończy swój wywód: „Władza polityczna musi zapewnić zwycięstwo biblijnych zasad sprawiedliwości i prawa nad chciwością, egoizmem i pogardą dla słabszych, gdyż tylko mając społeczne zaufanie można skutecznie walczyć z kryzysem”. Kto jednak – można by spytać – zapewni zwykłym obywatelom zwycięstwo owych zasad nad chciwością, egoizmem i pogardą dla – chociażby – ciężkiej pracy milionów ludzi, reprezentowanymi przez złodziejskie rządy?
Poza tym „Niedziela” to dobry tygodnik, wart lektury, mimo iż niektórym jego autorom zdarzają się lewicowe – przynajmniej w kwestiach gospodarczych – odchyłki… „Niedzielo” – zakaz skrętu w lewo!
Paweł Sztąberek
Dlaczego Niedziela? To pismo powinno nazywać się Szabas…
Comments are closed.