Niemal w rok od opublikowania mojego artykułu dotyczącego interwencjonistycznego programu „Rodzina na swoim” , gdzie zgłaszałem szereg zastrzeżeń co do sensu tej regulacji, INTERIA.PL przynosi kolejne negatywne informacje. Sprawa dotyczy podejrzenia manipulowania danymi od których zależy cena metra kwadratowego mieszkania objętego dotacją państwową.
Aspekt na który rok temu wskazywałem jako podejrzany, mianowicie nieprzejrzysty sposób ustalania limitu ceny, okaże się prawdopodobnie skandalem. Rok temu pisałem:
„… Tzw. średni wskaźnik przeliczeniowy kosztu odtworzenia 1 m2 powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych określono na nowo jako 1,4 krotność (opisanego w ustawie z 2001 roku o ochronie praw lokatorów …) przeciętnego kosztu budowy 1 m2 powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych. Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Mianowicie ustawa z 2001 roku określa, że dla miast wskaźnik ustalany jest na okres 6 miesięcy przez wojewodę na podstawie: „aktualnych danych urzędu statystycznego, opracowanych według powiatów, oraz własnych analiz”. Jasno widać jaką władzę dostał wojewoda! (czyli od woli urzędu zależy dobrobyt i pensje całej rzeszy developerów, doradców finansowych itd)…”
Czy kolejny bubel na nasz koszt stanie się rzeczywistością? Więcej na INTERIA.PL
http://biznes.interia.pl/szukaj/news/kosztowny-blad-w-programie-rodzina-na-swoim,1536944
Damian Kot
Foto. PSz