Opinię publiczną III RP zelektryzowała niedawno straszna wiadomość! Otóż Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że zlikwiduje … dotacje dla barów mlecznych. Jako powód podano, iż serwują one potrawy zawierające więcej przypraw aniżeli tylko sól i pieprz. A za takie ponoć należą się dotacje.
Właściciele barów zaprotestowali. Pojawiło się sporo sloganów o olbrzymiej roli społecznej jaką rzekomo spełniają bary mleczne. Jest to oczywiście spór na miarę ustroju III RP, czyli takiego ustroju, który – cytując klasyka – dzielnie walczy z problemami nieznanymi w innych ustrojach. Tak, socjalizm ma to do siebie, że absorbuje ludzką uwagę i energię na sprawy, które tak naprawdę nikomu nie przynoszą żadnego pożytku. No bo jeśli nawet przyniosą chwilowy pożytek konsumentowi baru, który zapłaci za obiad niewielką kwotę, no i oczywiście właścicielowi takiego baru, który łagodzi ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej aplikując państwowe dotacje, to jednak przynosi szkodę właścicielom innych lokali gastronomicznych, którzy na żadne dotacje się nie oglądają, ponosząc wszystkie koszta prowadzenia działalności, w tym również koszta obiadów w barach mlecznych, czyli u swojej konkurencji, do których, chcąc nie chcąc, dokładają się w podatkach. Zatem socjalizm, na dłuższą metę, każdemu przynosi szkodę. Właściciel baru mlecznego też w końcu jest konsumentem, zatem i on płaci podczas zakupów wyższy VAT, bo z czegoś przecież trzeba sfinansować posiłki w prowadzonym przez niego barze mlecznym. Poza tym, w swojej dokumentacji zadbać musi o najdrobniejsze szczegóły, zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Finansów. A wytyczne te brzmią następująco: „Przedsiębiorca prowadzący bar mleczny może korzystać z dotacji do posiłków mleczno-nabiałowo-jarskich pomimo wprowadzenia do menu niedotowanych potraw mięsnych, pod warunkiem prowadzenia odpowiedniej ewidencji zużywanych surowców, która zapewni możliwość prawidłowego ich rozliczenia i zapewnienia, że z dotacji będą wyłączone posiłki mięsne”. Zaiste, nieprawdopodobna precyzja. Nigdy bym nie przypuszczał, że Polacy płacą podatki na instytucję, której urzędnicy zajmują się dogłębną analizą jadłospisów serwowanych w lokalach gastronomicznych.
Przyznam, że nie wiedziałem, iż w III RP nadal istnieją knajpy czerpiące dotacje z budżetu. Ale, jak widać, niejedno jeszcze jest w stanie zaskoczyć. Pamiętam, jeszcze w latach 90-tych przeglądałem ustawę o podatku VAT. Lektura była to ciężka i jednocześnie przerażająca. A co tak przerażało? To mianowicie, że ci, którzy stworzyli tę ustawę, zawarli w niej niemal każdy aspekt ludzkiego życia. Np. w części dotyczącej VAT na artykuły dziecięce nie pominięto dosłownie żadnego artykułu, nawet gryzaczków dla niemowlaków, czy smoczków. Żaden szczegół nie umknął wówczas uwadze biurokratów. Dziś, jak widać po przykładzie barów mlecznych, niewiele się zmieniło. „25 lat wolności”, a właściwie już 26, skłania do niezbyt budującej konkluzji: jak wiele trzeba było zmienić, by wszystko zostało po staremu.
Paweł Sztąberek
Artykuł ukazał się na stronie Fundacji PAFERE www.pafere.org
No! I jeszcze wliczanie w PKB czy inny ekonomiczny fokus – pokus zysków z handlu narkotykami, prostytucji, przemytu i innych przestępstw. To jest piękny pomysł Ministerstwa Finansów. Zresztą zastosowany na zlecenie Unii Europejskiej.
Na stronie „legitymizm.pl” jest ciekawy artykuł autorstwa Tomasza Gabisia i Mateusza Rolika pt. „Kilka uwag o państwie terapeutycznym”. Jest w nim mowa o wielkiej zachłanności państwa, oczywiście w osobach polityków, urzędników i biurokratów na władanie podległymi sobie obywatelami, w tym ich zdrowiem i tzw. ochroną zdrowia i służbą zdrowia. Może ktoś tutaj piszący uzyska zgodę od „legitymizm.pl” i ten artykuł umieści do dyskusji. Wpisz wymaluj jest jak z tym barami mlecznymi i finansowym ministerstwem.
A najśmieszniejsze jest to, że człowiek, który pisał ustawę o VAT teraz prowadzi doradztwo podatkowe.
Wiedział co robi
Comments are closed.