Jesteśmy już po pierwszej turze wyborów prezydenckich. Wygrał Bronisław Komorowski. Drugi był Jarosław Kaczyński, trzeci Grzegorz Napieralski. Czwarte miejsce zajął Janusz Korwin – Mikke, piąte Waldemar Pawlak. Na szóstym miejscu znalazł się Andrzej Olechowski, na siódmym Andrzej Lepper. Ósmy był Marek Jurek, dziewiąty Bogusław Ziętek, a dziesiąty Kornel Morawiecki. Mimo wielu zapewnień, że Polacy będą wybierać zgodnie ze swoimi przekonaniami i nie będą sugerować się sondażami, to tradycyjnie jakimś dziwnym trafem wyniki wyborów były podobne do sondaży sprzed ciszy wyborczej. Do drugiej tury przeszli Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński. Pytanie jest zasadnicze – na kogo oddać swój głos 4 lipca? A może rozsądną decyzją jest pozostanie w domu?


Spróbujmy zastanowić się, jakie są pozytywne strony Bronisława Komorowskiego? W latach 1977 – 1980 był stażystą w katolickim dzienniku „Słowo Powszechne”. Należał do 75. Mazowieckiej Drużyny Harcerskiej w Pruszkowie. Wywodzi się z Platformy Obywatelskiej – partii, która uważa się za liberalną. Co przemawia na jego niekorzyść? Partia, do której należy w rzeczywistości z liberalizmem ma niewiele wspólnego. PO już nie raz udowadniała, że popiera wiele rozwiązań socjalnych np. becikowe. Cała partia łącznie z obecnym marszałkiem sejmu poparła traktat lizboński, który ogranicza polską suwerenność. Pan Komorowski jest politykiem związanym z rozwiązanymi już Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Były szef tych służb gen. Marek Dukaczewski przyznał, że jeśli wybory wygra obecny marszałek sejmu, on otworzy szampana. Można domniemywać, że ten kandydat na prezydenta RP jest powiązany z wieloma różnymi układami, niekoniecznie przyjaznymi Polsce.
Jakie są zalety Jarosława Kaczyńskiego? On także udzielał się w organizacjach antykomunistycznych. W latach 1989 – 1990 był redaktorem naczelnym „Tygodnika Solidarność”. Jego rząd zlikwidował szkodliwe dla Polski Wojskowe Służby Informacyjne, co było odważną decyzją. Jakie są jego wady? Przede wszystkim zgodził się na ratyfikację traktatu lizbońskiego. Zgodził się na to, by część posłów z jego partii zagłosowała przeciw wspomnianemu dokumentowi, dzięki czemu wiele osób uznało, że PiS jest przeciwko ograniczaniu polskiej suwerenności. Jego partia uważa się za partię prawicową, choć sam prezes niedawno stwierdził, że Prawo i Sprawiedliwość jest czasami lewicowa. Partia Jarosława Kaczyńskiego w kwestiach gospodarczych prezentuje rozwiązania socjalistyczne.
Oczywiście o tych dwóch kandydatach na prezydenta można by wiele pisać. Trzeba jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, co należy zrobić 4 lipca? Czy mniejszym złem jest zagłosowanie na Bronisława Komorowskiego z nadzieją, że będzie podpisywał ustawy liberalne? A może lepszym dla Polski rozwiązaniem będzie udzielenie poparcia Jarosławowi Kaczyńskiemu, dzięki czemu zatroszczy się o naszą suwerenność. Praktyka pokazuje jednak, że marszałek sejmu nie jest liberałem, a były premier nie broni naszej niepodległości. Dlatego teraz po wejściu w życie wspominanego przeze mnie traktatu z Lizbony rozsądną decyzją jest zignorowanie drugiej tury wyborów prezydenckich.
Słucham różnych opinii o tych dwóch kandydatach na urząd prezydenta RP. W zdecydowanej większości sprowadzają się one do tego, że popiera się daną osobę, ponieważ nie lubi się tej drugiej. Tę tendencję zauważyłem także wśród zwolenników wolnego rynku. Część z nich popiera Jarosława Kaczyńskiego dlatego, że nie lubi Bronisława Komorowskiego. Boją się oni, że w Polsce dojdzie do sytuacji, w której najważniejsze urzędy w państwie zostaną obsadzone przez jedną partię. Przypominam, że w historii III Rzeczpospolitej mieliśmy już takie momenty. Nie są to sytuacje nadzwyczajne. Oczywiście w ten sposób partie polityczne zawłaszczają sobie państwo, ale nie dotyczy to tylko PO. Tak samo było za rządów SLD, czy PiS. Dlatego zwolennicy wolnego rynku nie powinni zbytnio przejmować się tą drugą turą. W tej chwili to już naprawdę nie ma większego znaczenia, czy prezydentem zostanie Bronisław Komorowski, czy Jarosław Kaczyński.
Ogromną niespodzianką wyborów z 20 czerwca było czwarte miejsce Janusza Korwin – Mikkego. Lider partii Wolność i Praworządność wyprzedził m.in. obecnego wicepremiera Waldemara Pawlaka. W ten sposób mimo niskiego poparcia społecznego idea konserwatywno – liberalna stała się czwartą siłą polityczną w Polsce. Ta sytuacja z pewnością niepokoi najważniejsze partie w parlamencie. Co prawda na razie mogą oni spać spokojnie. Zdają oni sobie jednak sprawę z tego, że w momencie upadku ustroju socjalistycznego dojdzie do zamieszek podobnych do tych w Grecji. Wówczas spora część polskiego społeczeństwa może przejrzeć na oczy i poprzeć ideę wolnorynkową.
I między innymi dlatego nie warto iść na wybory 4 lipca. Wybór mniejszego zła i tak nie zatrzyma tego, co jest nieuchronne – upadku tego systemu społeczno – gospodarczego, jaki panuje w państwach demokratycznych. Im szybciej do niego dojdzie, tym lepiej dla nas. Będzie to z pewnością bolesny upadek, ale tak to już jest, gdy żyje się w kraju, którego przywódcy zapewniają społeczeństwu socjalistyczny dobrobyt. Lepiej w dniu drugiej tury wyborów prezydenckich pokazać swój sprzeciw wobec programów tej dwójki, niż wybrać tzw. mniejsze zło.
Mateusz Teska

4 COMMENTS

  1. Uparcie powtarzamy „jak przyjdzie kryzys, to słupki nam skoczą”. Nie, nie skoczą. Kto wygrał wybory w Grecji parę dni po ogłoszeniu niemożności wykupu obligacji? No kto? Socjaliści z komunistami! Przeciwko czemu protestują Grecy? Przeciwko cięć w socjalu i administracji!

  2. Lepiej iść na wybory i skreślić iksem obu kandydatów, oddając w ten sposób głos nieważny, a jednocześnie pokazać, że zależy nam na zmianach i nie mamy zaufania do obecnych sił politycznych. Zrobić frekwencję i być przeciw obu politykom, reprezentującym zbiesionych sił politycznych.

  3. oddanie nieważnego głosu jest pustą manifestacją. już sama niska frekwencja będzie wymowna. a dopisywanie jakichś komentarzy – co deklaruje część osób – jest skrajnie głupie. zapiski „zaangażowanych” przeczyta ostatecznie jedynie jakaś pani jadzia z jakiejś komisji; performance dla ubogich.
    obecna sytuacja nie jest patowa. jk i bk różnią sie między sobą. jeśli nie wzrostem, czy zarostem, to na pewno zapleczem politycznym, programem i elektoratem. za pierwszym pójdą lepperczycy, zietki, jurki; za drugim olechowskie i część lewicy. niekoniecznie wiec róznice sprowadzaja się do wąsa. można wybrać, całkiem niearbitralnie, biorąc pod uwagę elektorat, z którym możemy i chcemy sie identyfikować.
    zaufanie, albo jego brak, możemy manifestować inaczej. już po wyborach. za mniejsze pieniądze.

  4. Dziś Wilczek poparł Komorowskiego, a pod poniższym linkiem dość ciekawa informacja
    http://wybory.onet.pl/prezydenckie-2010/aktualnosci/,1,3315604,aktualnosc.html
    Pan prezes Kaczyński chyba jednak się zagalopował. Lewica i tak na niego nie zagłosuje, natomiast on traci swoich potencjalnych wyborców z taką szybkością z jaką rośni dług publiczny (Gierek to również specjalista od robienia długów, ale kto by się dziś przejmował długami). Ciekawe, czy gdyby JK pojechał odwiedzić Polaków w Gruzji też powiedziałby, że Stalin w gruncie rzeczy chciał dobrze? Tym razem to już Pan przesadził Pan, Panie Prezesie.

Comments are closed.