Czterdzieści pięć lat temu, szóstego kwietnia, w telewizji polskiej rozpoczęto emisję serialu pod tytułem „Kariera Nikodema Dyzmy”, na podstawie powieści Tadeusza Dołęga – Mostowicza. Okazało się, że było to wydarzenie kulturalne najwyższej rangi. Wszystko w tym serialu było niemal perfekcyjne, a zwłaszcza gra aktorska. Z biegiem czasu serialowi przypisano wymowę polityczną. „Kariera Nikodema Dyzmy” zaczęła być traktowana jako podsumowanie PRL-u, a szczególnie okresu rządów ekipy Edwarda Gierka.

Pamiętam tamte czasy jako nastolatek. Serial mnie zafascynował i uwiódł. Szczególnie podobały mi się role Bronisława Pawlika, jako Kunickiego/Kunika oraz Jerzego Bończaka, jako Krzepickiego.

Z dystansu czterdziestu pięciu lat mogę śmiało stwierdzić, że ten serial nie tyle był podsumowaniem PRL-u, co zapowiedzią III RP.

Od trzydziestu pięciu lat jestem zaangażowany w życie publiczne III RP na różnych szczeblach życia politycznego, głównie na szczeblu lokalnym. W wymiarze materialnym nie zaliczam się do beneficjentów tego, co stało się w Polsce po 1989 roku. Na ile mogłem i potrafiłem, starałem się w swojej aktywności publicznej zbudować choć kawałek uczciwego, normalnego państwa polskiego. Owszem, miałem sukcesy, ale i bolesne porażki. Cały czas jestem uważnym obserwatorem tego, co się w tym czasie działo i ośmielam się twierdzić, że aż za dobrze rozumiem sens tego wszystkiego. Na tej podstawie twierdzę, że serial „Kariera Nikodema Dyzmy” to była zapowiedź III RP, który stał się myślą przewodnią i mottem tego z czym mammy do czynienia od trzydziestu pięciu lat. Serial świetnie pokazuje mechanizmy funkcjonowania życia politycznego, gospodarczego i społecznego, które funkcjonują w IIIRP. Sposoby budowania karier politycznych, dochodzenie do majątków w gospodarce albo zdobywanie pozycji społecznej, twórcy serialu pokazali profetycznie. Przyjrzyjmy się temu na przykładzie dwóch wspomnianych przeze mnie postaci z serialu. Zacznijmy od Zygmunta Krzepickiego.

Krzepicki to typowy pazerny pieczeniarz. Niby zdolny ekonomista, ale „na wyścigach mu nie szło”. Na pewno świetnie się orientuje kto z kim i gdzie, ale czy ma jakąś konkretną wiedzę pozwalającą mu kierować państwem, ministerstwem czy bankiem? Wszak to utrzymanek starszawej pani z arystokracji. Na pewno ma wybitny talent do intryg, co staje się katapultą do kariery tytułowej postaci serialu.

Powyższy opis Krzepickiego odpowiada tysiącom dzisiejszych pazernych pieczeniarzy, zaludniających ministerstwa, państwowe i samorządowe agencje, spółki skarbu państwa i rady nadzorcze. Ich najważniejsze kwalifikacje, to świetna orientacja kto z kim i gdzie, ale konkretne kompetencje do zajmowania zajmowanych stanowisk są bardzo wątpliwe, co najwyżej potwierdzone dyplomem z jakiegoś Collegium Humanum. Są mocno osadzeni w strukturach partii, które rządzą i z tego tytułu mają dostęp do różnych lukratywnych stanowisk, na których nie trzeba przejmować się kwalifikacjami i odpowiedzialnością. Mają do tego wysoce rozbudowany złodziejski spryt, co we współczesnej Polsce powszechnie myli się z inteligencją. Iluż ja takich widzę chociażby w strukturach lokalnej władzy w rodzinnej Stalowej Woli! W walce o osobiste korzyści są bezwzględni i do granic cyniczni. W walce o utrzymanie zdobytych korzyści są solidarni z innymi miernotami, co składa się na największą siłę w polskim życiu publicznym. Największą i najlepszą szkołą w hodowaniu takich Krzepickich stał się PiS. Obecne rządy PO i jej koalicjantów niby z tym walczą, ale pomijając, że w ich szeregach również nie brak Krzepickich, to nie mają większych sukcesów w tej walce, a na przykład w Stalowej Woli chyba już można mówić o porozumieniu Krzepickich z PO i PiS.

Inny przykład współczesnej kariery to Leon Kunicki vel Kunik. To spryciarz, ale raczej obdarzony autentycznym talentem do robienia interesów. W lot zrozumiał, że najlepsze interesy robi się na zamówieniach rządowych, więc bezczelnie przekupuje Dyzmę, jako przyjaciela ministrów, bo „kto chce szybko jechać, musi osi smarować”. Kunicki jest na bakier z obowiązującym prawem, ale współcześnie może to nie budzić specjalnych negatywnych odczuć, bo spróbujcie we współczesnej Polsce przestrzegać tej dżungli przepisów i się nie tyle dorabiać, co utrzymać firmę. I tu trzeba nawiązać do sytuacji w Stalowej Woli. Wiele małych i średnich przedsiębiorstw utrzymuje się i nawet dobrze zarabia dzięki dobrym relacjom z lokalną władzą. Lokalna władza jest jednym z największych zleceniodawców, więc przedsiębiorcy starają się jej nie narażać. Widać to po tym, jakie inicjatywy wspierają, a nawet kogo zatrudniają. Jeśli jesteś na przykład radnym nie z PiS-u, to możesz mieć problem ze znalezieniem pracy nawet na stanowisku zwykłego pracownika fizycznego. Te wprost polityczne zależności między lokalną władzą, a przedsiębiorcami, to jedna z największych patologii życia publicznego w Polsce. Tu absolutnie dominują sposoby dorabiania się czy wprost budowy fortun a la Leon Kunicki vel Kunik.

Nie chcę popadać w skrajność i muszę przyznać, że choć współcześnie Krzepiccy i Kuniccy to również odrażające typy, to mogą robić błyskawiczne kariery i dorabiać się majątków wyłącznie na plecach setek tysięcy kompetentnych i ciężko pracujących ludzi. Jednak to nie ci ciężko pracujący są symbolem wszystkich dotychczasowych rządów od 1989 roku. System kreowania Krzepickich i Kunickich osiągnął swoje apogeum w latach rządów PiS-u. Przygnębia mnie, że nie widać radykalnego zerwania z tymi mechanizmami, które dewastują państwo pod każdym względem. Czy dyzmizm stał się już immanentnym systemem funkcjonowania obecnej formy polskiej państwowości? Boję się próbować odpowiedzieć na to pytanie.

Andrzej Szlęzak

Źródło FB Autora