Jeśli ktoś kiedyś miał możliwość zapoznać się z książką „Fałsz politycznych frazesów” powinien być usatysfakcjonowany pozycją przygotowywaną właśnie przez Fundację PAFERE i Wydawnictwo Prohibita – „Ludność – największe bogactwo świata”.


Tytuł może się wydawać oczywisty i nie wzbudzać żadnych emocji, jeśli jednak zważymy na fakt, iż jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu jednym z dominujących problemów wielu wpływowych środowisk, np. przeróżnych „ekologów”, czy międzynarodowych organizacji, jak chociażby ONZ, była kwestia przeludnienia naszej planety, sprawa od razu wygląda nieco inaczej… Temat przeludnienia stał się fetyszem, takim samym mniej więcej jak kilka lat temu „globalizacja”, dziś zaś „ocieplenie klimatu”. Co gorsza, w niektórych krajach, jak chociażby w Chinach, państwo na serio zabrało się za regulowanie kwestii urodzeń. Tymczasem – wbrew tym wszystkim, którzy we wzroście ludności widzą największe zło dla Ziemi – główną tezę książki sprowadzić można do stwierdzenia, że „(…) ludzie są największym bogactwem naturalnym ziemi, nie zaś największym jej problemem. Zamiast obwiniać za wszystko liczbę ludności, powinniśmy przyjrzeć się bliżej podejmowanym przez nas wyborom i uprawianej polityce, która niszczy ducha ciekawości i przedsiębiorczości, prowadzi do marnowania najcenniejszego bogactwa, jakie posiada każdy człowiek, czyli ludzkiego umysłu…”
Książka „Ludność – największe bogactwo świata” usiłuje zadać kłam twierdzeniom o rzekomym katastrofalnym wpływie dużej liczby ludności na, chociażby, dobrobyt materialny czy szeroko rozumianą jakość życia. Składa się ona z kilku esejów napisanych w końcu ubiegłego wieku przez różnych autorów. Wśród nich znaleźć można m.in. Juliana L. Simona, Petera Bauera czy Nicholasa Eberstadta. Autorzy nie tylko wyrażają w nich swoje poglądy, ale także próbują uzasadniać je naukowo. Różnorodność tematów zawartych w książce jest tak wielka, że nie sposób odnieść się w tej recenzji do wszystkich. Dlatego bardzo krótko…
Simon w eseju „Więcej ludzi, większy dobrobyt, czystsze środowisko, dostatek zasobów naturalnych” podaje przykłady miast, w których mimo olbrzymiej populacji ludzie żyją na wysokim poziomie. Chociażby Hongkong, który choć nie posiada żadnych bogactw naturalnych uchodzi za jedno z najbogatszych miejsc na świecie: „(…) Dosyć przejechać się przez godzinę lub dwie wspaniałymi autostradami, aby przekonać się, że bardzo wysoka gęstość zaludnienia nie stanowi przeszkody dla wygodnego życia i kwitnącej gospodarki, pod warunkiem, że system gospodarczy pozwala ludziom na realizowanie ich zdolności i korzystanie z możliwości, jakie stwarza”. Simon podaje jeszcze przykład Singapuru. Zdaje on sobie sprawę z tego, że są miasta na świecie, w których wysoki poziom ludności idzie w parze z olbrzymią biedą, niemniej nie wini za ten stan rzeczy poziomu zaludnienia, lecz złe rządy. I dodaje: „(…) Najważniejszym elementem jest wolność gospodarcza, szacunek dla własności prywatnej oraz sprawiedliwe i mądre zasady wolnego rynku, które są równe dla wszystkich. Problemem nie jest więc zbyt duża liczba ludzi, lecz brak wolności politycznej i gospodarczej…”.
Ten sam autor porusza, w innym eseju, interesujący problem imigracji. Jakby na przekór wszystkim protekcjonistom, „obrońcom” rodzimych rynków pracy przed zalewem „obcych”itp. populistów  jednoznacznie stwierdza: „(…) Przeciwnicy imigracji starają się nas przekonać, że imigranci wyrządzają społeczeństwu szkodę pod względem gospodarczym, politycznym i kulturowym. Ograniczenia w imigracji mają nas „ochraniać”, tak jak cła i kontyngenty. Podobnie jednak, jak w przypadku barier handlowych, ograniczenia w imigracji chronią nas głównie przed korzyściami…”.
Z rozwinięciem tej „niepopularnej” – niektórzy rzekliby 'kontrowersyjnej” – w dzisiejszych czasach myśli Juliana L. Simona a także poglądami pozostałych autorów naprawdę warto się zapoznać. Najlepiej zaś uczynić to sięgając do książki „Ludność – największe bogactwo świata”, którą oferuje Państwu Fundacja PAFERE. Portal Prokapitalizm.pl jest patronem tej książki.
Paweł Sztąberek
Książkę można zamówić w sklepie Fundacji PAFERE ( www.sklep.pafere.org )

11 COMMENTS

  1. Kwestia przeludnienia nie byla Panie Pawle tylko jest teraz tematem nr 1. Prosze zainteresowac sie haslem WBGU i takim typem jak „prof.” Schellnhuber. Wspierany przez „dwor” angielski fircyk straszy swiat 9 miliardami ludzi i koniecznoscia natychmiastowego powrotu do…sredniowiecza. Mozna by sie posmiac z kolejnego nawiedzonego idioty, rzecz w tym, iz stoi on juz na czele realnej organizacji o nazwie WBGU, ktora ma spowodowac, by Niemcy zlikwidowali na poczatek swoje elektrownie atomowe i w ciagu kolejnych lat zaczeli zyc jak feudalni chlopi, nie rozmnazajac sie oczywiscie. Od dluzszego czasu cala ta filozofia ratowania swiata od ludzi przeklada sie na drastyczne zmiany i obnizenie poziomu zycia, ktore z punktu czysto gospodarczego nie ma zadnego uzasadnienia. Manipulatorskie media codziennie donosza o kataklizmach, ktorych nie ma i rozpowszechniaja hiobowe wiesci majace uzasadnic kolejne posuniecia antyobywatelskie. Tzw. katastrofa atomowa w Japonii, wymyslona na potrzeby propagadny, jest obecnie gl. straszakiem tzw, niemieckiego rzadu, aby likwidowac u siebie atom. Zagrozenie dla szarego czlowieka jest wiec realne, na razie glosno o nim glownie w samych Niemczech, bo Niemcy wg anglo-saskiej propagadny to najglupszy narod na swiecie, dajacy sie latwo zmanipulowac (vide: Adolf H.) ale jak pokazala historia znad Renu zaraz potem wszystko rozleje sie dalej. Ksiazka jaka Pan poleca moze jest ciekawa, rzecz w tym, ze wiedza jaka wnosi nie przeklada sie na dzialanie ludzi badz organizacji na rzecz jej urzeczywistnienia. Za to hochsztaplerskie dzialania London City ida pelna para! Schellnhuber ma carte blanche od „dworu”.

  2. Nie ulega jednak watpliwosci, ze wieksza liczba ludnosci oznacza wieksze zapotrzebowania na wszystko oraz wieksze zanieczyszczenie srodowiska. Wzrost liczby ludnosci jest celowy wtedy, gdy barkuje rak do pracy a przemysl ich potrzebuje do wytwarzania kapitalu. Teraz tego nie ma w krajach rozwinietych gdyz wszystko i tak sprowadzamy. Sila robocza nie jest wiec potrzebna gdyz i tak bedzie wylacznie sluzyla na eksport badz stanowila obciazenie socjalne.

  3. Marko,
    jeśli na wszystko patrzeć będziemy jako na spiski to się okaże, że w zasadzie założyć ręce za głowę i nic nie robić tylko czekać aż nas eksterminują. Myślę, że ta książka dostarcza wielu argumentów przeciwko takiemu gościowi jak ten, którego Pan wymienił w komentarzu. Pisząc o tym, że kiedyś było głośno o przeludnieniu miałem na myśli tylko to, że kiedyś mówiło i pisało sie o tym tak dużo, jak potem o „globalizacji”, potem o „ociepleniu klimatu”, a teraz o energii atomowej. Nie twierdzę, że pewne projekty są realizowane po cichu, bez rozgłosu, że inżynieria społeczna ma się całkiem nieźle.

  4. Przeludnienie to mit.
    „Bieda” jest powodem głodu czy trwałych zanieczyszczeń środowiska.
    Przeludnione to może są tylko największe miasta.
    Co najśmieszniejsze ludzie garną się do nich aby żyć w ścisku a wsie czy małe miasteczka pustoszeją.

  5. Panie Pawle wlasnie problem polega na tym, ze nic nie robimy. A za plecami dzieje sie wiele. Pan to nazywa spiskiem. To jest spisek. Niestety nie wymyslony lecz realny. Eksterminacja juz sie zaczela. I swiat poddal sie jej bez slowa.

  6. Moim zdaniem „przeludnienie” to as „technokrata” w talii tzw. socjaldemokratów. kiedy wszystko inne zawiedzie, kiedy zostaną rozegrane wszystkie inne karty, łącznie z repudiacją długów, państwem opiekuńczym, pomysłami na nową walutę jak kredyt społeczny, wreszcie ekologią do maksimum i wszystkim innym możliwym socjalistycznym czy zielonym, to wtedy fircykowie sięgną po kartę „przeludnienia” i na nią zwalą. Już zreszą działa organizacja Planned Parenthood, która skupia się w 90% na imigrantach, którzy jak wiadomo, są płodniejsi niż impotenccy autochtoni. Tak samo systemy „jugendamtów” na wzór szwedzki i niemiecki w całej Europie już się tworzą i są wymierzone głównie w stabilne rodziny, aby zniechęcić je i potencjalne.

  7. Właśnie skończyłem tę książkę. Wynika z niej nie tylko to co Pan napisał lecz także, a może zwłaszcza to, że nie istnieją żadne racjonalne i właściwe metody prognozowania zmian demograficznych. Dotychczasowy sposób opisu tych zmian był stricte technokratyczny bazujący na modelach prostej ekstrapolacji danych z przeszłości na przyszłość bez uwzględnienia złożoności wielowymiarowej istoty jaką jesteśmy. Zmiany demograficzne są przede wszystkim uwarunkowane kulturowo. Podstawową pozytywną kwestią tej książki jest potraktowanie człowieka nie jako kosztu, czy niszczyciela otoczenia, jak chciał nam wmówić maltuzjanizm, lecz jako twórcy i pozytywnego uczestnika życia na Ziemi. Przynajmniej do momentu kiedy nie wszczyna kolejnej odsłony wzajemnego wyżynania się.

  8. Poza tym, dlaczego jacyś eksperymentatorzy mają decydować o tym, kto ma prawo żyć, a kto nie?…
    A kwestia wyżynania się… Cóż, normalny system prawny przyjmuje karę śmierci jako jeden z elementów obrony społeczeństwa przed osobnikami skłonnymi do wyżynania się.

  9. Ja pisałem o wojnach, które były i są toczone także i obecnie, w imię właśnie ochrony tych społeczeństw i są wszczynane zgodnie z normami prawnymi obowiązującymi w danych państwach wszczynających te wojny.

  10. To zabawne, że na przeludnienie narzekają głównie socjaliści, którzy jednocześnie swoimi ideami skutecznie blokują postęp technologiczny, mogący rozwiązać potencjalny problem przeludnienia (od wielopoziomowych miast po kolonie na Księżycu, Marsie i dużo dalej…). Narzekają także ekolodzy (często to to samo, co socjaliści), którzy chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że postęp technologiczny oznacza także coraz nowocześniejsze metody ochrony środowiska. Czysty paradoks. Że oni jeszcze nie mają dysonansu poznawczego…
    @Heh!
    „Przeludnione to może są tylko największe miasta.
    Co najśmieszniejsze ludzie garną się do nich aby żyć w ścisku a wsie czy małe miasteczka pustoszeją.”
    Ta tendencja nie jest już taka wyraźna. Ostatnio coraz częściej ludzie wynoszą się z miast na wieś. Nie jest to jeszcze lawinowe, ale prognozuję, że będzie przybierać na sile w przyszłości.

  11. Bo mrowki zawsze beda dryfowac do masy, to proste. Im wiecej tej technokracji i konsumpcjonizmu, tym wiecej bezrefleksyjnosci w psychice ludzi i tym bardziej przechodzimy ze spoleczenstwa swiadomego (czyli ludzkiego) do zwierzecego (wrecz owadziego). tymczasem wartosciowi ludzie, gorne warstwy wynosza sie poza miasto. jest to zupelnie odwrotna tendencja niz w przeciagu trwania cywilizacji ludzkiej – do miast swego czasu przenosily sie elity, dzisiaj te elity sie z niego wynosza (tak samo jak trutnie i krolowe owadzie mialy osobne pomieszczenia). populacje zyjace w zbyt duzym scisku same odznaczaja sie tendencjami odsrodkowymi niszczacymi – homoseksualizm, samobojstwa, lub pozytywnymi – np. powrot do idei dzialki lub daczy poza miastem.
    przeludnienie w najwiekszych osrodkach miejskich wynika z tego, ze panstwa zachodnie po prostu maja skostniala strukture gospodarki i to skostnienie odnosi sie takze do przestrzennego rozmieszczenia osrodkow produkcji i konsumpcji. duza role graja w tym wypadku takie czynniki, jak hedonizm, oszczednosc czasu (oprocz pracy ja mam w duzym miescie do wszystkiego czego potrzebuje, takze weterynarza dla psa, max 10 minut piechota), pauperyzacja potrzeb ludzkich (poprzez niszczenie MSP) a takze przechodzenie do spoleczenstwa zautomatyzowanego, „mrowczego”, a takie spoleczenstwa potrzebuja masy, aby utrzymywac swoje „sily, bodzce dzialania” w odpowiednim natezeniu. trzeba przyznac, ze kapitalizm mial w tym procesie wielkie zaslugi, jakkolwiek.

Comments are closed.