W poprzednim odcinku mogliśmy zobaczyć, jak wygląda życie szeregowego człowieka pod batutą Globalnego Rządu. Dzisiaj będzie więcej o wewnętrznych strukturach społecznego systemu, który z sukcesem rozlał się do każdego zakątku ziemi.
Największe środki GR wydawał na inżynierię genetyczną i mechaniczną technologię, aby wyeliminować wszelkie zjawiska losowe z życia. Okazało się bowiem, że choć z ludzi można zrobić marionetki na sznurach, to są pewne rzeczy i zjawiska niezależne od ludzi.
Pierwszymi z nich były choroby. Co prawda programy zdrowego odżywiania były kolportowane w każdej gazecie i w każdym piśmie, a obowiązek obejrzenia godzinnego programu fitness był obowiązkiem każdego obywatela (kamery sprawdzały, czy obywatel przećwiczył „dostosowane do każdego praktyki jogi i stretchingu), i choć otyłość zniknęła, to choroby nadal nękały, można powiedzieć, w pewnym momencie nasiliły się.
I z tym RG poradził sobie, choć zajęło mu to ogrom czasu i wymagało radykalnych środków, budzących początkowo niechęć nawet najwyższemu kierownictwu. Najradykalniejszym był wszelki zakaz „samowolnych porodów”. Żadna kobieta nie mogła urodzić dziecka. Żeby temu zapobiec, sterylizowano ludność. Akcję reklamowano z niebywałym rozmachem: „Pozbądź się popędu, bądź wolnym!” – śpiewała taka czy inna feministka.
Metodą inżynierii genetycznej opracowano zestaw genów najwyższej jakości – zarówno pod względem intelektualnym, jak i fizycznym i zdrowotnym. Ten zestaw genów, innymi słowy mówiąc, zestawienie dwóch gamet gotowych w każdej chwili do zapłodnienia, modyfikowano co pół roku, wprowadzając zmiany adekwatne do przewidywanych zagrożeń, między innymi nowych mutacji grypy (Końska Grypa, której objawem był parskający śmiech, była ostatnią wyeliminowaną epidemią) oraz przewidywanego nieustannie wzrostu temperatury. Prowadziło to do wielu załamań, ponieważ klimatolodzy stale okłamywali Kierownictwo, które w stanie dysonansu poznawczego ogłosiły z pompą zakończenie walki z ociepleniem po ponad 200 latach heroicznych wysiłków. Koszta – dodatkowa godzina pracy dziennie dla wszystkich.
Następnym krokiem, wydawałoby się łatwiejszym, było okiełznanie technologii. Jeden spóźniający się autobus, mający przewieźć 100 osób do miejsc pracy, mógł spowodować chaos na skalę globalną. Nawet niezawodność sprzętu szacowana na 99,666% przy comiesięcznym przeglądzie technicznym nie była wystarczająca. Opracowano zatem system „rezerw lotnych”, w przypadku autobusów była to liczba pojazdów krążąca po mieście i zastępująca ewentualne defekty, w wypadku defektów np. w mieszkaniach pogotowie monterów z zapasowymi częściami. „Rezerwy lotne” oraz dalsze zagęszczenie monitoringów znacznie nadszarpnęły system, a wyrównanie bilansu nastąpiło dopiero po obarczeniu szeregowych ludzi dodatkową godziną/dniem  pracy.
Technokracja znalazła się w fazie walki z pogodą. Nie chodziło oczywiście o ocieplenie, a o regulację dni deszczowych i suchych, jak i rejonizację zjawisk pogodowych. Po raz kolejny nastąpiło tąpnięcie w systemie. „Przesuwanie” deszczy z jednego miejsca na drugie i opóźnianie ich spowodowały, że wiele rejonów zostało dosłownie zatopionych, a wiele miejsc w rekordowym czasie zmieniło się w pustynie. Panika w Kierownictwie sięgała zenitu. W końcu, zamiast kontrolować pogodę, zaczęto dostosowywać miasta i rejony gospodarcze do deszczu i śniegu. W ten sposób dołożono kolejną godzinę i z idyllicznego, 5-godzinnego dnia pracy wrócił stary, ohydny 8-godzinny.
Cel był szczytny, a żadnej opozycji nie było, więc przyjęto to bez protestów.
RG wydał zresztą fortunę na kampanię reklamową pt. „Praca uszlachetnia”. I tak doszliśmy do miejsca opisywanego w pierwszym odcinku. Zjawiska losowe nadal były jednak utrapieniem dla systemu, ich skutki jednak zminimalizowano.
Z ostatniej chwili: Kierownictwo zakazało budowy domów nad zbiornikami wodnymi. Uznano, że domek z widokiem na akwen wodny, chociaż by miał te same parametry co każdy inny, może być źródłem burżujstwa. Zdarzył się przypadek, gdzie za zrobione z przemycanej folii sukienki próbowano dokonać zamiany mieszkań! Problemem pozostały domy i domki w górach… Kierownictwo zarekomendowało akcje przesiedleńcze, jednocześnie zlecając Aktywowi Technokratycznemu opracowanie „Standardów Otoczeniowych” dla szeregowych bloków. Chaos na obradach Kierownictwa zasiał najmłodszy, 55-letni Alex K., sugerując, że widok z ostatniego piętra może być lepszy od widoku z partneru i przez to może być powodem różnic klasowych.
Alex K. zmarł tydzień później na zator płucny. W telewizji pożegnano go z czcią, za to RG z poddanymi sobie organami rozpoczął akcję ankieterską, mającą sprawdzić, czy można równomiernie rozlokować na piętrach rodziny – zależnie od życzenia zawartego w odpowiedzi w ankiecie.
Po ankieterach ślad zaginął…
Wykaz z posiedzenia Kierownictwa. Mówi przyjaciel Alexa K., 66-letni Siegried K.:
Wygraliśmy z genetyką i ewolucją, wygraliśmy z technologią, wygraliśmy nawet z pogodą a nie wygramy z głupimi 10-piętrowymi blokami?
Czy sąsiedztwo budynków Urzędowych i Gospodarczych, a także pól uprawnych, może także „rozproszyć równowagę”? – zastanawiał się sam Alex.
Można obtoczyć bloki lub poszczególne dzielnie wielką nieprzepuszczalną płachtą lub ścianami. – Wykazał się rutyną przewodniczący, 75-letni Alan K.
I wprowadzić 9-godzinny dzień pracy? – protestował Siegfried. – Po co tyle lat walki klasowej?
Już nie ma klas, to nie trzeba walczyć. – zauważył radośnie Alex.
Jeden z młodych (54 lata) urzędników, Jarek K., zaproponował zalepienie na ciemno wszystkich okien i zastosowanie specjalnych googli, kierujących ludzi we wskazane miejsce. Kierownictwo dokoptowało do swojego organu Jarka na miejsce Alexa K. Ogłoszono kolejne zwycięstwo RG, a ludzie wiwatowali na ulicach, dając wyraz poparcia Kierownictwu, jak i uwielbienia dla Jarka K.
Bo wszędzie musi być tak samo… Nawet widok z okna.
Kamil Kisiel
PS Jarek K., dzięki swojej inteligencji i kreatywności po dekadzie stał się Przewodniczącym Kierownictwa, a po następnej dostał się do Rady Zwierzchniej RG, tajemniczego i najpotężniejszego organu, skupiającego byłych Przewodniczących Kierownictwa
PS 2 Tym razem antyreklamę otrzymało google. Sorry, boys.

1 KOMENTARZ

  1. Dobre :-). Szczególnie fajne są „google” kierujące ludzi we „wskazane miejsce”.

Comments are closed.