Rzecz nie w tym, czy można, czy też nie można zadowalająco przeżywać uroczystości noworocznych bez użycia petard i fajerwerków, bo to jest kwestia zupełnie indywidualna. Rzecz w tym, że pseudomoralizatorskie potępianie czy też „odmawianie sobie” podobnych atrakcji w imię „dobrobytu zwierząt” jest podręcznikowym przykładem ontologicznego infantylizmu, który próbuje czynić cnotę z podporządkowywania tego, co wyższe, temu, co niższe.
W tym konkretnym przypadku jest to rezygnacja z tradycyjnego, odwiecznego elementu atmosfery uroczystej radości – a więc elementu o wartości kulturowej, symbolicznej i abstrakcyjnej, tzn. wartości właściwej dla świata istot rozumnych – na rzecz niewzbudzania dodatkowego strachu w istotach nierozumnych, czyli zjawiska mającego z punktu widzenia jego bezpośrednich beneficjentów „wartość” wyłącznie sensoryczną.
Tymczasem realizacja wartości właściwych istotom rozumnym niemal z definicji wiąże się z „negatywnymi” efektami ubocznymi wywieranymi na świat istot nierozumnych – i jest to „wymiana” aksjologicznie w pełni uzasadniona, biorąc pod uwagę nieskończoną ontologiczną różnicę między owymi dwiema kategoriami podmiotów. Stosowne przykłady można tu mnożyć w nieskończoność, do świętowania przy akompaniamencie petard i fajerwerków dodając huczne koncerty w plenerze, oddawanie salw honorowych, budowanie szklanych wysokościowców czy ogólnie zastępowanie dziczy cywilizacją.
Podsumowując, „etyczna” (nie estetyczna) rezygnacja z tradycyjnie hucznego świętowania różnych symbolicznie znaczących dat to pozornie niewinny ukłon w stronę głęboko wichrzycielskiej ideologii, u której fundamentów znajduje się zasadnicza inwersja wartości, której najskuteczniejszą bronią jest konsekwentna infantylizacja świata ludzkich spraw i której ostatecznym celem jest – w sensie zupełnie dosłownym – autoeliminacja człowieczeństwa. Warto o tym pamiętać zwłaszcza wtedy, gdy ma się skłonność do robienia wraz z tłumem niekończącej się serii „małych kroczków” w „pożądanym” kierunku pod pretekstem „nie robienia z igły wideł” – wtedy bowiem wideł nigdy się nie dostrzeże, nim będzie już za późno.
Jakub Bożydar Wiśniewski
To nie jest żadna „odwieczna uroczysta radość”. Strzelające petardy zaczęto sprowadzać w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. I z moich własnych obserwacji wynika, że są głównie używane przez podgolone dwunogi z ilorazem inteligencji orangutana, a nie „istoty rozumne”.
Pomijając martwe ptaki na ogrodzie po nocy sylwestrowej, to i ja nie chcę tego słyszeć. Ten dźwięk wdziera się do mojego domu, więc moim zdaniem jest to jak najbardziej powód do samoobrony vel uzasadnionej agresji.
Podobnie z buraczynami w samochodach i motocyklach bez tłumików. Powinno się zakładać przy drogach coś podobnego do fotoradaru, ale z mikrofonem zamiast pomiaru prędkości i lufą karabinu zamiast aparatu.
Comments are closed.