W odróżnieniu od innych formacji naszej Policji, to tzw. „Drogówka” w Polsce nie cieszy się zbyt dobrą opinią. Panie i panowie w czapkach z białymi otokami słyną z marnowania paliwa poprzez nie wyłączanie silników w stojących godzinami na poboczach radiowozach, urządzania łapanek radarowych z ukrycia, karania mandatami za byle co, tamowania ruchu, zamiast jego usprawniania oraz nudnego pouczania kierowców poprzez media.
Powstały CAŁE SERIALE FILMOWE O DZIELNYCH I STANOWCZYCH FUNKCJONARIUSZACH DROGÓWKI, A W TELEWIZJI CZĘŚCIEJ MOŻNA ZOBACZYĆ POLICJANTÓW W BIAŁYCH OTOKACH, NIŻ NA SKRZYŻOWANIACH ZAKORKOWANYCH MIAST.
Zjawienie się radiowozu drogówki skutkuje najczęściej powstaniem jeszcze większego zakłócenia płynności ruchu. Policjanta udrażniającego zator w godzinach szczytu widzi się już częściej w reklamówkach telewizyjnych aniżeli w realu.
Każda kontrola drogowa trwa niemiłosiernie długo, bo funkcjonariusze mają problemy z szybką obsługą „pokładowych” komputerów i wpisanie danych osobowych zatrzymanego wykonują najczęściej jednym palcem, myląc się często i gęsto, co skutkuje ponownym wprowadzaniem danych i czasem kilkunastominutowym oczekiwaniem na odpowiedź centrali czy przypadkiem Bogu ducha winny kierowca nie jest poszukiwanym międzynarodowym lub krajowym listem gończym bandytą. Gdy kierowca zwróci uwagę funkcjonariuszowi, że sześciolatki w zerówce szybciej potrafią obsłużyć laptopa, to kontrola wydłuża się jeszcze bardziej aż do chwili, gdy dzielny stróż prawa odkryje, że w pojeździe brak jest np. zapasowej żarówki lub gaśnica jest przeterminowana i … nałoży mandat karny, pouczając, że można odmówić przyjęcia mandatu, co wiąże się z realną możliwością dziesięciokrotnie wyższej kary nałożonej już przez Sąd. Konia z rzędem każdemu naiwniakowi, któremu się wydaje, że ma jakiekolwiek szanse wygrania przed Sądem z dwoma lub dwojgiem funkcjonariuszy Policji! Takie przypadki czasami się zdarzają, ale ja nie znam nikogo, komu Sąd anulowałby nałożony mandat, a znam osobiście takich, którzy przesiedzieli w areszcie za mandat, którego nie przyjęli, a Sąd nałożył potem na nich taką grzywnę, której już nie byli w stanie spłacić i musieli odsiedzieć z pospolitymi kryminalistami w mamrze.
Gdy dowiedziałem się z policyjnej telewizji, że „Drogówka” uzyskała nowe uprawnienia, to poważnie się zastanawiam, czy nie przesiąść się do komunikacji miejskiej, zamiast podejmować stałe ryzyko spotkania z funkcjonariuszami w białych otokach.
Według właśnie co uchwalonej przez Sejm ustawy, to Policjant drogowy będzie niebawem równocześnie prokuratorem i sędzią w jednej osobie, gdyż brak zatrzymania się do kontroli drogowej staje się większym przestępstwem niż zrabowanie ze Skarbu Państwa trzech miliardów dolarów. Ucieczka przed pościgiem policji stanie się groźniejsza od udziału w aferze Amber Gold, a dyskusja z policjantem może skutkować natychmiastowym aresztowaniem za obrazę majestatu „Drogówki”.
Z pozoru te nowe uprawnienia białych czapeczek wydają się słuszne, ale przy założeniach, że wszyscy funkcjonariusze Policji są ideałami o wysokim współczynniku inteligencji i poczuciu sprawiedliwości dorównującemu mądrości Salomona. Z uwagi na fakt wcale nie tak rzadkiego łamania przepisów przez niektórych funkcjonariuszy, to te nowe uprawnienia są bardzo niebezpieczne dla przeciętnego kierowcy.
Osobiście zdarzyło mi się nie zatrzymać do kontroli drogowej w sytuacji gdy wiozłem na pogotowie ratunkowe osobę w stanie zagrażającym jej życiu i potem musiałem gęsto tłumaczyć się mimo, że funkcjonariusz widział jak wnoszę na rękach dziecko pogryzione przez psa. Całe moje szczęście, że lekarz potwierdził, że był to stan zagrażający życiu.
Innym razem jechałem spokojnie przez miasto nie wiedząc, że jadący za mną nieoznakowany samochód, to drogówka z kamerą i zostałem zatrzymany przez blokadę dwóch radiowozów pod zarzutem, że unikam kontroli. Okazało się, że dzielni funkcjonariusze po cywilu ścigali kogoś innego, kto im uciekł, a moja rejestracja ma identyczne litery i identyczne aż cztery pierwsze cyfry. Miałem szczęście, bo gdy zaproszono mnie na prezentację policyjnego filmu, to zauważyłem to, czego nie dostrzegli podekscytowani cywile i gdy zwróciłem uwagę, że ścigany samochód skręcił w drogę, z której ja wyjechałem, to oficerowie operacyjni uruchomili „stopklatki” i wtedy dopiero stwierdzili „o…k….., rzeczywiście ostatnia cyfra rejestracji jest inna!”
Cywile odjechali, ale funkcjonariusze z białymi otokami kontynuowali jeszcze przez pół godziny kontrolę moich dokumentów i mojego samochodu. Gdy niczego nie znaleźli, to najbardziej inteligentny z nich powiedział mi na odchodne: „Ma pan dzisiaj szczęście”… Gdyby wtedy obowiązywało obecne prawo, to zanim zdążyłbym cokolwiek wytłumaczyć, to już byłbym aresztowany za … ucieczkę przed Policją w cywilu!
Zaznaczam, że mam zaufanie do większości formacji Policji w Polsce z jednym wszakże wyjątkiem! Nie mam zaufania do „Drogówki”! Uważam, że nowe nadzwyczajne uprawnienia dla białych otoków połączone z drastyczną penalizacją kierowców są niebezpieczne nie tylko dla demokracji, ale przede wszystkim dla kierowców nie noszących mundurów.
Rajmund Pollak
Foto.: pixabay.com