Wnioski z raportu pokontrolnego NIK, dotyczącego wspierania innowacyjności przez polskie państwo, napawają niepokojem. W chętnie czytanej nad Wisłą książce „Przedsiębiorcze państwo” Mariana Mazzucato stawia tezę, że środki publiczne muszą być aktywnie wykorzystywane do kształtowania polityki innowacyjnej państwa, ponieważ, jak argumentuje autorka, pozostawienie tej sfery jedynie wolnorynkowej konkurencji i firmom sektora prywatnego może przynieść negatywne skutki.
Na poparcie swojej tezy Mazzucato przywołuje m.in. przykład historii iPhone’a, którego kluczowe podzespoły stanowią wynik badań finansowanych przez państwo, badań, których sfinansowaniem nie były zainteresowane żadne prywatne przedsiębiorstwa. Biznes bowiem zainteresowany jest nie demonstratorami technologii, ale oczekuje działających rozwiązań znajdujących się na najwyższych poziomach gotowości do komercyjnego wdrożenia. Środki publiczne w procesie wspierania innowacji mają do odegrania ważną rolę, największym wyzwaniem jest jednak ustalenie zasad efektywnej interwencji państwa. Jak się okazuje, w Polsce proces ten pozostawia wiele do życzenia.
Z opublikowanego w minionym tygodniu raportu pt. „Wykorzystanie przez przedsiębiorców środków publicznych na innowacje i prace badawczo-rozwojowe” wynika, że o ile nad Wisłą opanowaliśmy już do perfekcji procedury transferowania (a nierzadko niestety „przepalania”) środków płynących z Unii Europejskiej (i źródeł rządowych), to niestety jeszcze bardzo wiele jest do zrobienia w kwestii ich efektywnego wykorzystania w długofalowej perspektywie. Raport jest podsumowaniem kontroli z procesu przekazywania publicznych środków przedsiębiorstwom (łącznie 15 mld złotych) w celu podniesienia poziomu ich innowacyjności. Należy w tym miejscu podkreślić, że w okresie, który objęła kontrola, aktualnie rządząca ekipa i jej pomysły na reformę polityki innowacyjnej nie mogły jeszcze wywrzeć wpływu na wyniki.
Korzystające z programów pomocowych przedsiębiorstwa poprawiały swoją sytuację ekonomiczną, jednak zdecydowana większość z nich (24 na 30) bez wsparcia publicznego porzucała innowacyjne inicjatywy. Negatywnie oceniono również wojewódzkie programy wspierania innowacji, ponieważ te nie były nastawione na wspieranie firm wpisujących się w regionalno-branżowe specjalizacje. Sformułowano również zarzut wobec niewystarczającego wsparcia małych i średnich firm, które powinny móc osiągnąć dzięki finansowanym działaniom zdolność do globalnej konkurencji.
Zarzuty NIK dotyczące poziomu deklarowanego nowatorstwa projektów w stosunku od rzeczywistego poziomu wspartych rozwiązań są uzasadnione, podobnie jak ostra krytyka braku strategicznego podejścia do innowacji – brak ustalenia wskaźników, które miały zostać osiągnięte poprzez realizację projektów oraz brak spójnej strategii spajającej priorytety krajowe i regionalne. Z drugiej strony, wygórowane wydaje się oczekiwanie NIK, że dofinansowane projekty będą charakteryzowały się poziomem innowacyjności umożliwiającym „wykreowanie np. produktu będącego marką polskiej gospodarki”. Po pierwsze istnieje wiele form i rodzajów innowacji, które w zależności od branży mogą mieć odmienny charakter. Potoczne myślenie o innowacji sprowadza się często do utożsamienia jej z odkryciem zupełnie nowego produktu (a jeszcze lepiej jakiejś aplikacji rozwijanej przez start-up), podczas gdy innowację stanowi również bardziej efektywny sposób wykorzystania już istniejących elementów, albo wykorzystanie w dotychczasowym procesie zakupionej, gotowej maszyny (nie jej konstruowanie od podstaw). W warunkach polskiego kapitalizmu (charakteryzującego się m.in. powszechnym konkurowaniem ceną produktu, a nie jego jakością, brakiem dużych przedsiębiorstw z zapleczem badawczym i rodzimego kapitału gotowego do podejmowania ryzyka inwestycyjnego w projekty high-tech), wydaje się, że na udanie skomercjalizowane radykalne innowacje, czyli te oparte o nowe technologie i produkty trzeba będzie jeszcze cierpliwie poczekać, zadowalając się nie mniej ważnymi usprawnieniami i punktową modernizacją procesów.
Błażej Sajduk
Artykuł ukazał się w magazynie „Nowa Konfederacja”. Przedruk za zgodą redakcji. Tytuł pochodzi od redakcji PROKAPA.