Pan Janusz Korwin-Mikke miał oficjalnie usłyszeć od szefa Konfederacji pana Mentzena, że „nie będzie kandydował z list (…) w kolejnych wyborach” i w związku z tym bada „czy da się zaprowadzić porządek w Nowej Nadziei”.
Klasyka gatunku. Ten serial znany jest od dekad.
Nie znam układu sił wewnątrz Konfederacji, ale w UPR było to – do czasu – dość łatwe. JKM wyrzucał kogoś dowolną metodą; przez sąd, straż albo jakkolwiek. Często w sposób najdelikatniej pisząc niegodny postaci, którą sobą kreował. Ale liczył się cel, który wbrew głoszonemu hasłu i zapisom w dokumentach UPR, uświęcał środki.
Gdy – po podobnych ekscesach kampanijnych jak obecnie; prowokowane opowieści o narkotykach, o niepełnosprawnej dziewczynce we Wrześni w czasie prawyborów, itd – stanęła w UPR sprawa wyrzucenia JKM, w głosowaniu był remis.
Zakomunikowałem to siedzącemu w pokoju na Nowym Świecie 41 panu JKM.
Miał łzy w oczach.
Z obawy przed rozsypaniem się malutkiej partii (~1,0%) na dwie, nie przechyliłem szali na rzecz wyrzucenia.
JKM odpłacił się klasycznie – pomysłami torpedowania mnie w UPR.
Ale prezesem już nie został. Założył nowe kółko polityczne, później znowu i znowu i teraz mamy déjà vu z okolic roku 2007-2008.
Tylko sytuacja jest inna.
Ówczesna „Konfederacja” jadąca – za usilnym staraniem JKM – na zużytym LPRowskim koniu (LPR, PR i UPR) zebrała ledwo 1,3% tj 209 tys. głosów (w tym sam JKM z pierwszego miejsca w liberalnym Gdańsku ledwie 3.640 głosów, tj 1,74% głosów oddanych na komitet w całej Polsce) .
Dzisiejsza Konfederacja ma 1,55 mln głosów i posłów, a JKM startując z pierwszego miejsca w swoim odwiecznym, macierzystym okręgu uzyskał dopiero trzeci wynik i jest poza Sejmem. (9939 głosów, tj 0,64% oddanych w Polsce na Konfederację)
Dziś odejście za JKM nawet części sympatyków, bez pieniędzy, mediów, Sejmu i nawet „cudowne” zebranie podpisów, wystawienie list wyborczych i zabranie 200-300 tys wyborców Konfederacji w wyborach na wiosnę – ciągle niewiele zmieni.
I JKM znając choćby historię pana Le Pen’a o tym doskonale wie, albo się oszukuje.
Szansa na dogadanie się ze słynną pożeraczką mandatów poselskich Konfederacji – partią PJJ pana Piecha, związanego stołkami z Lewicą poprzez spółki miejskie – oczywiście istnieje. Wyborcy PJJ łykną wszystko.
Podobnie – gdy dojdzie co do czego – jakieś rozmowy z okruszkami od pana Stanisława Żółtka (niegdyś poróżnionego z JKM), a może nawet z BS.
Do tego dochodzą jutuberzy o nieznanej realnej mocy sprawczej i osoby, które tu i tam przewijały się w okolicach JKM.
Jest też drobne środowisko żyjące biznesowo ze sławy JKM – dla niego JKM „na topie” to istotna sprawa.
Pozostaje pytanie o ruch pana Grzegorza Brauna. Jeśli miałbym obstawiać – sądzę, że zostanie w Konfederacji i spróbuje poprawić pozycję finansową i decyzyjną Korony.
Pewne oznaki poprawy już widać, jak choćby przywrócona obecność informacji na stronie https://konfederacja.pl
Jest i pan Braun i posłowie Korony, i obecność z reguły trzech przedstawicieli każdego z nurtów Konfederacji na konferencjach prasowych. Tak trzymać!
Zresztą pozostanie Korony w Konfederacji byłoby dla dobra całej Konfederacji – by neutralizować wpływ PJJ na wyborców.
Nie bez znaczenia – a może jest ono pierwszorzędne – jest też pytanie o rdzeń Konfederacji, o jej cele i środki.
Czy wygra kombinatorstwo, „lobbing” za opłatą, krętactwo, oszustwa i wieczna wojna o wpływy wewnątrz, czy jednak można liczyć na jakiś poziom moralnego odrodzenia w stosunku do bandy czworga?
Czy wewnętrznym życiem Konfederacji rządzić będą jasne i przestrzegane zasady, czy kolesiostwo, haki i oszukiwanie jednych przez drugich – czyli norma politycznego życia?
Czy jednym będzie wolno wszystko bez reguł, a inni będą sekowani i czy poczucie wspólnego działania fair przeważy?
Wszystko przed nami – zachwalany tu często wolny rynek pokaże. Oby z domieszką respektowanych chrześcijańskich zasad, które przywołuje często choćby pan Bosak.
A nam, wyborcom, pozostaje wierzyć, że nasi wybrańcy prócz myśli o swoich korytkach małych i dużych, prócz swoich wad, prócz swoich ambicji, mają jeszcze coś – o czym nas nieustannie zapewniają: miłość do Ojczyzny, troskę o dobro wspólne i trochę oleju w głowie.
My też mamy wybór – zawsze możemy im pokazać w dniu wyborów, że ich upubliczniane swary przestały nas już wabić i bawić.
Wojciech Popiela