Portal Forsal.pl zamieszcza interesujący artykuł na temat konsekwencji jakie w wyniku nadmiernych rządowych interwencji w związku z kryzysem finansowym mogą nastąpić w przyszłości…
„Skąd architekci polityki gospodarczej mogą mieć pewność, że katastrofa finansowa wkrótce się nie powtórzy, skoro wygląda na to, iż nie mieli pojęcia, że jej pierwsza fala w ogóle wystąpi?
Odpowiedź na to pytanie nie jest szczególnie uspokajająca. W istocie ciągle istnieje ryzyko, że kryzys finansowy po prostu jest w stanie uśpienia i powoli przeobraża się w kryzys zadłużeniowy.
Tak czy owak, główną przyczynę większego niż parę miesięcy temu zaufania większości inwestorów stanowi fakt, iż rządy na całym świecie rozpostarły pod znaczną częścią systemu finansowego obszerną sieć bezpieczeństwa. Jednocześnie zafundowały one gospodarkom pchnięcie w górę za pomocą ogromnego deficytu budżetowego; z kolei banki centralne obniżyły stopy procentowe prawie do zera.
Czy jednak polityka generalnego zwiększenia roli rządów może stanowić ostateczną odpowiedź? To rządowe zabezpieczenie działa, bo podatnicy mają głębokie kieszenie – ale przecież jest w nich jakieś dno. No a kiedy rządy, zwłaszcza dużych państw, wpadają w kłopoty, to już żadnej siatki ochronnej nie ma. Na całym świecie dług publiczny sięga dziś poziomów, występujących zwykle tylko w następstwie wojen, jest więc całkiem oczywiste, że bieżąca strategia nie jest do utrzymania.
Skoro jest nie do utrzymania, to jak długo może nawarstwiać się zadłużenie? Nie wiemy. Ekonomiści akademiccy wynaleźli użyteczne narzędzia, służące przewidywaniu, jakie gospodarki są najbardziej podatne na kryzys finansowy. Choć jednak jesteśmy w stanie zidentyfikować ich punkty zapalne, to ustalenie terminu ich uaktywnienia się jest całkowicie niemożliwe.
Prognoza wybuchu
Nasze modele pokazują, że nawet gospodarka ogromnie „przelewarowana” może – w teorii – znosić tę sytuację przez lata, nawet przez parę dziesięcioleci, bez załamań i pożarów. To wszystko sprowadza się ostatecznie do zaufania i koordynacji oczekiwań, które z kolei zależą od kaprysów ludzkiej natury. Możemy zatem stwierdzić, które kraje są najbardziej narażone na kryzys, ale prawie niemożliwe jest dokładne określenie, gdzie i kiedy on wybuchnie.
Dobrą analogię stanowi tu przewidywanie ataków serca. Osoba otyła, z wysokim ciśnieniem krwi i wysokim poziomem cholesterolu jest – statystycznie biorąc – znacznie bardziej narażona na poważny atak serca czy na udar niż człowiek, którego organizm nie ma tych słabych punktów. Ale ludzie z grupy wysokiego ryzyka często przeżywają dziesiątki lat bez żadnych problemów, a osoby, które wydają się pod tym względem mało zagrożone, też są podatne na ataki serca.
Oczywiście, wnikliwe badania dostarczają potencjalnie wielu użytecznych informacji, zapobiegających atakom serca. W ostatecznym rozrachunku przydają się one tylko wówczas, gdy taka osoba jest leczona i jeśli podejmie trud zmiany swojego stylu życia.
Tak samo jest z systemami finansowymi. Dobry ich monitoring przynosi informacje, które są użyteczne – pod warunkiem że się na nie reaguje. Niestety, żyjemy w świecie, którego systemy polityczne i regulacyjne są często słabe i krótkowzroczne.
W zasadzie żadna gospodarka nie jest uodporniona na kryzysy finansowe – niezależnie od tego, jak silnie inwestorzy i przywódcy starają się przekonać samych siebie, że jest inaczej: Carmen Reinhart i ja pokazujemy to w naszej nowej książce, ironicznie zatytułowanej „Tym razem jest inaczej: osiem wieków finansowego szaleństwa” (This Time is Different: Eight Centuries of Financial Folly). Obecnie mamy do czynienia z kolejnym szaleństwem z serii „tym razem jest inaczej”, co polega na tym, że rządy całe zadłużenie biorą na swoje barki, a reszta z nas nie musi się o to martwić.
Rządowa niewypłacalność
Ciągle się nas zapewnia, że rządom nie grozi niewypłacalność. Tak naprawdę jednak rządy na całym świecie z zadziwiającą regularnością stają się niewypłacalne, co przejawia się bądź wprost, bądź poprzez inflację. Nawet Stany Zjednoczone w latach 70. XX wieku poważnie zmniejszyły swoje zadłużenie za pomocą inflacji, a wcześniej, w latach 30. obniżyły wyrażoną w złocie wartość dolara z 20 do 34 za uncję.
Na dziś dobra wiadomość jest taka, że kryzys będzie hamowany dopóty, dopóki będą się zwiększać rządowe kredyty. Złą natomiast wiadomość stanowi to, że narastanie w takim tempie długu publicznego może w ciągu paru lat z łatwością doprowadzić do drugiej fali kryzysów finansowych…”
Kenneth Rogoff
tłum. AG
Czytaj całość…
Źródło: www.forsal.pl
Polecamy również materiał MP3 dotyczący tego samego tematu:
Rafał Wójcikowski – „Czeka nas bankructwo świata zachodniego…”