Cały obecny kryzys paliwowy i galopujące ceny ropy naftowej można łatwo rozwiązać masowym wprowadzeniem do produkcji samochodów elektrycznych. Kłamstwem jest twierdzenie, że poziom obecnych technologii nie pozwala na uruchomienie montażu, dostępnego cenowo dla przeciętnego obywatela, samochodu elektrycznego. Nikt nie ma odwagi powiedzieć, że silnik elektryczny jest tańszy w produkcji aniżeli silnik spalinowy.
Niewiele pism fachowych ujawnia, że samochód elektryczny jest znacznie prostszy w obsłudze, aniżeli samochód z silnikiem spalinowym. Lobby paliwowe jest tak potężne, że nawet przemilcza się bezkonkurencyjność ekologiczną silnika elektrycznego. Straszy się laików ciężarem i wielkością akumulatorów, a przecież w tym zakresie, zastosowana już w kosmosie technika, zapewnia możliwość całkiem przyzwoitego zmniejszenia gabarytów baterii.
Nie mówi się o tym, że posiadacz samochodu elektrycznego większość życia spędza w pobliżu miejsca zamieszkania i nie potrzebuje wcale, aby zasięg jego samochodu elektrycznego był większy aniżeli 350 km .
Fachowcy od motoryzacji nie piszą o niższych kosztach eksploatacji takiego samochodu, bo odpada konieczność wymiany oleju silnikowego, świec zapłonowych, filtru oleju, katalizatora, rury wydechowej, wtryskiwaczy, gaźników, zaworów, tłoków, pierścieni tłokowych, cewki zapłonowej, alternatora, głowicy cylindrów itd. itp.
A jaki komfort jazdy! Cichuteńko, bez smrodu benzyny i spalin…
Dlaczego zatem w sejfach największych koncernów samochodowych leżą schowane nowoczesne konstrukcje zarówno silników elektrycznych jak i akumulatorów nowej generacji? Otóż chodzi o interesy koncernów paliwowych, które przestałyby zarabiać krocie na sprzedaży benzyny, ropy, olejów silnikowych i produktów ropopochodnych. To tylko globalna oligarchia petrodolarów hamuje rozwój motoryzacji.
Ucierpiałyby również globalne koncerny samochodowe, bo spadłaby sprzedaż silników spalinowych, filtrów oleju i filtrów powietrza, uszczelek odpornych na oleje silnikowe, katalizatorów, układów wydechowych, świec zapłonowych, alternatorów, pierścieni tłokowych, korbowodów, wałków rozrządu itd. itp. Oczywiście wzrosłoby zapotrzebowanie na miedź, ołów i srebro i trzeba byłoby znowu uruchomić zamykane do niedawna masowo fabryki akumulatorów.
Jednak bilans byłby korzystny zarówno dla środowiska naturalnego jak i rozwoju technologii motoryzacyjnej, bo silnik elektryczny w samochodzie osobowym otwiera nowe możliwości unowocześnienia całego przemysłu.
To byłby taki przeskok jak zamiana liczydła na kalkulator .
Rajmund Pollak
Foto. http://www.samochody-elektryczne.pl/
A najważniejsze jest to, że wygasłyby konflikty w Afganistanie, Libii, Tunezji i gdzie tam jeszcze znajdują się złoża ropy. Polska nie płaciłaby kar za dwutlenek węgla. W niektórych krajach pewnie jeszcze używa się liczydeł ale i komputerów, jednakże biznes liczy się przede wszystkim. Możemy tylko sobie pomarzyć o elektrycznym samochodzie, koncerny naftowe i rurociągi nie dopuszcza do takiej „fanaberii”
„Polska nie płaciłaby kar za dwutlenek węgla”? A ta energia do akumulatorów to by się brała z powietrza?
Słuszna uwaga. Samochód elektryczny może być niewiele sprawniejszy od spalinowego, jeśli w ogóle, gdy weźmie się pod uwagę wszystkie etapy przemiany energii, od energii pierwotnej zawartej w węglu lub ropie naftowej, po energię napędową, a nie tylko porówna sprawność silnika spalinowego z elektrycznym. Poza tym raczej trudno uwierzyć w jakieś lobby naftowe blokujące wprowadzenie tych samochodów na szerszą skalę, zważywszy na to kto jest obciążany coraz wyższą akcyzą, a kto otrzymuje coraz wyższe dopłaty. Raczej lobby wielkich producentów, którzy nie dopuszczają do użytku wszystkiego co nie „homologowane”, bez względu na rodzaj napędu.
Porównanie technologii na podstawie tylko konstrukcji silnika jest idiotyczne.
Jest oczywistym, że silnik elektryczny jest dużo mniej skomplikowany i lepszy do napędzania urządzeń. Jedną z jego zalet jest niezwykle proste i płynne sterowanie mocą.
Jednak energia do akumulatorów musi być z gniazdek a w gniazdkach to ona się nie wiadomo z skąd nie pojawia.
Polska bodajże 90% energii elektrycznej wytwarza z węgla. To wszystko trzeba brać pod uwagę.
@ Win
Niech Pan swoim niedouczeniem nie obraża innych ! Co Pana zdaniem w samochodzie wytwarza spaliny oprócz silnika ?
benzyna z baku i ciecze z chłodnicy, a nawet spryskiwacze też wytwarzają co nie co.
@ Kamil
Opary proszę Pana to jest jednak coś innego aniżeli spaliny !
Jak Pan oddycha, to też Pan wytwarza dwutlenek węgla i UE wkrótce też pewnie go opodatkuje .
Ciekawe, gdzie schowano to co odkryl Tesla.
Kiedyś czytałem obliczenia emisji CO2 z samochodu spalinowego i elektrycznego. W Polsce emisja jest dokładnie taka sama. Chodzi o wytworzenie odpowiedniej ilości prądu, na zasilenie samochodu. Prąd w Polsce to węgiel.
Ale ja tam nie wierze w ten cały CO2-szwindel więc akurat mnie to nie rusza. W mieście gdzie nadmiar samochodów powoduje zanieczyszczenie środowiska w skali mikro to jest odczuwalne ale nie na skalę globalną. Dlatego w mieście elektryki były by świetnym rozwiązaniem. Dobrym rozwiązaniem był by zestaw, elektryk + ładowarka (wiatr+słońce) rozstawiana w przydomowym ogródku, gdzie by się samochód ładował w czasie postoju. To taki mój pomysł. 🙂
A tak na serio, mamy też problem sprawności akumulatorów, oraz ich utylizacji. Akumulatory czy baterie są wrażliwe na skrajne temperatury. Podczas mrozu ich wydajność spada czasem poniżej 30%, podczas upału również spada (dokładniej liczby % nie pamiętam ale chyba z 50%). Duża masa akumulatorów to dodatkowo problem z wyważeniem pojazdu.
Lepszym rozwiązaniem niż elektryk ładowany w gniazdku był by samochód na ogniwa wodorowe. Tylko ten wodór też trzeba jakoś wytworzyć a do tego potrzebna jest energia, którą mamy w większości z węgla. Problem bezpiecznych zbiorników został już dawno rozwiązany. Wystarczyło by opracować tani sposób wytwarzania wodoru.
Są też paliwa alternatywne do silników spalinowych, stare proste diesle latały na najgorszej jakości oleju, włącznie z kuchennym.
Starsze benzyny śmiało pracują na wszelkich mieszankach łatwopalnych. Problem smarowania takiego silnika też dawno jest rozwiązany.
Pytanie czy się to opłaca?
@Marko Co z wynalazkami Tesli? CIA sobie przywłaszczyła.
Ja nie mam nic przeciwko silnikowi elektrycznemu, ale proszę o konkretny przykład, jak takim pojazdem przejechać 600 km, po czym naładować baterie w 5-10 minut i przejechać kolejne 600 km. Jako że jeżdzę na takie odległości, bez tego nie wyobrażam sobie przesiadki.
@ Piotr
Akumulatory będzie się wymieniać w drodze na odpowiednich stacjach, tak jak kiedyś konie w dyliżansach .
@Rajmund Pollak
To rozwiązanie mi osobiście nie odpowiada, gdyż rodzi wiele dodatkowych problemów, np. jak zapewnić, aby na każdej stacji znajdowały się wszystkie typy akumulatorów do wszystkich rodzajów pojazdów. Albo zamienią mi nowy akumulator na stary i zużyty, czy też dobrej marki na kiepską ? Poza tym jestem osobą niepełnosprawną i nie mam siły, aby unieść ciężki akumulator. Mimo wszystko nadal nie dysponujemy znaną technologią szybkiej regeneracji ogniw oraz wydajnego jej magazynowania w dużych ilościach w stosunkowo małej objętości. Być może taka technologia istnieje, ale to tylko nasze domysły. Pozdrawiam.
Comments are closed.