Onet .pl przytacza na swoim portalu opinie internautów na temat dyrektywy żarówkowej UE, która od 1 września br. obowiązuje również w Polsce. Oto co czytamy…
„Nienaturalne światło, niemożność zastosowania ściemniacza, duży pobór energii przy krótkotrwałym włączaniu, a nawet powodowanie migreny – są to według Was wady żarówek energooszczędnych.
Dyrektywa Komisji Europejskiej, na mocy której od 1 września 2009 z naszych sklepowych półek zniknęły tradycyjne żarówki o mocy 100 W (do 2012 znikną nawet najsłabsze), zbulwersowała blogerów Onet.pl. A. Vysotsky pisał: „W organizmie politycznym aspirującym do miana najbardziej demokratycznego stosuje się rozwiązania narzucające i przymusowe, typową stalinowską urawniłowkę, zamiast stosować mechanizmy rynkowe”. Wtórował mu Paweł, pisząc o ekofaszystach i lobby producentów żarówek: „UE narzucając państwom członkowskim głupią dyrektywę zapewniła zwiększenie dochodów producentów żarówek energooszczędnych, którzy przez najbliższych kilka lat nie będą musieli w żaden sposób obniżać cen swoich produktów, a tym bardziej wydawać pieniędzy na reklamę”.
Sprzedawca w hipermarkecie budowlanym udzielał fachowych rad na temat tego, co robić po wejściu dyrektywy w życie: „Cóż to oznacza dla klienta? Albo konieczność zrobienia zapasów zwykłych żarówek powyżej 75 W, albo przestawienie się na żarówki energooszczędne. W październiku, najpóźniej w listopadzie żarówki matowe i powyżej 75 W znajdą się na wyprzedażach”. „Gwarancja na żarówki wynosi dwa lata. Sugeruję skserowanie paragonu i zachowanie go na wypadek, gdyby się nam żarówka przepaliła w ciągu dwóch lat.  Tym sposobem można zaoszczędzić parę groszy” – pisał dalej. W notce pt. „Tajemnice żarówek” udzielał fachowych wskazówek odnośnie symboli na opakowaniach.
To nie ekonomia domowego budżetu jednak, lecz inne czynniki sprawiły, że brak możliwości wyboru pomiędzy żarówką klasyczną a energooszczędną spotkał się ze zmasowaną krytyką.
Po pierwsze – nienaturalna barwa światła, zauważona między innymi przez A. Vysotsky’ego: „Nawet najdroższe »żarówki« energooszczędne nie są tak zdrowe jak klasyczne żarówki ze względu na specyfikę emitowanego światła. Nie nadadzą się ani dla malarza, ani dla nikogo, kto chce widzieć naturalne kolory i »czuje« barwy […]Do lampki przy biurku, do pracy i czytania, stosuję klasyczne żarówki 60 lub 75 W. Wolę zapłacić kilka groszy więcej za prąd niż okuliście”.
Po drugie – zawarte w żarówkach związki rtęci: „w przypadku pęknięcia takiej ekologicznej żarówki należy unikać bezpośredniego kontaktu z jej kawałkami, a sprzątać je można jedynie w grubej gumowej rękawicy. Jakby tego było mało żarówki energooszczędne w przypadku przebywania w zbyt bliskiej od nich odległości otrzymuje się w »prezencie« naprawdę sporą dawkę promieniowania ultrafioletowego” – pisał Paweł, wyliczając ponadto pozostałe wady żarówek energooszczędnych: ich działanie może u niektórych osób wywoływać, migreny, wysypkę bądź obrzęki.
Po trzecie – brak oszczędności przy krótkotrwałym świeceniu i niemożność ściemnienia, jak pisał dalej Paweł: „Włączanie ich na chwilę jak choćby podczas konieczności korzystania z WC czy łazienki powoduje, że zużywają one zdecydowanie więcej energii niż tradycyjna żarówka”….”
Cały tekst na Onet.pl…