Z prof. Kenem Schoollandem, wykładowcą Hawaii Pacific University, który za tydzień będzie gościem Fundacji PAFERE, rozmawiają: Paweł Toboła-Pertkiewicz i Konrad Rajca

My, wolnorynkowcy, doskonale zdajemy sobie sprawę, iż to nie kapitalizm i nie wolny rynek są odpowiedzialne za obecny kryzys finansowy, ale ich brak, doprowadził do obecnej sytuacji. Pytanie jakie się nasuwa to do czego może doprowadzić ciągłe zrzucanie winy za obecny kryzys na kapitalizm. Czy widzi pan w niedalekiej przyszłości szansę dla wolności gospodarczej, skoro ma ona tak złe skojarzenia?
Ciężko jest to przewidzieć. To tak jakby odczytywać przyszłość z kryształowej kuli. Oczywiście zdecydowana większość polityków, dziennikarzy i ekspertów wmawia ludziom, że mamy do czynienia z bankructwem kapitalizmu i że kryzys obnażył nędzę liberalizmu. Według nich jedyną receptą jest więcej władzy w ich ręce i jeszcze większa kontrola życia gospodarczego. Sęk w tym, że ludzie żadnej z tych grup nie wierzą i są bardziej otwarci na inne opinie. W tym widzę szansę dla nas, wolnościowców i dlatego jestem optymistą. Wydaje mi się, że nie ma co siedzieć z założonymi rękami i rozpaczać, tylko wziąć się do roboty i przekonać miliony ludzi, że to właśnie rynek jest ratunkiem i remedium na kryzys.
Pan jest optymistą, ale większość Amerykanów wierzy chyba jednak ludziom z establishmentu. W listopadzie wybrali na prezydenta Obamę, który tylko zwiększa ingerencję państwa w gospodarkę. Przecież biliony dolarów pompowanych w gospodarkę nie są rozwiązaniem, lecz pogłębianiem kryzysu. Jaka w związku z tym jest pana opinia na temat programu ekonomicznego nowego prezydenta?
Co do wielkości wsparcia, jakie jest udzielane przez państwo, to sumy osiągnęły taką skalę, że powoli zaczyna się to nie mieścić w głowie. Dziś mówi się już o bilionach dolarów, podczas gdy jeszcze rok temu sama chęć udzielenia miliarda dolarów pomocy wywołałaby krwawą łaźnię. Czy taki program jaki ma Obama będzie rozwiązaniem obecnych problemów? Odpowiem panom w następujący sposób: czy transfuzja krwi z prawego ramienia do lewego w czasie której znaczna jej część ląduje na szpitalnej podłodze polepszy komfort pacjenta? W mojej opinii analogiczna polityka rządowa chcąca ratować tych, którzy byli swego czasu najbardziej nieodpowiedzialni, tylko przedłuży kryzys. Wielu ludzi powinno znaleźć się w więzieniach za oszustwa, których się dopuścili, ale rządowi oficjele nigdy do tego nie dopuszczą, bo gdyby do tego doszło, oni znaleźliby się w pierwszej kolejności wśród aresztowanych.
Czy widzi pan jakikolwiek pozytyw w programie Obamy?
przygodyjonatana_frontDarzę szacunkiem Obamę, bo jest prezydentem mojego kraju, ale wydaje się być również dość wytrawnym graczem politycznym, do pewnego stopnia nawet charyzmatycznym. Kombinacja tych cech może przynieść pewną szansę Ameryce. Mój optymizm odnośnie możliwości wolnorynkowych reform wynika z tego, że mam w pamięci, kto dokonywał w innych krajach tego typu reform. Prawica i konserwatyści mówią o wolnym rynku, ale jak przyjdzie co do czego, to powiększają interwencjonizm. Z kolei lewica jest bardziej pragmatyczna; mówi o redystrybucji i opiece, ale w rzeczywistości zdaje sobie sprawę, że wszystko to kosztuje i osłabia gospodarkę. Dlatego, gdy dochodzą do władzy okazują się bardziej rynkowi niż „wolnorynkowcy”. Tak było chociażby w Nowej Zelandii. Przeregulowaną gospodarkę sprywatyzowała Partia Pracy, podobną do naszej dzisiejszej sytuacji w rolnictwie, rozwiązano tam w 3 miesiące likwidując subsydia. Nowa Zelandia stała się w tej dziedzinie najbardziej konkurencyjną gospodarką na świecie. Podobne reformy miały miejsce pod rządami laburzystów w Wielkiej Brytanii. Retoryka Blaira była zupełnie inna niż dokonania.
Prezydent Obama mówi szlachetnie, że chce skończyć z korupcją w rządzie i biurokracji waszyngtońskiej. Fajnie. Ale jak do tej pory poza mówieniem o tym, w parze z tym nie idą żadne działania. Wręcz odwrotnie – to on podpisał pakiet wsparcia dla 8000 specjalnie forowanych politycznie firm. To z pewnością nie jest pozytywny sygnał „zmiany”, o jakiej mówił w czasie kampanii. „Zmiana” okazała się utrzymaniem tyranii status quo. Powstrzymałbym się jednak przed ostateczną oceną jeszcze jakiś czas. Wszak jest on jedynie człowiekiem i niewykluczone, że w pewnym momencie zacznie postępować podobnie jak w przypadkach, o których tu powiedziałem.
Czy wierzy pan jeszcze w Partię Republikańską, czy jak część libertarian uważa pan, że zaprzedali się państwowym posadom i czas na jakiś nowy twór?
Ostatnie 8 lat w wykonaniu Partii Republikańskiej było katastrofalne. Mieli pełnię władzy, a mimo to doprowadzili do wypaczenia idei wolnego rynku. To jest też przyczyna tego, że wielu ludzi wciąż wierzy, iż to hasła republikanów, czyli wolność i własność, doprowadziły do kryzysu. Republikanie pokazali jednak, że są politykami, a nie ideowcami i tego faktu nie zmieni jedyna jasna postać – kongresman Ron Paul, notabene były kandydat Partii Libertariańskiej na prezydenta, który usiłował walczyć o przywództwo w partii mówiąc o pryncypiach naszego ruchu.
Oczywiście życzyłbym sobie, aby pozycja Libertarian była silniejsza. Jednak przy obecnym systemie wyborczym naszego kraju, wejście na arenę nowej partii jest praktycznie zamknięte. Stąd za ważniejsze uważam próbę oddziaływania na opinię publiczną za pomocą różnych fundacji i think-tanków. Wy macie w Polsce Fundację PAFERE, na której zaproszenie przyjadę do Polski, czy Krzysztofa Haładusa, który zdecydował się na wydanie mojej książki. W Stanach Zjednoczonych mamy mnóstwo różnego rodzaju instytutów. To właśnie pozycja, ideowość tego typu organizacji w dłuższej perspektywie czasu może pozytywnie wpłynąć na odwrócenie niekorzystnego trendu. Ludzie działający w takich organizacjach to ludzie ideowi, w przeciwieństwie do polityków. Mamy zatem przewagę moralną, a to znaczy bardzo wiele.
Mówi się, że obecny kryzys to koniec hegemonii Stanów Zjednoczonych, koniec imperium. Podziela pan te opinie?
Jestem optymistą. Dlaczego nie być? Bycie pesymistą jest prostą drogą do poddania się. Ze wszystkich poprzednich recesji i kryzysów wychodziliśmy i wracaliśmy na drogę prosperity. Nie było łatwo, ale nie poddawaliśmy się. Po tym poznaje się charakter narodu – potrafi poradzić sobie w godzinie próby. Wierzę, że nasz naród jest na tyle silny, że poradzi sobie z tym kryzysem. Pytaniem pozostaje tylko jak długo będzie on trwał, jak będzie głęboki i jak bolesny? Polityka państwa z pewnością go jedynie pogłębia, wydłuża i powoduje, że jest jeszcze bardziej odczuwalny. Mainstreamowi ekonomiści wciąż powtarzają, że zwiększone wydatki będą stymulować i napędzać gospodarkę. Skoro tak, to przecież dokładnie tę samą politykę stosowano w czasie Wielkiego Kryzysu lat 30., ale podobno pieniędzy było za mało. Potem próbowano tego samego choćby w Japonii w czasie kryzysu w latach 90., ale znów zabrakło podobno pieniędzy. Wciąż mówi się, że brakuje pieniędzy. A może po prostu nie tędy droga. Za wszystkie pieniądze jakie są na świecie nie da się kupić zdrowego rozsądku. I to jest największą bolączką naszych czasów.
Lada moment przyjedzie pan do Polski na serię wykładów. Nie jest to pana pierwsza wizyta w Polsce…
Tak, byłem w Polsce już kilka razy. Pierwszy raz natomiast przyjeżdżam do Polski na zaproszenie Fundacji PAFERE, której założyciela i prezesa, Jana M. Małka, miałem okazję poznać wiele lat temu i którego uważam za wielkiego wolnościowca i cieszę się, że w ubiegłym roku jego wielka aktywność została nagrodzona zaproszeniem do członkostwa w Mont Pelerin Society. Kilka razy byłem również na Litwie – wiem, że spora część moich przyjaciół z tego kraju wybiera się na moje wykłady do Polski. Tym razem zapewne nie będzie czasu zwiedzać Polski, gdyż program jaki przygotowała Fundacja jest wręcz ekstremalnie napięty. Tym razem spotykać się będę z polskimi studentami i uczniami szkół przekonując ich, że rozwiązaniem obecnych problemów jest wolność gospodarcza, a dla nich osobiście wolny rynek jest szansą na pozostanie wolnymi, niezależnymi ludźmi.
Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali: Paweł Toboła-Pertkiewicz i Konrad Rajca
Program wizyty Kena Schoollanda w Polsce…
28 marca 2009, godz. 19:00 – Uroczysty bankiet „Liberty Evening” w restauracji „Literatka”,
wstęp płatny: 95,00 zł od osoby (para: 160,00 zł) Szczegóły…

2 KOMENTARZE

  1. Gadanie, słowa, parole.Mieszanie łyżeczką, a nie dodanie cukru. Od ględzenia nie przybywa wolności i własności. Musi być wojna, krwawa kontrrewolucja; albo my albo lewacy. Demokratycznymi metodami i pieprzeniem, nawet przez mądrych osobników nie da się zmienić polityki i gospodarki prowadzonej przez różnej krwi leicowców. Ten Pan myli się, co do Brytyjczyków, to Pani Premier Małgorzata zmieniła i zbudowała fundamenty pod rozwój gospodarki brytyjskiej, a Blery i Browny z socjalistycznej Parti Pracy nie psuli i nie manipulowali przy gospodarce, w przeciwieństwie do ustaw związanych z moralnością i obyczajowością. Tylko wojna i oczyszczenie przez rozlew krwi może poprawić sytuację lub ją jeszcze bardziej zniszczyć.

Comments are closed.