Świątobliwy zakonnik Piotr de Murone był niezwykle szanowany za swoją skromność i pobożność, toteż kolegium kardynalskie 5 lipca 1294 roku wybrało go na papieża. Obejmując urząd papieski, jako Celestyn V, wjechał do Rzymu na osiołku i najwyraźniej źle się czując wśród władczych purpuratów, po kilku miesiącach w grudniu 1294 roku, w obecności kardynałów, złożył urząd.
Jego następca Benedykt Gaetani, który przybrał imię Bonifacego VIII natychmiast wtrącił go do więzienia z przezorności, żeby były papież w rękach jakichś ambicjonerów nie stał się narzędziem rozbijania Kościoła. Papież Bonifacy wdał się w konflikt z francuskim królem Filipem Pięknym, który oskarża go m.in. o zamordowanie Celestyna V i nienawiść do Francji. Pozyskał wpływową w Italii rodzinę Colonnów, której przedstawiciel, Sciarra Colonna wraz z Wilhelmem Nogaretem Bonifacego porwał i uwięził, a kiedy ten, założywszy tiarę, usiadł na tronie, Sciarra Colonna go spoliczkował. Wywołało to ogromne wzburzenie, a papież pod wpływem tych przeżyć po trzech dniach zmarł 12 października 1303 roku. Jego następcą był Benedykt XI, który też wkrótce zmarł na dezynterię, co zrodziło plotki, ze został otruty. Jego następca Klemens V, kanonizował Celestyna, ale przeniósł siedzibę papieską do Avinionu, zapoczątkowując okres tzw. „niewoli awiniońskiej” w historii Kościoła. Drugim papieżem, który dla ułatwienia zażegnania w Kościele schizmy wywołanej „niewolą awiniońską”, abdykował 4 lipca 1415 roku, był Grzegorz XII. Trzecim w historii Kościoła papieżem, który właśnie zapowiedział swoją abdykację 28 lutego br. jest Jego Świątobliwość Benedykt XVI.
Jak wynika z oświadczenia Benedykta XVI, przyczyną zrzeczenia się urzędu jest brak „niezbędnej siły ciała i ducha”. Już mniejsza o siły „ciała”, bo bardziej zagadkowo brzmią słowa o niedostatku „siły ducha”. Zagadkowo – bo Benedykt XVI, jeszcze jako Józef kardynał Ratzinger, dostarczył wiele dowodów posiadania siły ducha i to w stopniu znacznie większym od wielu innych książąt Kościoła. Czyż potrzebujemy lepszego dowodu, niż deklaracja Dominus Iesus, której ogłoszenie wywołało wściekłe wycie rozpanoszonego w Kościele i poza nim postępactwa, a która tylko przypominała odwieczne prawdy wiary Chrystusowej? Jeśli zatem dzisiaj Benedykt XVI uskarża się na niedostatek „siły ducha”, to czy nie jest to przypadkiem aluzja do poczucia opuszczenia ze strony tych, na których wsparcie i pomoc liczył i do poczucia osaczenia przez tych, którzy nie ukrywali wrogości do jego poglądów? Nie od rzeczy będzie przypomnienie ostentacyjnego lekceważenia, jakim również w Polsce zostało powitane jego „Motu Proprio” w sprawie Mszy św. według rytu trydenckiego, którą po II Soborze Watykańskim najpierw „zapomniało”, a potem wręcz „zakazało”.
Stanisław Michalkiewicz
Tekst ukazał się na www.michalkiewicz.pl. Przedruk za zgodą Autora.