Foto. pixabay.com

Polityczna poprawność nie tylko zakazuje używania słów „pederasta” czy „Murzyn”, ale idzie dalej: nie wolno używać słowa „normalność”, bo to stygmatyzuje tych, którzy do normalności nie pasują, nie spełniają norm. Można produkować i sprzedawać mydło do skóry suchej, tłustej, wrażliwej, alergicznej, ale mydło do skóry normalnej będzie w USA zakazane.

Normy wyznaczające porządek są oczywiście ważne, cywilizacyjnie niezbędne. Problem w tym, że zamordystyczne państwa, które od dawna opanowały naszą cywilizację, narzucają te zasady przy użyciu przemocy – i tworzą tych norm coraz więcej, szczegółowo regulując najdrobniejsze aspekty ludzkiego życia.

Stąd społeczny bunt przeciw takiemu centralizmowi, zamordyzmowi, totalitaryzmowi – bo ludzie czują się niewolnikami. Tylko że ten bunt jest głupi, nieprzemyślany, naiwny – bo ludzie buntują się przeciw normom, a nie przeciw przemocy, przy pomocy której państwo ustanawia normy. Taki głupi bunt nadal opiera się na przemocy – normy mają być zniesione, ale odgórnie, przymusowo przez państwo.

W istocie wychodzi na to samo – bo czy pod groźbą użycia siły mamy nakaz stosowania się do norm, czy zakaz, to jest to taki sam zamordyzm. Świat zachodni wariuje z głupoty, bo ludzie nie dostrzegają istoty rzeczy. A istotą jest przemoc państwa, z którą należy walczyć i którą trzeba zlikwidować. Wszelkie normy powinny być przyjmowane dobrowolnie – i wtedy wolna konkurencja dobrowolnych społeczności pokaże, które normy są sensowne, a które nie – bo po prostu społeczności bez norm, albo ze złymi normami, wyginą, albo będą marginalne. Gdy ten porządek ustanawia odgórnie aparat przemocy, to zawsze to spieprzy.

Nie ma żadnej potrzeby, by normy, jakimi są podział na dwie płcie, heteroseksualizm, monogamia i wszystkie inne zasady naszej cywilizacji, ustanawiać przemocą. Przemoc jest potrzebna tylko i wyłącznie by się bronić przed przemocą innych.

Jeśli godzimy się na to, że wszelkie normy ustanawia i wymusza państwo, to musimy się też pogodzić z tym, że to samo państwo zakaże stosowania się do tych norm – to jest fundament bycia państwowcem – czyli zgoda na to, że państwo może nakazywać lub zakazywać czego chce. Godzimy się na narzucanie norm, to musimy się zgodzić na narzucanie antynorm. A gdy się na to nie zgodzimy, to walczmy nie z normami, ale narzucaniem ich pod groźbą kary. Szaleństwo, które ogrania świat zachodu, to nie jest liberalizm, ale antyliberalizm.

Jeśli zgodziliśmy się na to, że państwo udziela ślubów, to musimy się pogodzić z tym, że będzie ich udzielać nie tylko parom normalnym, ale też nienormalnym, a nawet nie parom, ale dowolnie licznej grupie ludzi. Małżeństwa homoseksualne to nie jest skutek upadku norm i nasilającego się chaosu cywilizacyjnego, ale skutek tego, że za małżeństwa wziął się aparat przemocy.

Jeszcze lepszym przykładem ilustrującym te problemy są zasady ruchu drogowego. Istotnym celem takich zasad jest to, by unikać kolizji. A zatem w zupełności wystarczą ogólne zasady dotyczące pierwszeństwa – czyli zasady pozwalające w razie kolizji ustalić kto miał rację i jechał prawidłowo, a kto zawinił i powinien odpowiadać za wypadek. Do tego by ustanowić normy i uporządkować ruch w ogóle nie jest potrzebny żaden terytorialny monopol na przemoc, czyli państwo. Zasady pierwszeństwa na morzach i oceanach są ściśle ustalone i stosowane, mimo, że te obszary są wolne, nie ma na nich żadnych państw.

Natomiast wszelkie inne normy dotyczące jazdy śmiało mogłyby być po prostu regulaminem drogi ustanawianym przez jej właściciela – a to nie musi być totalne, centralne, wszędzie takie samo, tylko dostosowane do warunków konkretniej drogi. Właściciel drogi sam sobie ustali zasady egzekwowania swoich norm jazdy i jeśli zrobi to głupio, to po prostu zbankrutuje. Tak jak każdy port ma swój regulamin i swoją locję opisującą okoliczne niebezpieczeństwa i zasady ich omijania.

Porządek można ustanowić bez państwa, bez aparatu przemocy. Konkurować ze sobą zasadami dotyczącymi ruchu powinni właściciele dróg, a nie terytorialne monopole na przemoc, zajmujące się przy okazji milionem innych spraw, takich jak edukacja, służba zdrowia, bankowość, media etc. Normalność powinna być dobrowolna – gdy zajmie się nią państwo, to zawsze wdroży nienormalność.

Większość praw, które ustanawiają współczesne państwa to nienormalność. To, że w USA planują wprowadzić przepis karzący grzywną tysiąca dolarów za sprzedawanie zabawek dedykowanych dla chłopców lub dziewczynek, jest tak samo nienormalne, jak podatek dochodowy, obowiązek szkolny czy obowiązkowe składki emerytalne. To państwowe szaleństwo otacza nas już od dawna – to co wyprawiają ostatnio w USA to żadna nowość.

Grzegorz GPS Świderski

Tekst pochodzi ze strony Salon24. Przedruk za zgodą Autora.