Obserwując działania cesarzy finansów – bankierów centralnych – po raz kolejny, niestety, musimy dojść do przekonania, że historia nie uczy.
Każdy z nas przynajmniej raz, w szkole, otarł się o filozofię Heraklita. Panta rhei będące kwintesencją koncepcji zmieniającego się świata nie działa jednak w świecie bankierów centralnych. Dlaczego w przypadku polityki monetarnej wchodzimy do tej samej rzeki a woda w niej ta sama … inflacyjna? Czerpiąc pełnymi garściami z hydrologii finansów jesteśmy skazani po raz N-ty na tłumaczenie, że woda w rzece nie płynie ponieważ nie jesteśmy unoszeni z nurtem zmieniającej się rzeki. Kręcimy się wokół osi, porwani sztucznym wirem, wywołanym na powierzchni martwego starorzecza.



Świat finansów czeka na kolejny deszcz zasilający w wodę starorzecze. To już 29 lutego. W grudniu zeszłego roku, Europejski Bank Centralny z dużym sukcesem pożyczył bankom komercyjnym około 500.000.000.000 EUR (500 miliardów lub jak kto woli 500 tysięcy milionów euro) w ramach mechanizmu długoterminowych operacji refinansujących (LTRO – Long Term Refinancing Operations). Wyrafinowana nazwa kryje za sobą bardzo prosty mechanizm skrywający źródło łatwych pieniędzy. Banki komercyjne pożyczyły z EBC pieniądze wydrukowane z powietrza (kosztujące je w skali roku cały 1%) dając jako zabezpieczenie pożyczki posiadane przez siebie obligacje państwowe (pomińmy kwestię wątpliwej jakości zabezpieczenia). Następnie ruszyły ochoczo na rynek kupując za pozyskane „pieniądze” inne obligacje państwowe (przynoszące dochodowość rzędu 6-7%) i windując ich ceny do góry. Jeżeli cena papieru wartościowego idzie do góry to rentowność (koszt tej pożyczki) porusza się w przeciwnym kierunku, sygnalizując umocnienie się danego waloru. Problem w tym, że za tymi zmianami cen nie stał popyt wynikający z przekonania, że ich prawdziwa wartość  (wiarygodność emitenta) była oceniana dotychczas za nisko. Była okazja do łatwego zysku (bez ryzyka straty) więc z niej skorzystano.
Ostatecznymi beneficjentem LTRO są bankierzy biorący w tym udział i rządy państw, stojące przed potrzebą: a) zrefinansowania istniejących już długów i b) zaciągnięcia nowych zobowiązań. Jasno widać jak słaby jest fiducjarny pieniądz. W jaki sposób miałby on pełnić funkcję środka przechowywania wartości czy środka wymiany skoro jego ilość można zmieniać w ułamku sekundy, niemal bez kosztów operacyjnych?
Państwa mają pieniądze .. więc są wypłacalne(?). W kategoriach nominalnych – tak. To widać, ale to czego nie widać na pierwszy rzut oka to inflacja. Mamy coraz więcej pieniędzy ale coraz mniej towarów i usług do kupienia po dotychczasowej cenie. Wierzyciele otrzymują zapłatę za posiadane obligacje w postaci coraz mniej wartego pieniądza papierowego. Praca „bankiera” w EBC, którego rola sprowadza się do naciśnięcia przycisku Enter i wygenerowania tych „gór bogactwa”, jest mniej warta niż praca człowieka zamiatającego ulicę przed siedzibą EBC. Za dużo w świecie finansów jest ludzi obracających wirtualnym bogactwem i odbierających co roku premie za szczególne osiągnięcia w swojej profesji. W identyczny sposób moglibyśmy wynagradzać pracowników, których jedynym zadaniem jest przelewanie wody ze szklanki do szklanki. A przecież ktoś musi ich wyżywić, wyprodukować im samochody, zbudować domy i nakarmić podczas wielogodzinnych posiedzeń poświęconych ratowaniu świata finansów. Ot nasz powszedni hokus-pokus …
Kontynuując politykę dolewania wody do starorzecza, w którym nabrzmiałym problemem nie jest brak wody a zanik fauny i flory, udało się po raz kolejny podnieść lustro wody. W sensie dosłownym lustrem wody są rynki finansowe (wyższe poziomy indeksów, wyższe ceny obligacji). Patrząc z grobli można być nawet zadowolonym, ponieważ pływający po starorzeczu kłusownicy, przebrani dla zmyły w kapoki z napisem „fair play”, zyskali więcej przestrzeni. Jak wiemy od szybszego mieszania łyżką herbata nie staje się słodsza. Tak samo do woli możemy przeciągać sieci przez obumierające wody starorzecza. I tylko tych sieci żal, bo ich producenci wyczekują na brzegu zapłaty.
Trzymajmy kciuki za hydrogeologów wieszczących, że nie wszystko jest stracone. Z podziemia przebija się żywa woda, która wcześniej czy później oczyści i połączy starorzecze z głównym nurtem rzeki. Rzeki dającej życie niezliczonym gatunkom. Rzeki niekiedy kapryśnej, nieuregulowanej ale majestatycznej.
Damian Kot
Autor jest doradcą Fundacji PAFERE. Artykuł ukazał się również w serwisie Fundacji PAFERE…
PAFERE organizacją pożytku publicznego! Wesprzyj Fundację 1 procentem! nr KRS – 0000278610

9 KOMENTARZE

  1. Tak dlugo jak dlugo nie powrocimy do pelnej wymienialnosci banknotow na zloto po stalym kursie ten sposob postepowania nie ulegnie zmianie. Zadluzanie sie bez konca powoduje koniecznosc oszukiwania wierzycieli przez placenie naleznosci dodrukowywanym pieniadzem.Jest to uklad ze sprzezeniem zwrotnym dodatnim, ktory do rownowagi dojsc nie moze. Prostym wyjsciem byloby bankructwo panstw zyjacych ponad stan co wymogloby racjonalnosc polityki platniczej (patrz odrzucenie dlugow zagranicznych i wewnetrznych przez Hitlera). Uklad przeszedl wtedy na barter i samowystarczalnosc. W efekcie Niemcy staly sie w ciagu paru lat potega swiatowa. Ale nawet obecnie mozna zatrzymac spirale dewaluacyjna w drodze umowy o pelnej wymienialnosci pieniadza glownych panstw na zloto po aktualnym kursie.

  2. Pieniadz wymieniac na zloto? A po kiego licha? Pieniadz trzeba zlikwidowac bo jedynie jest on potrzebny Lidze Oszustow do rabowania swiata i manipulacji ludzmi (raz wydrukujemy wiecej papieru – dla nas,a raz mniej – dla nich). Czlowiek zyje z konsumpcji i uzytkowania fizycznego produktu i z uslugi. System wymiany tego moze byc jakikolwiek (przeciez juz teraz w duzej czesci do wymiany dochodzi droga elktronicznego zapisu). Nic nie trzeba zastawiac zlotem czy cementem. Ilosc srodkow wymiany jest adekwatna do ilosci wytworzonego produktu i podazy uslug. Po co komus zloto? Chyba czlowiek ani na nimi nie spi ani go je. Lepszy jest dom, samochod czy lozko. Prawda czy nie?

  3. chodzi o to, że pieniądz znajdujący się w jakimkolwiek zarządzaniu państwowym/monopolowym (prywatny monopol to też monopol) zawsze będzie narażony na manipulację, inflację i rozpacz cykli koniunkturalnych. dlatego jego wartość musi być zależna od czegoś obiektywnego. nie musi być to zresztą złoto.

  4. Manipulacja to cecha panstwa politycznego. Zatem tak dlugo jak bedzie ono istnialo nie pomoze zadna forma zabezpieczen czy to zlotem czy lopatami. Cecha (i celem) panstwa politycznego jest przeciez utrzymanie wladzy przez waska grupe oszustow. To dzieje sie juz od kilkuset lat. Zamiana tego chorego tworu na panstwo gospodarcze zmienia podmiotowaść i cele. Tu sie produkuje i tworzy uslugi a nie manipuluje. Ale zamiast dawno to ucznic wszyscy wola gledzic o kiepskiej i skorumpowanej wladzy Ligi Oszustow i dawac zabawne czesto porady jak ja zmienic niz dokonac prostej czynnosci kata: cut! I po problemie.

  5. A propos cykli. Maja je kobiety ale nie gospodarka. Jest to po prostu niemozliwe. To ze tzw. nauka o ekonomii wymyslila cykle gospodarcze to tani chwyt z arsenalu propagandy oszustow majacy na celu hamowanie gospodarek swiata kiedy tylko Liga O. zauwazy, iz gospodarki maja „super ciagi” i ludziom zaczyna sie znow dobrze powodzic. Wtedy robi sie sztuczny kryzys i nazywa sie go „wystapieniem cyklu”. Zapewne wymyslil go jakis stary kawaler, ktory nigdy nie spotykal sie z kobieta…

  6. owszem, pozostaje pytanie, jak oni to robią -a robią za pomocą papierowego i zdolnego do inflacji pieniądza. Pańskie pomysły niczym się od tego nie różnią – ta domniemana liga oszustów musi się cieszyć, skoro oferuje Pan podobne alternatywy 🙂

  7. A jakie sa moje pomysly panie K? Prosze je wymienic. Mam wrazenie, ze ich pan nie zna albo nie rozumie albo celowo probuje zdyskredytowac. Niech pan zacznie normalnie myslec (trudny proces) zamiast czytac i deklamowac z pamieci intelektualne (chore) wypociony dawno juz umarlych dziadkow.

  8. No to teraz wiem, ze ich pan nie rozumiesz. Chlop z Pcima pojmuje a „mysliciel” i „filozof” nie. Dokladnie jak w komenatrzu wyzej.

Comments are closed.