(Augusto Pinochet 1915-2006)
(Artykuł opublikowany został pierwotnie w tarnowskim tygodniku TEMI w styczniu 1999 roku)
„Widmo krąży po Europie, widmo komunizmu. Wszystkie potęgi starej Europy połączyły się w świętej nagonce przeciw temu widmu: papież i Car, Metternich i Guizot, francuscy radykałowie i niemieccy policjanci” – tak Karol Marks i Fryderyk Engels, przed ponad stu pięćdziesięciu laty rozpoczynali swój „Manifest komunistyczny”, „dzieło” zapoczątkowujące procesy społeczno-polityczne, w wyniku których miliony istnień ludzkich straciło życie. Gdyby w tamtym okresie żył generał Augusto Pinochet, też zapewne znalazłby się na tej liście. Dziś patrząc na to, co dzieje się z generałem, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że – niestety – ale widmo to nie dość, że znów z podniesioną głową zaczyna krążyć po Europie, to – co gorsza – przybiera coraz bardziej realne kształty.
Legendarny chilijski przywódca, który broniąc własny naród przed plagą komunizmu i w trosce o uratowanie suwerenności swojego państwa, nie wahał się użyć wojska, staje się dzisiaj rzekomo modelowym przykładem sprawcy ludobójstwa. Tego typu zarzut w sytuacji, gdy na świecie wciąż żyją komunistyczni zbrodniarze, mający na swoich rękach krew o wiele większej liczby ludzi, dla kogoś, kto np. przeszedł przez ubeckie kazamaty, czy sowieckie łagry lub choć trochę zna historię komunizmu jest po prostu śmieszny i trudno się z nim pogodzić.
Aresztowanie generała Pinocheta paradoksalnie zbiegło się z wizytą kubańskiego tyrana, Fidela Castro, w Hiszpanii. Ta sama Hiszpania, której przywódcy jeszcze kilka tygodni temu ściskali bez żadnych zahamowań i moralnych rozterek dłoń kubańskiego zbrodniarza, domaga się wydania w ręce ich wymiaru sprawiedliwości człowieka, który dla wielu Chilijczyków i dla wielu ludzi na całym świecie, jest przykładem odwagi, męstwa, patriotyzmu i konsekwencji działania. Augusto Pinochet oskarżany jest o to, że stojąc ponad 20 lat temu na czele dyktatury wojskowej w Chile, dopuścił się zbrodni ludobójstwa.
Można się tu zastanowić, czy istnieją takie sytuacje, w których użycie wojska dla stłumienia rebelii jest zasadne. Otóż moim zdaniem istnieją. Taka sytuacja niewątpliwie wystąpiła w Chile na początku lat 70-tych. Państwo to stało wówczas na krawędzi strasznej zapaści gospodarczej spowodowanej rządami socjalisty Salvadora Allende. Chile groziło widmo komunizmu, do kraju zjeżdżały się tysiące agentów komunistycznych bojówek z całego świata, między innymi z Hiszpanii, po to, by w tym malowniczym kraju zaprowadzić „najwspanialszy z ustrojów”. Tylko dzielna postawa generała Pinocheta zapobiegła temu. Polała się krew, ale trzeba pamiętać, że wojska dyktatora, po przeciwnej stronie barykady, nie miały chłopców z procami, tylko uzbrojone w sowieckie kałasznikowy, rewolucyjne bojówki.
Sława i popularność Pinocheta, nie tylko we własnym kraju, nie byłyby jednak takie, gdyby poprzestał on na powstrzymaniu plagi komunizmu we własnym kraju i następnie spoczął na laurach. Generał okazał się tymczasem dyktatorem oświeconym. Przejęcie władzy w państwie posłużyło mu m.in. do wprowadzenia radykalnych reform wolnorynkowych. Po kilkunastu latach uczyniły one z Chile kraj przodujący ekonomicznie nie tylko na kontynencie południowo-amerykańskim, ale także jedno z najszybciej rozwijających się państw świata.
Niedoścignionym dla wielu państw wzorem stał się wdrożony za rządów Augusto Pinocheta, system emerytalny. Generał dając carte blanche grupie amerykańskich ekonomistów związanych z noblistą Miltonem Friedmanem, którzy podjęli się naprawiania zniszczonej rządami Allende chilijskiej gospodarki, doprowadził kraj do prosperity. Gdy nowy system emerytalny był wprowadzany w życie, Chile, dzięki roztropnej polityce, miało nadwyżkę budżetową. Wprowadzono ubezpieczenia kapitałowe, a zarządzanie nimi powierzono prywatnym firmom. Te zaś musiały ze sobą konkurować i zabiegać o klientów.
Każdy uczestnik programu ubezpieczeń kapitałowych ma obecnie własne konto, na którym gromadzone są jego składki. Fundusz konta podlega kapitalizacji, a wysokość świadczenia uzależniona jest od wysokości zgromadzonych na nim środków. Każdy z ubezpieczonych może, przynajmniej kilka razy w roku, sprawdzić jego stan. Obecnie, po kilkunastu latach funkcjonowania tego systemu wypłacane są już nowe renty i emerytury. Są one dwukrotnie wyższe od świadczeń nabytych w starym systemie.
My możemy na razie tylko o tym pomarzyć, choć i u nas przez kilkadziesiąt lat panowała dyktatura. Jej istotę najtrafniej chyba określił śp. Stefan Kisielewski, nazywając ją „dyktaturą ciemniaków”. Gdy zaś przed 17 laty generał Wojciech Jaruzelski, odtwórca głównej roli w ostatnim epizodzie istnienia PRL-u wydał rozkaz o wprowadzeniu stanu wojennego, nie miał przeciwko sobie – tak jak Pinochet w Chile – uzbrojonych po zęby partyzanckich bojówek. Mimo to krew również się polała, krew do dnia dzisiejszego nie rozliczona. Szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego nie miał innego celu, jak tylko utrwalać socjalizm. W ciasnym umyśle komunisty nie mogła zrodzić się myśl, by, tak jak Pinochet, pójść dalej i w oparciu o wojsko odbudować zniszczony komunizmem kraj. Stan wojenny to zmarnowanie kolejnych lat i dalsza degradacja polskiej gospodarki. Już za samo to Jaruzelski powinien stanąć przed Trybunałem Stanu.
Aresztowanie generała Augusto Pinocheta i całe zamieszanie związane z jego ekstradycją akurat teraz, trudno nazwać przypadkiem. Niemal cała dzisiejsza Europa Zachodnia rządzona jest przez socjaldemokratów. Prokomunistyczne resentymenty bardzo wyraźnie dają znać o sobie. Dlatego do komunistycznych zbrodni podchodzi się z pobłażaniem, a ich rozmiar usiłuje się bagatelizować lub, tak jak obecnie, zagłuszyć chociażby Pinochetem. Dla dzisiejszych europejskich socjaldemokratów komunizm to wciąż szlachetna idea tylko na przestrzeni lat nieco wypaczona. Dzisiejsi przywódcy państw Europy to dawni „buntownicy” z 1968 roku, dzieci-kwiaty, to pokolenie ludzi wychowanych na skrajnie lewicowych ideologiach, negujących podstawowe normy społeczne, tradycję, własność i sprawiedliwość. Dla nich Pinochet to po prostu „reakcjonista”, „tradycjonalista” i „skrajny prawicowiec”. I właśnie teraz nadarzyła się okazja, by zemścić się na nim za to, że kiedyś uniemożliwił wprowadzenie w Chile komunizmu. Może tatuś któregoś z tych dzisiejszych zachodnioeuropejskich lewaków, wymachując czerwoną flagą, już – przed ponad 20-stu laty szykował się na wyprawę za Ocean, by trochę poeksperymentować na chilijskim narodzie? Generał Augusto Pinochet skutecznie mu to uniemożliwił.
Paweł Sztąberek
(Publikacja na SP – 11 grudnia 2006)
Czytaj także:
Paweł Sztąberek – A widmo wciąż krąży…
Paweł Toboła-Pertkiewicz – Chile – najbogatszy kraj Ameryki Południowej (wywiad z Wojciechem Klewcem)
Paweł Toboła-Pertkiewicz – Gracias Generale