Do Pana Mateusza Machaja
Przeczytałem Pana tekst w miesięczniku „Opcja na Prawo” (nr 2/2003), gdzie m.in. zawarł Pan tezę, że „…masę błędów popełniają rozmaici >>wolnorynkowcy<< sugerujący, że na rynku powinno być wiele konkurencyjnych pieniędzy…”
Główne tezy tekstu Mateusza Machaja, do których odnosi się Krzysztof Mazur
„Na rynku pojawia się efekt kuli śnieżnej. Skoro ludzie wkoło sprzedają swoje usługi za jajka/mąkę/złoto, to ja również będę tak robił, ponieważ te uzyskane środki wymiany będę mógł wymieniać na inne dobra. Dlatego najpierw w całym regionie, potem wraz z postępującą „globalizacją”, na całym obszarze kraju, a kolejno kontynencie i w efekcie na całym świecie pojawia się jeden pieniądz. I rzeczywiście, jak wyraźnie pokazuje historia, efektem wieloletnich działań rynku było zaistnienie uniwersalnego pieniądza – kruszcu (a właściwie dwóch: złota i srebra). Dlatego masę błędów popełniają rozmaici „wolnorynkowcy” sugerujący, że na rynku powinno być wiele konkurencyjnych pieniędzy. Ich zdaniem im więcej, tym lepiej. Dobrym przykładem może być kosmiczna propozycja noblisty Friedricha Augusta von Hayeka, który proponował, aby każdy mógł zacząć emitować swoją własną walutę. Logiczna analiza nie wskazuje na dobrą funkcjonalność tego typu absurdalnego rozwiązania, a historia nie zna ani jednego przykładu potwierdzającego możliwość jego wprowadzenia. Sam profesor Hayek przyznał, że wszystko się zaczęło od dowcipu i dopiero później zaczął się nad tym zastanawiać poważnie (wydaje się, że Rothbard miał rację twierdząc, że gdyby nie Nagroda Nobla, F.A. Hayek nie zostałby potraktowany poważnie)”
Pozwoliłem sobie napisać, gdyż na ten sam temat dyskutowałem wcześniej z Panem, na łamach tygodnika „Najwyższy Czas”, jak widać nie za bardzo uznał Pan przedstawione przeze mnie fakty m.in. ten, że w historii pieniądza były już sytuacje współwystępowania różnych „prywatnych” walut. Sednem wolnego rynku jest, jak Pan doskonale wie, to że nie można z góry zadekretować czy ustalić jakiegoś porządku, także porządku pieniężnego, zresztą sam pan to potwierdza w zdaniu: „rynek dąży do mianowania jednego dobra pieniądzem”. No właśnie, rynek dąży ale żeby dążył to wcześniej musi mieć w czym wybierać. Zresztą przez wiele lat występował tzw. bimetalizm, a równolegle pieniądz papierowy czyli trzy rodzaje pieniądza.
Pieniądz jest towarem, chociaż sam w sobie może nie posiadać żadnej wartości (klucz też jest towarem ale bez drzwi klucze są nieprzydatne) i tak jak każdy towar podlega prawu popytu i podaży i tylko w różnorodności podaży i popytu na ten towar rynek czyli ludzie wybierają ten rodzaj pieniądza, który im najlepiej odpowiada – jak Pan widzi w różnych okresach pieniądz zmienia swoją formę.
Pewnie Pan słyszał jak niedawno na Śląsku kopalnie wydawały pracownikom bony, którymi ci płacili w okolicznych sklepach. Skoro kopalnie nie miały pokrycia na bony w pieniądzach prawnych (a tak było bo obecnie sklepy, które bony przyjmowały plajtują), to bony owe były wekslami czyli pieniędzmi, czyli kopalnie te wykreowały własny pieniądz. W Rosji firmy nagminnie płacą bonami, które praktycznie rzadko kiedy są zamieniane na pieniądze. Przykładów jest wiele.
Nie piszę, by z Panem czczo polemizować, lecz, tak jak Pan, chcę, by wiedza ekonomiczna wśród Polaków się poszerzała. Dlatego też nie należy jej wykoślawiać nawet gdyby wydawało się nam (tylko w tym wypadku), że mamy monopol na rację. Monopol, jak Pan wie, nie jest wizytówką gospodarki rynkowej.
Krzysztof Mazur
(3 marca 2003)