Pan Grzegorz Ziółkowski po raz kolejny postanowił przeprowadzić na mnie atak, choć tym razem już zdecydowanie bardziej o zabarwieniu personalnym. Tak więc jako „stręczyciel i manipulator”, „przystrojony w piórka wolnorynkowca” odpowiem ponownie i na przedstawione zarzuty.

  • Pieniądz przychodzi po to, aby usprawnić wymianę w świecie niepewnym (w świecie pewnym w ogóle nie byłoby pieniądza). Poprzez przechodzenie z ręki do ręki, ludzie wybierają dobra najbardziej rynkowe, które są najlepsze do pełnienia funkcji pieniężnych. Pieniądzem najlepszym stało się złoto i srebro i Pan Grzegorz Ziółkowski nic nie poradzi na to, że to działanie mechanizmu rynkowego tak zdecydowało. Pieniądz nie może powstać przez dekret albo przymus. Pieniądz może powstać tylko przez wolny rynek (władza nie może stworzyć pieniądza, ale może go zniszczyć) i pozycja złota jest właśnie efektem działania rynku. Twierdzenie, że złoto musi być wprowadzane autorytarnie i oferowanie mi pracy w Brukseli, abym nim zarządzał jest tyle poważne, ile mówienie, że żaba ma sierść. Rynek wybrał złoto, a o absurdalnych pomysłach autora porozmawiamy poniżej. Oprócz tego oczywiście dalej nie wyjaśnił, jak ma działać dodawanie gwoździ do ceny. I dlaczego mam pożyczać gwoździe na procent na rynku barterowym? Nie ma linka między barterem a gospodarką monetarną i naturalną zmianą systemu cen w liście autora.

 

  • Następnie autor twierdzi, że mój przykład z metalem X jest „bezrozumny”. Po czym zaczyna mówić o tym, że metal nagle mógłby przewodzić prąd elektryczny bez strat. I pyta nostalgicznie: co się wtedy okaże? To już tajemnica rynku, ale przypominam autorowi o tym, że dobro ma dwa popyty na siebie: (a) monetarny i (b) niemonetarny. Popyt (a) zależy od rynkowości i zdolności do pełnienia funkcji pieniężnych. Informacja o tym, że metal X może przewodzić prąd nagle bez strat, nie ma większego wpływu na popyt (a). Metal X dalej pieniądzem by nie został, ponieważ posiada go jedna osoba. W przypadku (a) interesuje nas rynkowość przy zastosowaniu do zadań monetarnych. Odkrycie, że metal ma jakieś specyficzne właściwości fizyczne, nie ma wpływu na talenty monetarne. Nie dość, że autor gubi okres przejściowy między barterem i gospodarką monetarną (albo nam o nim nie mówi, ale skoro tak, to jak mam z nim polemizować?), to na dodatek myli funkcje dóbr. Zastosowanie monetarne i niemonetarne.

 

  • Opisana pożyczka jest nie tyle sprzeczna, ile po prostu nie ma związku z Misesem. Autor nie proponuje nam wyjaśnienia systemu cen przy barterze i wyjaśnieniu, jak ludzie wybierają dobra na środki wymiany. A także jak się zmienia system cen w okresie przejściowym. Mises opisał teorię powstania pieniądza, czego nie zrobił autor listu? Przepraszam, jeśli do znudzenia powtarzam ten sam zarzut.

 

  • Jabłko kosztuje 3 pomidory, to cena jabłka wynosi 3 pomidory i siła nabywcza jabłka wynosi 3 pomidory. Pomidor kosztuje 1/3 jabłka i jego siła nabywcza tyle wynosi. Tak jest z milionem dóbr. Cena to wzajemna relacja. Po co mam pożyczać na rynku barterowym gwoździe na procent? Jeśli pożyczam gwoździe na rynku barterowym, to nie zmienia to natury rynku barterowego. Dalej jest barter. Autor w ogóle nie wyprowadził teorii rozwoju pieniądza (chyba mi się płyta zacięła!). Jaki to ma związek z przechodzeniem do gospodarki monetarnej? Jak ma się zmieniać przez to system cen? Gdzie tu catallaxy i rynkowość dóbr i zdolność do pełnienia funkcji pieniężnych poszczególnych środków wymiany? Wszystkiego tego brakuje w wywodzie autora.

 

  • Na koniec autor dumnie atakuje mnie, że muszę znać matematykę, aby być „analitykiem wolnego rynku”. Pewne jest to, że użyte przeze mnie sformułowanie jest właściwie. Pieniądz jest wspólnym mianownikiem cen. On nie kształtuje bezpośrednio preferencji konsumentów, bo one są i występują także na rynku bezpieniężnym. I pewne jest to, że do zrozumienia teorii ekonomii nie potrzeba matematyki, gdyż ekonomia jest prakseologią – nauką o ludzkim działaniu. O tym, że człowiek używa ograniczonych środków do realizacji pewnych celów. Nie jest to ani algebra, ani psychologia (badanie jak wybierane są cele w głowie). To badanie, jak cele są realizowane, a nie wybierane. Murray Rothbard uczył początkowo na politechnice i był znakomitym matematykiem (ukończył takie studia), ale nie napisał przez swoje życie żadnego wzoru matematycznego w swojej teorii. Śladem Misesa oczywiście. Z kolei Friedrich August von Hayek otrzymał Nagrodę Nobla z ekonomii za prace, które całkowicie opierają się na „prozie”, a nie wzorach.

 

  • Autor później mówi o zadowoleniu. Czy nie mogę się czymś zadowolić i muszę przepychać na siłę standard złota? A wiadomo, że niczego nie przepycham, tylko po prostu zostawiam decyzję jednostkom, a one wybierają złoto i srebro. To rynek tak wybrał. Nie żadna kuglarska sztuczka.

 

  • W drugim liście na koniec autor funduje nam ekonomiczne science-fiction, które nie ma szansy zaistnieć w realnym świecie. Jak wygląda ekonomiczna kalkulacja w systemie Pana Grzegorza Ziółkowskiego? Co oznacza moje pytanie? Oznacza: „jak wygląda porównanie przychodów i kosztów?” W firmie X sytuacja wygląda tak w sposób następujący. Przychody: 0,5 kilo mąki, 14 jabłek, pół baryłki ropy i obroża dla psa. Koszty poniesione: 1 kilo węgla, 2 kilo pszenicy, 3 gramy żelaza i sierść żaby. Czy ktoś widzi miejsce dla ekonomicznej kalkulacji w takim świecie? Ja nie za bardzo – zresztą widać wyraźnie na przykładzie historii, że rynek szuka jakiegoś uniwersalnego środka wymiany i najlepszego do tej funkcji. I znajduje go: kruszec. Właśnie dlatego wolny rynek zaowocował standardem złota, nie bajeczką Grzegorza Ziółkowskiego. Wprowadzenie Jego pomysłu wymaga etatyzmu, autorytaryzmu i wielu etatów (autor nie wie o tym, czy to ukrywa? Oto jest pytanie…) – wprowadzenie mojego wymaga wolnego rynku. Wybór należy do Państwa.

Mateusz Machaj