Wielu ludzi w Polsce jest przekonanych o tym, że katastrofę smoleńską spowodowali Rosjanie, a główny zleceniodawca to Władimir Putin. Jednym słowem, twierdzą oni, że był zamach. Przypuszczam, że tak myśli m.in. środowisko „Gazety Polskiej” oraz środowiska zbliżone do niego. Nikt oczywiście nie mówi tego otwarcie, może z wyjątkiem ks. Stanisława Małkowskiego, który w wywiadzie dla portalu Prokapitalizm.pl w sierpniu 2010 roku mówił o „zbrodni z zimną krwią”.
Opublikowanie raportu MAK zapewne podsyca u wielu przeświadczenie o zamachu. W internecie wciąż pojawia się sporo, mniej lub bardziej miarodajnych, analiz czy komentarzy. Część z nich jest anonimowa, choć odnieść można wrażenie, że pisane są przez ludzi mających niezłą orientację w tematyce, którą poruszają. Ta anonimowość wynika zapewne m.in. ze strachu.
Raport MAK, sposób jego przedstawienia i jego zawartość, nie tylko podsyca myśli o tym, że Smoleńsk to zamach, ale także rodzi – kto wie czy nie poważne – konsekwencje dla rządu Donalda Tuska i dla samego premiera. TVN 24 pokazała dziś sondaż, z którego wynika, że 43 procent badanych uważa reakcję premiera po ogłoszeniu przez MAK raportu za złą, a coś ponad 30 procent – za dobrą.
Pytanie, czy polityka pijaru zaczyna wreszcie obracać się przeciwko tym, którzy na niej bazują? Premier Tusk wrócił ponoć z Dolomitów tego samego dnia, kiedy ogłoszono raport, publicznie wystąpił jednak dopiero następnego dnia po 15-tej. Co robił do tego czasu? Przypuszczam (choć może się mylę), że słuchał rad swoich speców od marketingu, co robić, by wypaść dobrze. Tymczasem okazuje się, że nawet w tak zobojętniałym narodzie jak nasz, a przynajmniej w jego dotąd zobojętniałej części, zapaliło się jakieś ostrzegawcze światełko… „Ruscy jednak przegięli, a pan, panie Tusk, rżniesz tu głupa jakby się nic nie wydarzyło” – tak zapewne pomyślało wielu Polaków, na których makijaż premiera, jego płynna gestykulacja, mowa ciała i inne takie bajery tym razem nie zrobiły wrażenia.
Czyżby to początek końca?
Paweł Sztąberek
Foto. PSz/Prokapitalizm.pl
Tekst ukazał się 15 stycznia 2011 na Salon24.pl…
Oby to był początek końca. Bo polska gospodarka potrzebuje natychmiastowych reform i zmian! A rząd Tuska boi się wykonać jakiegokolwiek ruchu w obawie przed utratą punktów w sondażach – niestety.
Zacytuję Niesiołowskiego: „Jeżeli zrobimy reformy i w wyniku tych reform do władzy dojdzie pan Kaczyński, to zapewniam, że żadnych reform nie będzie”
ja dziękuję za taki rząd.
I kto na ich miejsce przyjdzie i co zrobi? Faktycznie ostatnio widać pewne symptomy spadku poparcia tylko co to może dać? Tusk już skręca sobie zabaweczki, dzięki którym będzie mógł oznajmić ludowi, że zbilansował budżet: http://mises.pl/blog/2011/01/14/lewinski-koniec-monopolu-nbp/. A jeśli to nie wystarczy, to następcy z chęcią pobawią się w tej samej piaskownicy. Bo jakże to takie światłe idee mogłyby pójść na zmarnowanie? Przecież sam guru Bernanke coś takiego robi. Ten, kto zbilansuje budżet bez żadnych cięć i podwyższania podatków (do czasu oczywiście) będzie bohaterem i ludu nie będzie obchodziło, jak to jest w ogóle możliwe. Czasami sobie myślę, że może lepiej niech porządzą jeszcze jedną, dwie kadencje, to wszystko walnie z wielkim hukiem i może wtedy coś się wreszcie zmieni.
A co na temat, o którym pisze myśli sam autor.
Pytam bo chciałbym abyśmy wszyscy brali odpowiedzialność za swoje opinie a nie zasłaniali się -w razie czego- twierdzeniami, że „ja tylko pytałem” czy ” ja tylko cytowałem”
Tusk na pewno znalazł się w trudnej sytuacji. Widać, że jakieś moce sprzysięgły się przeciwko niemu, w tym czołowe media, które dotąd go popierały: „GW”, TVN24. Nie wiem z czego to wynika. Pan St. Michalkiewicz napisałby zapewne, że „padł taki rozkaz” i że następują jakieś przegrupowania u razwiedczyków. Ja takiej pewności nie mam ale też takiej możliwości nie wykluczam. Pytanie tylko, czy to na razie ostrzeżenie pod adresem premiera czy też może powolne spychanie go z premierskiego stolca…
Ważne będzie jutrzejsze posiedzenie sejmu w którym uczestniczyć ma Tusk. Ale ono na pewno nie przesądzi o losie premiera. Takie decyzje zapadają na innym poziomie. O jego losie przesądzić mogą np. kolejne przecieki ze sprawy smoleńskiej, które pokażą rząd w jak najgorszym świetle, tak że jego obrona będzie niemożliwa i nieopłacalna z różnych powodów.
Natomiast niech Pan nie wymaga ode mnie zdolności jasnowidzenia, bo takich nie posiadam. Ale nie zdziwię się, jeśli Tusk spadnie na cztery łapy, bo bardzo umiejętnie swoją klęskę w „sprawie smoleńskiej” przedstawi jako wielki sukces.
Ale ja nie pytam o przyszłość Tuska tylko o opinię w sprawie smoleńska. Ja się tej opinii tylko mogę domyślać po tekście ale denerwujące jest takie balansowanie i zasłanianie się tym co myślą inni zamiast wyrażania pewnych swoich opinii expressis verbis. Nb. taką samą taktykę przyjmuje w swoich felietonach tak często tu przywoływany p. St. Michalkiewicz, co bardzo ułatwia w razie czego reinterpretację wcześniejszych wypowiedzi.
Co do katastrofy… Nie mam jednoznacznej opinii w tej sprawie, dlatego balansuję. Rozum mówi mi, że był to wypadek spowodowany ciągiem błędów po obu stronach, serce natomiast, że był to zamach. Skłanianie się przeze mnie na rzecz zamachu nastąpiło głównie w ostatnich dniach, po ogłoszeniu raportu MAK. Ale wciąż jest to tylko dopuszczenie do siebie w większym zakresie myśli o tym, że był to zamach, a nie pewność, że był…
Podchodząc do sprawy na zdrowy rozum, rzeczywiście wydedukować można, że Rosjanom nieopłacałoby się robić zamachu na prezydenta, który i tak miał wkrótce przegrać wybory. Jednak Rosjanie to nie tylko rozum, ale również serce, emocje, zemsta (to chyba taka słowiańska natura)…
Ale – jeśli by się uprzeć – i rozumowo da się wytłumaczyć korzyści, które Rosjanie odnieśli pozbywając się za jednym zamachem polskiego prezydenta i polskich generałów (również oficerów NATO).
Podsumowując: nie wiem skąd wielu z taką pewnością mówi, że nie było zamachu i nie wiem, skąd wielu ma pewność, że zamach był. Może posiedli jakąś wiedzę niedostępną dla takich szaraczków jak ja…
Jeszcze jedno… Zauważyłem w ostatnich dniach jeszcze jeden fakt, który trochę mnie zastanowił, ale nie wspomniałem o nim… Mianowicie zbiegnięcie się w czasie z ogłoszeniem raportu MAK, decyzji Benedykta XVI o beatyfikacji JPII. Tej informacji udało się, przynajmniej na jakiś czas, odwrócić uwagę od sprawy katastrofy smoleńskiej. Można gdybać czy i papież jest zamieszany w spisek? Spotkałem się z opinią, że papieża zaszantażowano ujawnianiem afer pedofilskich w Niemczech itp. Można w tę hipotezę wmieszać jeszcze Tomasza Turowskiego, który z ramienia polskiego MSZ przygotowywał wizytę prezydencką w Smoleńsku, ale w przeszłości był TW, udawał Jezuitę i miał bardzo dobvre relacje z Kościołem i z samym Watykanem. Może to ciąg dalszy tych macek… Ma ktoś 100-procentową pewność, że tak nie jest?
Z góry przepraszam za impertynencję, ale na litość to już nawet papież jest w to zamieszany… Czy właśnie nie tego typu insynuacje najlepiej świadczą, że mamy już do czynienia z sektą. A co do serca i rozumu to to chyba ten drugi „organ” służy do myślenia
Zapewniam Pana, że nie należę do sekty, jednak nie wykluczam hipotezy o zamachu. Mam za małą wiedzę na temat tego co się naprawdę stało, by tę hipotezę wykluczyć. Dziś w którymś programie usłyszałem mądrą wypowiedź jakiegoś wojskowego. Brzmiała mniej więcej tak: „Naprowadzając samolot kontrolerzy wprowadzili załogę w błąd. Nie wiem dlaczego to zrobili i czy zrobili to świadomie czy nie… Natomiast fakt jest taki, że naprowadzono samolot na niewłaściwy kurs i niewłaściwą ścieżkę lądowania”.
Proszę się nie dziwić, że pole interpretacji motywów są tu bardzo szerokie. MAK ponoć opublikował już w internecie pełny (?) zapis rozmów na wieży. Sam jestem ciekaw co tam będzie, choć nie spodziewam się, żeby wszelkie wątpliwości zostały rozwiane.
Co do papieża… To tylko gdybanie… Nie napisałem jednoznacznie (znów ta asekuracja – pewnie Pan odpowie…), że papież jest w to zamieszany. zwróciłem tylko uwagę na pewną zbieżność zdarzeń. Kwestia szantażu to już nie moja opinia, lecz zasłyszana… Ale zgadzam się z Panem, że przy tej hipotezie lepiej byłoby opatrzyć ją poniższym symbolem
🙂
Panie Krzysztofie Mazur, co Pan taki dociekliwy i taki dopytujący, w służbach Pan pracujesz i badasz społeczne reakcje? Historia Świata składa się z intryg i spisków oraz kontr spisków i kontr intryg. Może to nie Ruscy się zamachnęli lecz czynniki polskie i nie dla likwidacji Prezydenta (zresztą zdrajcy i dla tego go spotkała kara – marna śmierć we wraku areoplanu), lecz dla śmierci kogoś zupełnie innego. Może zrobili to amerykańce albo szkopy dla skłócenia Poliaków z Ruskimi? MAK wypowiada się na temat samolotu, który był reperowany przez rosyjska firmę podległą MAKowi, to tak jakby być sędzią we własnej sprawie. Po 9 miesiącach badania urodzono w Rosji i Polsce śmierdzący pasztet, który nic nie wyjaśnił, a namnożył pytań i wątpliwości. I dalej jest kręcone, aby zupełnie ogłupić ludzi, żeby mieli tego wszystkiego dość. Gdyby Tusk i koalicyjny rząd składał się z ludzi honoru to około 15 kwietnia byłaby dymisja całego rządu i nowe wybory. Oprócz tego wcześniej wylecieliby dowódca tego spec pułku, szef BORu i ministrowie: obrony narodowej, spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych. Ale do tego trzeba miec coś tak staroświeckiego i deficytowego jak honor i ambicje. A tego naszym politykom brakuje; i jak się wydaje to ze wszystkich obecnych w parlamencie partii. I jeszcze jedno w Rosji komunizm nie upadł, on nadal istnieje w mentalności Rosjan i w ich sposobie myslenia i postrzegania świata, tam komunizm trwa.
Do avatara: Niedawno jak zareagowałem na pochwały pewnych osób kierowane w stronę zalet PRL-u dociekliwym stawianiem niewygodnych dla tych prl-owskch tęsknot pytań, to usłyszałem w reakcji: coś ty taki nerwowy? Odpowiedziałem wtedy: to dzisiaj dociekliwość i spostrzegawczość jest już nerwicą. Z Pana/Pani wypowiedzi może wynikać, że w Polsce dociekliwym i dopytującym może być już tylko ktoś ze służb. Ja w przeciwieństwie do Pana/Pani zawsze podpisuję się swoim imieniem i nazwiskiem więc jak na zakonspirowanego wywiadowcę niezbyt to rozsądne.
Do historii dziejów: Niedawno jak zareagowałem na pochwały pewnych osób kierowane w stronę zalet PRL-u dociekliwym stawianiem niewygodnych dla tych prl-owskch tęsknot pytań, to usłyszałem w reakcji: coś ty taki nerwowy? Odpowiedziałem wtedy: to dzisiaj dociekliwość i spostrzegawczość jest już nerwicą. Z Pana/Pani wypowiedzi może wynikać, że w Polsce dociekliwym i dopytującym może być już tylko ktoś ze służb. Ja w przeciwieństwie do Pana/Pani zawsze podpisuję się swoim imieniem i nazwiskiem więc jak na zakonspirowanego wywiadowcę niezbyt to rozsądne.
Comments are closed.