Kobiety marzące dzień i noc o tym by „być jak mężczyźni”- pić, palić, przeklinać, nie rodzić dzieci, chodzić w spodniach i w mundurze, boksować, w ogóle i „robić co się chce” – i nie podzielające wszystkich z tych marzeń – wkrótce mogą się doczekać kolejnego etapu na drodze ku idylli. Media donoszą, że władza chce „podnieść i zrównać” wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, przy aplauzie „organizacji kobiecych”.
Jeśli chce podnieść, to prawdopodobnie do 67 lat. Oznacza to, że statystyczny mężczyzna wypełniający wymogi ustawy będzie odbierał resztki zabieranych mu składek zwane emeryturą o 33 procent czasu krócej. Przelicznik będzie prosty. Mężczyzna po studiach pracuje najemnie i musi oddawać olbrzymie składki przez ponad 40 lat. Liberalna władza oddaje mu resztki przez 4 lata. A właściwie nie oddaje, tylko przekazuje z pieniędzy zabranych siłą jego dzieciom z ich wynagrodzenia. Przy czym na mieście mówią, że trumnowe też będzie zredukowane, o 50 procent.
Statystyczna kobieta zaś emeryturę będzie odbierała krócej o siedem lat, tj. o 35 procent mniejszą w czasie, choć obiecują, że wyższą. Kto chce, niech wierzy. Można powiedzieć ocierając się o pewność, że według papierów ustawowych władza odda ludziom ok. 1/3 pieniędzy mniej. To chyba największe cięcie w całym budżecie. W żadnym ministerstwie nie było aż takich redukcji.
Gdyby jeszcze władza miała nieco więcej odwagi, podniosłaby wszystkim, także obecnym biorcom (konstytucyjna równość wobec prawa silniejsza niż wcześniejsze ustawowe błędy i wypaczenia), wiek emerytalny dla mężczyzn do 71 lat (to już tylko o 4 lata!), a dla kobiet do lat 80-ciu (w imię równości). To natychmiast daje olbrzymie oszczędności z racji braku wypłat i zachowaniu wpłat, można sprzedać wiele budynków po ZUS i nie trzeba opłacać tysięcy etatów tamże. Jedyne co trzeba by zrobić, to podnieść VAT do 27 pkt. procentowych dla sfinansowania odpraw pracowniczych. Ale to przecież tylko kilkaset groszy dziennie na rodzinę, jak mawia premier.
Niemożliwe? W roku 1990 średnia długość życia mężczyzny wynosiła ok. 65-66 lat. Statystyczny chłopina bez przywilejów płacił całe życie i umierał po pierwszej wypłacie emerytury. Gdyby nie dostał jej wcale umarłby może z tydzień wcześniej. Dla grawerującego tabliczkę nagrobną nic trudnego. I brutalnie okradani mężczyźni w Polsce nie pisnęli słowa. Podobnie jak milczą obecnie.
Oczywiście teoretycznie. W praktyce wiele osób korzysta z obowiązującego w Polsce prawa uchwalanego przez władzę i zaczyna pobierać emerytalne resztki wcześniej. Jednakże dura lex sed lex i można ograniczyć przywileje do mundurowych, by nie zastrzelili i górników, by w łeb nie dali kilofem. A jak podwyżka VAT nie doścignie globalnie uciekających na cypry CIT-ów to nierealne dziś stanie się prawem jutro. Tak jak podniesienie i zrównanie.
Polacy, fantastycznie wdzięczny naród, odpłacą lekką zwyżką sondaży – do 90 procent.
Co nie zmienia faktu, że cały system emerytalny w Polsce to bomba z opóźnionym zapłonem. Wyborcy nie chcą przyjąć tego do wiadomości, a władza nie chce wykładać kart na stół z racji swojej w tym roli. Przy dzietności 1,1-1,3, przy ograbieniu dwóch poprzednich pokoleń z majątku, w którym ulokowano ich składki (kasę wypłat zasilają tylko wpłaty bieżące i kredyty), przy dwóch milionach pracujących poza granicami Polski – miłych i bezbolesnych rozwiązań nie ma. Póki co widzimy przedłużanie lontu. Na kogo wypadnie bolesne „bum”?
Wojciech Popiela
Za takie teksty byłem gotów pójść za Panem nawet do boju w Puszczę Amazońską i przedmieścia Moskwy. Czemu więc nie jest Pan czynnym politykiem? Nie wie Pan nawet, jakie miał Pan wśród młodych poparcie, a i starsi woleli Pański „cool” ton od JKM…
Comments are closed.