Byłem ostatnio świadkiem dosyć interesującej rozmowy ludzi, którzy czerpią spore korzyści finansowe z uprawiania zawodu związanego ze światem ekonomii. Temat dotyczył zadłużenia Stanów Zjednoczonych Ameryki względem Chin.
Jedna ze stron twierdziła, że przecież to Azjaci trzymają w swojej kieszeni obligacje USA i gdyby zechcieli nagle wszystko odsprzedać, to zrujnowaliby struktury finansowe największej gospodarczej potęgi świata. Niby szalenie słuszna uwaga, na którą oponent, którym była kobieta na co dzień pracująca w szanowanej instytucji odpowiedziała, że wystarczy podwyżka podatków i Amerykanie mogą spać spokojnie!



Wszystko to prawda, jednak pomyślałem sobie, jak łatwo w dzisiejszych czasach wybitni ekonomiści korzystają z tego zabiegu, a co ciekawsze w jak łatwy i prosty sposób przechodzi im przez gardło ten prosty przecież zabieg wyciskania z ludzi pracujących ostatnich pieniędzy, które mogłyby posłużyć na rozwój przedsiębiorstwa, zatrudnienie pracownika, czy choćby nawet sferę konsumpcyjną. Niestety zamiast nakręcać gospodarkę innymi metodami większość ekonomistów podziela zapewne ten czyn i lubi dodawać sobie wskaźniki finansowe ową podwyżką podatków. Czy w takim razie potrzebujemy wysoce opłacanych specjalistów po wielkich światowych uczelniach, którzy kierować będą naszymi sprawami? Odpowiedź nasuwa się sama i brzmi – nie! Po co mamy płacić ekspertom, dla których lekiem na całe zło jest tak banalna – podwyżka podatków lub wymyślanie coraz to nowszych ich odmian!
Norbert Gałązka

8 COMMENTS

  1. Natychmiastowe sprzedanie obligacji USA byloby finansowa katasrofa dla sprzedajacego Azjaty. Przy duzej podazy cena obligacji spadnie i sprzedajacy poniesie straty kapitalowe. Natomiast Banki Fed.Rez. zawsze moga wydrukowac tyle dolarow aby bony wykupic. Spowoduje to dewaluacje dolara ale ta i tak nastepuje.

  2. Ekonomista, to ktoś, kto w sposób naukowy potrafi nam wytłumaczyć co się już stało i dlaczego jest jak jest. Pomijając fak, że Stany Zjednoczone mają zbyt wielki dług w stosunku do Chin warto zwrócić uwagę na to, co stało się 2 lata + temu. EU starało się namówić (z sukcesem) Chiny na zamianę monety rozliczeniowej z dolara na Euro. Sprawa była dość zaawansowana a tu naraz kubeł zimnej wody – USA praktycznie z dnia na dzień zdewaluowało dolara o 50%. Okazało się, że realna wartość obligacji w rękach Chin spadła o 50%. O dziwo ochota na zmianę waluty rozliczeniowej jakoś przeszła i zaczął się kryzys… A dolary dodrukowywuje się z szybkością 40 bilionów miesięcznie – obecne QE3.

  3. Co to jest obligacja? To bezwartosciowy swistek papieru, z ktorym nic nie mozna zrobic. Wiedza o tym Usmani z FED-u i wiedza przebiegli Chinczycy. Wladza jednych i drugich jest ze soba spowinowacona. Gadanie i obligacjach i „dlugach” to tylko straszenie swiata a przede wszystkim ciemnoty amerykanskiej, ktorej liczbe mozna spokojnie oszacowac na 90 % populacji.

  4. Szanowny Panie Marko – zbyt bezkrytycznie uwierzył Pan w teorie „zeitgeist” (jeśli ktoś nie wie o co chodzi proszę wpisać w google: zeitgeist The Movie). Ja jestem w tej 90% amerykańskiej populacji i mogę Pana zapewnić, że przekonałby się Pan na ile obligacja jest bezwartościowa jeśli byłaby to obligacja Pana dla mnie.

  5. Szanowny Panie Andrzeju Stypula tutaj mowa o „obligacjach” jakimi manipuluje FED z kolegami z Chin. Ich wartosc jest zadna. Co wiecej caly ten „deal” handlowy robi FED pod plaszczykiem chinskiego importu, zarabiajac na tym krocie. W gruncie rzeczy – i dlatego mowa jest tutaj o 90 % ciemnoty – to FED was robi w przyszlowiowe „jajko” stojac za tym pomyslem. Nikt przeciez nie pozwala sie okradac do gaci przez kogos, chyba, ze sam stoi za ta kradzieza i odnosi z tego wielkie profity. Tak wlasnie wyglada sukces made in usa. Pan i pozostali nie nauczyliscie sie jeszcze czytac swiata i tego co sie w nim dzieje. Nadal naiwnie wierzycie w bajeczki „from rags to riches”.

  6. Szkoda, że wypisuje Pan bzdury na tym portalu, powtarzane przez malkontenów. Nie wiem czy to Panu coś mówi, ale pro = za, kapitalizm – od kapitału. Kapitał = pieniądz, dla Pana prościej: SZMAL! Brak tegoż nie wyklucza od zabierania głosu, jednak Pańskie „autorytatywne” stwierdzenia brzmią jak przysłowiowa dyskusja ze ślepym o kolorach. Przypomniała mi się jedna z tez mojego ulubionego autora Edwarda Deminga: „niczym nie zastąpisz wykształcenia”. Proponuję zacząć nie od ekonomii, ale od pisania polskimi czcionkami, co za granicą nie jest takie proste, bo „wszyscy wiedzą”, a nie ma się kogo zapytać. I tak: nacisnąć START (to ten globusik po lewej stronie na dole), następnie nacisnąć: „Control Panel”, kliknąć na „Region and Language”, a następnie na „Keyboards and Languages”. Dodatkowy klik na „Change keyboards” i wyskoczy okienko gdzie można dodać polską klawiaturę naciskając „Add” i wybrać: „Polish(Poland) – Polish (Programmers)”. Zakońcyć wszystko przez przyciski „OK” i już można pisać po polsku. Polskie czcionki tworzy się przez jednoczesne naciśnięcie prawego klawisza 'Alt” i litery, którą chcemy przerobić na „polską”.

  7. Jednak nic Pan nie zrozumial, ale tez nie zadal sobie trudu. Za to zastepczo chcial wypelnic przestrzen silac sie na cienki sarkazm. W zwiazku z tym nic juz nie polecam. Nie sie Pan kisi w swoim swiecie „wiedzy” o otoczeniu i idzie na dno, razem z reszta swojego ulubionego panstwa. Bye.

Comments are closed.