Premiera Mateusza Morawieckiego, mimo pierwszych symptomów wypalenia, nie opuszcza dobre samopoczucie. Gdy kilka tygodni temu, podczas odbierania jakiejś nagrody od przedsiębiorców (tj. od szefów państwowych spółek), stwierdził, że podatki w Polsce nie są wysokie, mogło się wydawać, że już nie zaskoczy.

Nic bardziej błędnego… Niedługo po przytoczonych wyżej słowach, nasz premier zapowiedział, że jest za zwiększeniem składki do unijnego budżetu. Składka wzrosnąć by miała z 1 procenta dochodu narodowego brutto do 1,2 procenta. Jak tłumaczy Morawiecki, wzrost ten miałby zrekompensować lukę jaka powstać ma w budżecie UE po wystąpieniu z niej Wielkiej Brytanii. Premier polskiego rządu opowiedział się ponadto za zlikwidowaniem rabatów przyznawanych niektórym państwom. Z takiego rabatu korzystała m.in. właśnie Wielka Brytania.

Premier Morawiecki ogłaszając, że „Polska jest gotowa płacić więcej”, mówi po prostu, że nie zawaha się sięgnąć Polakom głębiej do portfeli. Szkoda tylko, że premier nie przejawia specjalnie ochoty zapytać samych Polaków – choćby w referendum – co o tym pomyśle sądzą…

Podczas niedawnego szczytu Rady UE Morawiecki wystąpił ponadto z propozycją wprowadzenia nowego, obowiązującego w całej Unii, podatku – tzw. cyfrowego. Miałyby on dotyczyć firm, które „uzyskują korzyści ze sprzedaży produktów w Europie, ale nie płacą tu podatku lub płacą w minimalnym zakresie”. Zasugerował ponadto, że dla poprawy kondycji unijnego budżetu, należy zacząć w całej UE … „uszczelniać VAT”.

Przykład premiera Morawieckiego (nie tylko zresztą jego – Polska od wielu lat nie ma szczęścia do politycznych elit) pokazuje, że polityk w państwie demokratycznym, zyskujący sympatię tłumu dzięki obietnicom rozdawania nie swoich pieniędzy, nie jest tak naprawdę na żadnej służbie, nie działa dla dobra narodu. Jest zwykłym nadzorcą, swoistym obozowym kapo, który dba jedynie o to, by budżet państwa – obciążony socjalnymi obietnicami – się dopinał, a jeśli dopiąć się nie chce to trzeba zrobić wszystko, łącznie z wymłuceniem własnych obywateli fiskalną pałą, by stało się inaczej. Reszta to jedynie marketing, czyli przysłowiowe „lanie wody”.

W

1 KOMENTARZ

Comments are closed.