Polityka rządu PO – PSL to nie tylko polityka miłości. Jak się okazuje, to także polityka walki. A konkretnie wali z bezrobociem, której kolejną fazę ogłosiło właśnie Ministerstwo Finansów.
Perspektywy i prawdziwe dane, do których zapewne rząd ma dostęp, muszą być rzeczywiście nieciekawe, skoro Ministerstwo Finansów słynące z przechwalania się jakie to jest oszczędne, rozważa właśnie czy nie uruchomić około 500 milionów zł z Funduszu Pracy na tzw. aktywną walkę z bezrobociem.
Ta oszałamiająca kwota miałaby być przeznaczona na finansowanie szkoleń dla bezrobotnych oraz staże. Dzięki niej około 80 tysięcy bezrobotnych – jak szacuje ministerstwo – mogłoby znaleźć jakieś zatrudnienie w charakterze stażystów (czytaj: odciążyć przynajmniej na kilka miesięcy urzędy pracy, poprawiając nieco ich statystyki). Jak można się domyśleć, statystyk tych nie poprawia nawet fakt, że znajdujemy się obecnie w okresie prac sezonowych, kiedy to wielu bezrobotnych wyrejestrowywało się z urzędów pracy i podejmowało zatrudnienie np. w branży budowlanej czy ogrodniczej.
Jednocześnie z Brukseli nadchodzą niepokojące zapewne dla wszystkich euroentuzjastów wieści… Otóż unijni ambasadorowie proponują redukcję w przyszłym roku unijnego budżetu o około 5 miliardów euro, mimo iż Komisja Europejska zaproponowała kilka miesięcy temu wzrost tego budżetu na 2013 rok o 9 miliardów. Gdyby plan ambasadorów powiódł się oznaczałoby to, że zmniejszone miałyby być środki przeznaczane m.in. właśnie na tzw. politykę zatrudnieniową oraz na inwestycje. Unijny komisarz, Janusz Lewandowski jest ponoć tym faktem niezwykle oburzony, czemu akurat trudno się dziwić. Jeszcze nie tak dawno temu, w spotach wyborczych swojej partii, zapewniał Polaków o tym, że zaleje nas złoty deszcz pieniędzy z Unii Europejskiej. Tymczasem rzeczywistość może wyglądać zupełnie inaczej.
„Walka z bezrobociem” ma to do siebie, że prowadzona jest przez polityków za pieniądze podatników. Nawet jeśli są to środki unijne, również musiały one wcześniej zostać skonfiskowane przez poszczególne państwa swoim podatnikom, a następnie przekazane do Brukseli w formie składki członkowskiej. Praktyka wygląda tak, że tworzy się tak naprawdę fikcyjne miejsca pracy, podczas gdy przeznaczane na ich tworzenie pieniądze mogłyby zasilać realne i produktywne obszary gospodarki. Cóż, etatystyczna polityka państwa opiekuńczego i rządowego interwencjonizmu zabrnęła już tak daleko, że jej aktywiści nie potrafią już nawet dostrzec, iż od lat, konsekwentnie i z uporem, podcinają gałąź, na której sami siedzą. Taka polityka nie może skończyć się inaczej, jak poważnym kryzysem. A o tym, że coraz mocniej puka on do naszych drzwi przekonują choćby te dwa fakty: rozważane właśnie przeznaczenie pół miliarda złotych na „aktywną walkę z bezrobociem” oraz propozycja cięć w unijnym budżecie na przyszły rok.
Paweł Sztąberek
Jeśli Unie chce okraść bezrobotnych ,to na co przeznaczy tak dużą kwotę?
Unia bezrobotnych ale i robotnych okrada permanentnie. A kryzysy w poszczególnych krajach to świetna okazja do dalszego strzyżenia baranów w imię „ratowania euro”, banków itp. Powstaje tzw. Europejski Mechanizm Stabilizacji, który dysponować ma potężnym budżetem na utrzymywanie tego chorego systemu pod respiratorem. I chyba na to m.in. potrzebne są te pieniądze.
Żeby było jeszcze zabawniej, to owe pieniądze miały być przeznaczone między innymi na unijne inwestycje „zwiększające konkurencyjność”. Tyle dyrektyw, przepisów, regulacji wyprodukowali eurobiurokraci, a ta cholerna konkurencyjność jakoś nie chce rosnąć 😛
Jak powiedział R. Reagan: jeśli coś działa – opodatkuj, jeśli nada działa – reguluj, jeśli przestało działać – dotuj 🙂
Comments are closed.