Aktualnie mija prawie 20 lat od ostatniej rewizji konstytucji w Polsce – najwyższy czas na ponowną nowelizację ustawy zasadniczej. Mimo to, najwyższe organy władzy państwowej nie wyrażają zgody na nowelizację Konstytucji RP. Czy można to racjonalnie wytłumaczy, używając takich abstrakcyjnych pojęć jak etyka i moralność?
Aktualna Konstytucja
Konstytucja PRL ze zmianami wprowadzonymi w 1989 roku w wielu swoich zapisach przetrwała aż do pierwszych lat III Rzeczypospolitej. W części dotyczącej stosunków między władzą wykonawczą a ustawodawczą, a także samorządu terytorialnego została zastąpiona tzw. Małą Konstytucją z 1992 roku.
W 1997 r. po niemal 10 latach suwerenne państwo polskie doczekało się konstytucji opracowanej samodzielnie. Pod koniec kadencji rządów socjaldemokracji, koalicja SLD i PSL przyspieszyła prace nad uchwaleniem nowej konstytucji. Moment legislacyjny był wymarzony, bowiem od grudnia 1995 roku urząd prezydenta sprawował nie kto inny jak postkomunista i lider SLD Aleksander Kwaśniewski.
Niemniej od 1992 r. działała Komisja Konstytucyjna, do której wpłynęło aż 8 projektów konstytucji. Ostateczny kształt ustawy zasadniczej okazał się kompromisowy i był efektem gry politycznej, a nie rzetelnej pracy konstytucjonalistów nad ustawą zasadniczą.
W tym czasie ruch Solidarności przygotował własny projekt konstytucji, pod którym zebrano 2 miliony podpisów. Nie został on dopuszczony do wyboru w referendum spośród dwóch projektów konstytucji. W 1997 r. Zgromadzenie Narodowe przegłosowało ostatecznie „lewicowy” projekt konstytucji przygniatającą ilością głosów (za 451, przeciw 40, wstrzymało się 6). Obywateli zapytano w referendum tylko o projekt konstytucji przyjęty przez ówczesną lewicową większość parlamentarną. W glosowaniu wzięło udział zaledwie 43 proc. obywateli. Z tej liczby tylko 53 proc. opowiedziało się za przyjęciem konstytucji. Było to niespełna 6,4 mln obywateli.
Trudno zatem jest powiedzieć, że konstytucja odzwierciedla poglądy obywateli na państwo i naród.
Ustawa zasadnicza nie rozwiązywała wielu trudności. Wprowadziła sporo niejasności prawnych i legislacyjnych. Nie ustosunkowywała się do kwestii braku suwerenności w okresie PRL, aparatu represyjnego, czy współpracy wielu agend państwowych ze Związkiem Sowieckim. Nie podjęła problemu pozostania wielu obywateli poza jej obecnymi granicami, wywłaszczenia mienia, odbierania obywatelstwa i wielu innych kwestii. Wszystko wskazuje więc na to, że zmiana Konstytucji RP jest historyczną koniecznością. Mimo to najwyższe organy władzy państwowej, które działają w interesie państwa i narodu blokują nowelizację aktualnej przestarzałej Konstytucji. Czy można wytłumaczyć racjonalnie brak odpowiedzialności polskich polityków za państwo i naród?
Etyka polityków
Odpowiedzialność nie jest niestety pojęciem obiektywnym, bywa różnie interpretowana i ma przede wszystkim charakter społeczny, mimo iż skutki działalności, za którą dany polityk odpowiada, posiadają wymiar zarówno polityczno-ekonomiczny, jak i moralny. W socjologiczno-politycznym pojęciu, politycy ponoszą odpowiedzialność za swoje działania, które przynoszą im materialne lub inne zyski, jednakże skutki tych działań mogą być w innych dziedzinach życia negatywne. Podobne zjawisko obserwujemy obecnie w przypadku zmiany konstytucji lub wprowadzenia nowej ordynacji wyborczej. Politycy nie przejmują odpowiedzialności za państwo i naród, albo ją swoiście interpretują w aspekcie walki partyjnej i własnych partykularnych interesów.
Czy można jednak w tym kontekście oceniać działania, które są całkowicie lub w pewnym stopniu pozbawione obiektywnej odpowiedzialności moralnej? I czy jest konieczne, aby politycy kreowali własny kodeks etyczny, który stanowi często obronę przed odpowiedzialnością?
Otóż politycy odróżniają moralność subiektywną od obiektywnej. Dla polityków moralność jest z reguły subiektywna, bowiem jest ona związana z aktualna sytuacja polityczna i kalkulacja wiodących ugrupowań politycznych w Polsce. Ta wyrachowana kalkulacja nie pozwala politykom na zmianę konstytucji, nie mówiąc już o wprowadzeniu nowej ordynacji wyborczej lub „oddaniu” suwerenowi władzy w postaci bezpośrednio demokratycznych form współdecydowania. Funkcjonuje to na zasadzie wewnętrznego „kodeksu etycznego” ugrupowań politycznych i związanych z nimi grup interesów. Jeśli jednak dana sytuacja się zmienia, politycy kreują automatycznie nowe wartości etyczne, na których budują swoja nową bazę dla maksymalizacji ich zysku – materialnego bądź politycznego. Nie uważają tego za destabilizujące lub niemoralne, lecz przynoszące zysk bądź nie – w danych warunkach polityczno-ekonomicznych. Wszyscy beneficjenci systemu, dopasowują się niejako automatycznie do tych zmieniających się warunków i dzięki temu wykalkulowana zostaje mniej lub bardziej stabilna baza ich działania. Partie polityczne typu wodzowskiego posiadają własną płaszczyznę działania z własnymi regułami gry, które nazywają etycznymi, jeśli wszyscy beneficjenci i masa partyjna je spełniają. Ten element „etyczny” ma niewiele wspólnego ze społeczną i obiektywną etyką i odpowiedzialnością. Partie określają własny system wartości w sposób, który nie pokrywa się z realiami społecznymi i ekonomicznymi w państwie, w którym funkcjonują.
Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ w przypadku partii politycznych i organów władczych odpowiedzialność społeczna jest w pewnym sensie dobrowolna, rozumie się ją w aspekcie coraz częściej stosowanego w prawie międzynarodowym tzw. „soft low». To oczywiście tylko pogłębia zróżnicowane pojmowanie zasad etycznych przez polityków z jednej i społeczeństwo z drugiej strony oraz potwierdza tezę o semidemokratycznym charakterze polskiego systemu politycznego.
„Reprezentanci Narodu”
Dlatego ważny jest głos ogółu, np. w referendum ogólnonarodowym. Decyzja podjęta w ramach referendum nie może być subiektywna – taka decyzja ma charakter ogólnoetyczny i społeczny. Oczywiście, to najwyższe organy państwa winny określać i egzekwować reguły harmonizacji życia społeczno-politycznego z ekonomią, co stworzy możliwość znalezienia skutecznych rozwiązań życia politycznego i społecznego. Ale jakie organy i jak wybierane? Na pewno nie poprzez system list partyjnych, zmuszający obywateli do kolektywnego kandydowania. Obecnie natomiast, zgodnie z partyjnym „kodeksem etycznym” w wydaniu soft, posłowie wybierani są przez liderów partii politycznych.
Sugerując się natomiast obiektywnym pojęciem etyki i demokracji, „reprezentanci Narodu” powinni być wybierani przez wyborców. Wydaje się to banalnie proste – ale niestety tylko dla tych, którzy stawiają na pierwszym miejscu wrodzone człowiekowi zasady etyczne.
Wydaje się oczywistym, że jakość życia obywateli należy oceniać na podstawie szeroko pojętego społecznego zysku, który byłby opłacalny dla państwa i narodu. Każdy obywatel – politycy są też obywatelami – winien mieć świadomość współodpowiedzialności za prawidłowe i etyczne funkcjonowanie trójkąta: społeczeństwo-państwo-gospodarka. Najwyższy chyba czas, aby w Polsce przezwyciężyć zjawisko społeczeństwa równoległego, funkcjonującego na zasadzie „my i wy”. Aby to zrealizować, konieczna jest zmiana aktualnej konstytucji i mechanizmu wyborczego do Sejmu. Nie da się ukryć, że należy najpierw spojrzeć obiektywnie na kształt polskiego ustroju politycznego, co nie jest mocną stroną rządzących polityków.
prof. Mirosław Matyja
Mirosław Matyja – politolog, ekonomista i historyk. Absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i Uniwersytetu w Bazylei. Doktorat w dziedzinie nauk ekonomicznych na Université de Fribourg w Szwajcarii w 1998 r., w dziedzinie nauk humanistycznych na Polskim Uniwersytecie Na Obczyźnie PUNO w Londynie w 2012 r. oraz w dziedzinie nauk społecznych na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie w 2016 r. Mirosław Matyja jest profesorem na Polish University Abroad w Londynie, gdzie pełni funkcję dyrektora Zakładu Kultur Mniejszości Narodowych. Autor i współautor 13 monografii i ponad 130 artykułów naukowych i popularno-naukowych w języku polskim, niemieckim i angielskim. Autor książki “Szwajcarska demokracja szansą dla Polski”, wydanej w kwietniu 2018 r. przez wydawnictwo PAFERE.