Polska lokajem USA
Foto.: www.prokapitalizm.pl

Od dawna wiem, że Polska nie jest niepodległym państwem. Widocznie wielu Polaków tego nie rozumie albo nie chce przyjąć do wiadomości. Ten stan zapewne budzi frustracje. Jednak wyładowywanie frustracji niepodległości nie przywróci. Wygląda na to, że rosnący poziom frustracji politycznych stan braku niepodległości obnaża i jednocześnie go pogłębia.

Przeciwnicy PiS-u mówią złośliwie, że Bałtyk jest jedynym sąsiadem z którym rządy tej partii nie skłóciły państwa polskiego. Nie mają racji. Z Bałtykiem również jesteśmy pokłóceni o rurociąg Nord Stream 2. Rządy PiS-u doprowadziły do sytuacji nieznanej od 1939 roku. Otóż Polska uwikłała się w konflikty na wszystkich kierunkach geograficznych, motając się przy tym w sposób chyba niemożliwy do zrozumienia. Fakt, że to państwo jeszcze z hukiem się nie zawaliło można wytłumaczyć tylko tym, że już nie jest niepodległe.

I tak „bezalternatywny” sojusznik zrezygnował z nacisków na Niemcy, by wycofały się z budowy gazociągu Nord Stream 2. Z kolei Czesi wygrali w europejskim sądzie i Polska ma zaprzestać wydobycia węgla w zagłębiu turoszowskim, co w konsekwencji grozi utratą ośmiu procent potrzebnej Polsce energii elektrycznej. Następnie władze Białorusi zmusiły do lądowania w Mińsku samolot, w którym leciał chroniony przez polski rząd białoruski opozycjonista i go aresztowały. Dodatkowo reprezentant polskiej telewizji państwowej spektakularnie przegrał w konkursie piosenkarskim Eurowizji, a oficer Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wyleciał z czwartego piętra i nie przeżył. Przegrana piosenkarza uznana została za klęskę PiS-u, co niezmiernie ucieszyło dużą część jego przeciwników. Nie wiem czy śmierć oficera ABW również ich ucieszyła. Być może tak, bo można to interpretować, że różne służby biorą się za łby, co jest dowodem demoralizacji władzy i przesłanką jej rychłego upadku. Żeby obraz tego chaosu był pełny, to z jednej strony Unia Europejska jest krytykowana za wyrok korzystny dla Czechów z drugiej ci sami krytykujący domagają się stanowczej reakcji tej Unii przeciw Białorusi za zmuszenia do lądowania samolotu w Mińsku i aresztowanie chronionego przez Polskę opozycjonisty.

Dwukrotna klęska Niemiec w wojnach światowych uczy, że prowadzenie wojny na dwa fronty jest zgubne. Trudno zgadnąć, co o tym myślą politycy PiS-u, ale wygląda na to, że wydaje im się, iż jak się już nie jest państwem niepodległym, to podwójnie nie-niepodległym być nie można, więc nie ma co wyciągać nauki z dwukrotnej klęski Niemiec. Zatem rząd PiS-u nie tylko wojuje z Czechami i instytucjami Unii Europejskiej, ale jeszcze chcąc nie chcąc wojuje z Białorusią i Rosją. Jakby tego było mało wojuje z samym sobą o czym przekonuje nie tylko zabity oficer ABW, ale i prezes NIK-u Marian Banaś, który chyba ma coraz więcej powodów bać się o swoje bezpieczeństwo, a może życie.

Nie znam w historii przypadku, by ktoś wojując na dwa fronty i dodatkowo z samym sobą wygrał. Jednak Polska jest krajem paradoksów i różnych dziwnych sytuacji politycznych i nie wykluczone, że w pewnym sensie te wszystkie konflikty sprowadzą na PiS wygraną.

Wszystkie opisane powyżej konflikty, które rząd PiS-u przegrał albo przegrywa, pogłębiają stan braku niepodległości państwa polskiego. Jednak niepodległość – faktyczna niepodległość, najwyraźniej nie jest tym, o co chodzi obecnej ekipie rządzącej Polską. Patrząc na nieudolność tych rządów można zaryzykować pogląd, że faktyczna niepodległość byłaby dla tej ekipy nieznośnym ciężarem, przeszkadzającym w czerpaniu profitów z rządzenia. Zatem trzeba to jasno powiedzieć, że niepodległa Polska nie jest PiS-owi niezbędnie do rządzenia potrzebna. Wystarczy, że się wygra wybory. Wysunę nawet przewrotną tezę, że PiS opiera swoje sukcesy na zewnętrznych klęskach i budowaniu na nich poczucia zagrożenia, co skutecznie mobilizuje tylu wyborców, by w wybory wygrać. W ten sposób każda kompromitująca porażka (Czechy, Białoruś, Bałtyk) zostanie przekuta w wyborczy sukces. W tym sensie katastrofa w Smoleńsku z 2010 roku i jej polityczne wykorzystanie jest paradygmatem wyborczych sukcesów. Trzeba to dobrze zrozumieć. Otóż stoimy w obliczu sytuacji, w której wewnątrzpolski sukces polityczny jest warunkowany skalą zewnętrznej kompromitacji państwa polskiego. Zastanawiam się więc, jak współcześnie może wyglądać granica poza którą Polska nie będzie już mogła być bardziej nie-niepodległa i kiedy do tego dojdzie.

Andrzej Szlęzak

Źródło: facebook Autora

3 KOMENTARZE

  1. Tak. Wszystkie porażki TVP wtłukuje do łbów betonowego elektoratu jako sukcesy. Wczoraj ze dwa razy Morawiecki trąbił, że z Czechami to on się dogadał i jest dobrze, a ja sobie poczytałem media czeskie i tam jsk byk stoi, że rząd Cze b nie ma najmniejszego zamiaru wycofywać skargi, a do tego rząd Czech pisze umowę (tak! umowę jednostronną, bez konsultacji z nami), którą ma podpisać bezwarunkowo nasz rząd i wtedy Czesi pomyślą co dalej. Oczywiście wszędzie mowa o ogromnych pieniądzach od Polski. Brawo PiS. Kolejny sukces. Zapłacimy, a PiS tą kopalnię za kilka lat i tak zamknie i znów za to zapłacimy.

  2. Pan Autor zapomniał napisać o tak podstawowej sprawie jak ustawa o IPN i jeszcze bardziej ważnym problemie jak 447. Litwa i Ukraina też z nami wojują i podgrywają w hch..a wafla. O gospodarce i obyczajówce genderLGBT nie będę wspominał. Ale czy PiS, czy inny z Bandy Czworga, PSLD albo POPiS, to byłoby to samo,valbo jeszcze bardziej tragicznie i śmiesznie.

  3. Wszystko to prawda z jedną tylko różnicą, że Polska jest państwem niepodległym nominalnie ale jest całkowicie niesuwerennym co jest ważniejsze.

Comments are closed.