Portal Rebelya.pl przytacza omówienie artykułu z amerykańskiego magazynu „National Review”, w którym autor, Andrew Stuttaford apeluje do Polaków, aby nie przyjmować waluty euro. Również suchej nitki nie pozostawia na pakcie fiskalnym, licząc na to, że również on zostanie przez Polskę odrzucony.



Poniżej przytaczamy obszerne fragmenty artykułu z Rebelya.pl…
„Andrew Stuttaford z „National Review” nazywa euro „wampiryczną walutą”. Fakt, że rząd nie ma pewności, iż zdobyłby większość potrzebną do przeforsowania paktu fiskalnego i wprowadzenia euro w Polsce (te dwie kwestie, jak wiadomo, ściśle się ze sobą łączą), amerykański autor uznał za „oznakę życia” polskiej demokracji po okresie „dołującego spektaklu eurofilii polskich elit politycznych”. Głosowanie nad przyjęciem przez Polskę paktu fiskalnego w polskim Sejmie zostało odłożone.
„Członkostwo w Unii Europejskiej rzeczywiście pomogło zakotwiczyć ten umęczony kraj na „Zachodzie”, hojne dotacje UE też są miłe, ale to nie oznacza, że trzeba odrzucać pozostałości z takim trudem zdobytej suwerenności, w tym wypadku, poprzeć szaleństwo, którym jest strefa euro” – czytamy w artykule.
Autor przywołuje opinie z debaty, jaka w ostatnich dniach przetoczyła się przez Polskę. Premiera Donalda Tuska, który przekonywał, że lepiej być „w środku” niż pozostać marginalnym krajem z własną walutą, replikę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który mówił, że jeśli dom płonie, nikt nie spieszy się, by do niego wejść. Przytoczone są, również za „Die Welt”, słowa posła PiS Krzysztofa Szczerskiego, że w 2003 roku Polacy głosowali za wejściem do Unii suwerennych państw, a nie prawie całkowitą utratą ekonomicznej suwerenności.
Zacytowane są też słowa Leszka Balcerowicza przedstawianego jako symbol polskiego cudu gospodarczego i silnego złotego (tak odbierana jest polska waluta przez autora tekstu). Balcerowicz mówi, że Polska powinna przyjąć euro dopiero w momencie, gdy polska gospodarka będzie gotowa, by konkurować z zachodnioeuropejskimi gospodarkami.
Zdaniem Stuttaforda to za mało, Polska w ogóle powinna odrzucić euro i dziwi się, że „tylko” 56 proc. Polaków jest przeciwko euro. „Co jest nie tak z pozostałymi 44 procentami?” – pyta retorycznie wzywając Polaków: „Just say „nie”” (Po prostu powiedzcie „nie” – to ostatnie słowo napisane jest po polsku).
To nie pierwszy podobny głos w sprawie euro skierowany do Polaków, a płynący zza oceanu. Gdy jesienią był w Polsce finansista George Soros (należy podkreślić: politycznie zwolennik demokratów i prezydenta Obamy, na antypodach wobec  „National Review”), to podczas dyskusji w Pałacu Prezydenckim krytykował obecną sytuację w strefie euro, politykę EBC i przywódców unijnych z kanclerz Niemiec Angelą Merkel na czele i radził polskim gospodarzom, by Polska nie wchodziła, przynajmniej na razie, do strefy euro”.
Zza Oceanu płyną do Polski sprzeczne informacje. Niedawno znaczący politycy USA wyrazili swój niepokój, gdy David Cameron po raz kolejny dopuścił możliwość opuszczenia przez jego kraj struktur UE. Teraz słyszymy, że pod żadnym pozorem Polska nie powinna przyjmować euro. Z pozoru obie sprawy mogą się wydawać ze sobą nie powiązane jednak tylko z pozoru. Łatwiej byłoby na wątpliwości jakie się rodzą, gdy czytamy tego typu informacje, odpowiedzieć, gdybyśmy wiedzieli jaką naprawdę rolę odgrywają w polskiej polityce dwaj obywatele Wielkiej Brytanii, tj. Jacek Vincent Rostowski oraz Radosław Sikorski. Ten pierwszy jeszcze niedawno, po zlocie ministrów finansów UE na Malcie wykluczył możliwość szybkiego przyjęcia przez Polskę waluty euro, za co bardzo szybko przywołany został do porządku przez jakiegoś kacyka z PO. Drugi natomiast słynie z tego, że swoje wystąpienia w obcych państwach pisze mu, a przynajmniej sprawdza, były ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce. Czy Polska pełni w UE rolę konia trojańskiego Brytyjczyków? A przynajmniej czy część rządu tę rolę pełni? Jeśli tak to znaczyłoby to, że Amerykanie do końca Polski nie odpuścili. A przynajmniej, nie przestali traktować jej jako narzędzia uprawiania polityki w tej części świata. Czy należy się z tego cieszyć? Może tylko o tyle, o ile amerykańskie wpływy będą neutralizować choć trochę wpływy Rosji i Niemiec. Może to mieć znaczenie dla uzyskania pewnej psychicznej równowagi. Pytanie jednak: czy ktoś jeszcze w III RP uprawia politykę polską?
PSz

3 KOMENTARZE

  1. Traktat lizboński mimo że pozbawił nas suwerenności w stopniu znacznym to pozostawił jeszcze pole manewru i jakiś mały stopień niezależności. Warto dodać że nie wszystkie postulaty traktatu z Lizbony weszły w życie.
    Cały traktat wejdzie w życie w 2017 r.
    Ogólnie można to tak przyrównać.
    2004: akcesja bądź anschluss jak kto woli do UE – I rozbiór III RP
    2009: traktat lizboński – drugi rozbiór III RP
    201?: pakt fiskalny oraz waluta euro całkowicie pozbawią nas suwerenności. Trzeci rozbiór III RP. Gdyby ktoś chciał w przyszłości podnieść wydatki na wojsko to RFN może za pomocą unijnych instytucji zablokować to. RFN jest w super sytuacji. Sama może forsować prawa unijne oraz ustalać budżety innych państw (to po przyjęciu paktu fiskalnego), a prawa unijne nie będą jej obowiązywały, bo każde prawo obowiązujące w Niemczech musi przejść przez Bundestag i Bundesrat.
    Takie pie…….. że jak wejdziemy do strefy euro, przyjmiemy pakt fiskalny to będziemy w Europie tej lepszej z dwóch prędkości i będziemy mogli współdecydować możemy włożyć miedzy bajki.
    Mierz zamiar według sił nie odwrotnie.

  2. Nie wiem kima jest pan Andrzej Stuttaford, ale z pewnością ma spore poczucie humoru i mało luster. Przy całej rezerwie do waluty euro (d. ecu, hehe) to dolar jest tak samo „wampiryczną walutą” a drukowanie go bez opamiętania i wciskanie Chinczykom i innym skończy się WIELCE CIEKAWIE. Wiemy, bo takie historie już były, na różną skalę. Czy to u Niemców czy w PRLu.
    „Hojne dotacje też są miłe” – o czym pan Andrzej S. pisze? 300 mld na 7 lat – niechby przy 50% wykorzystaniu… przy ok 11000 mld PKB w tym czasie.
    Co jest nie tak z 44 procentami? A co ze 100 % Amerykanów? Na kogo głosowała ostatnio ponad połowa? Na kogo druga połowa? Itd, itp.
    National Review zmienia się w satyrę? Lepsza może autosatyra…?

  3. Wojciech Popiela pisze:
    7 stycznia 2013 o 21:36
    Zgadzam się z Panem. Dobre rady zza wielkiej wody zawsze podśmierdują, nawet jeśli tak jak obecne noszą znamiona racjonalności.
    Nie można też zapominać, że Euro to kolec w oku yankeskiej polityki.

Comments are closed.