Wśród polskiej klasy politycznej panuje całkowicie chybione przekonanie, że podatki mają niewielkie znaczenie dla rozwoju gospodarczego kraju i zmniejszenia bezrobocia. Najważniejsze są stopy procentowe, potem pakiety ustaw rządowych, wreszcie kodeks pracy, czy wreszcie uszczelnienie granic. O podatkach mówi się niewiele, a gdy już się o nich wspomni, to pada argument o tym, że nie ma żadnych dowodów na to, że ich obniżka powoduje ożywienie gospodarcze.
W Polsce podatki nieustająco od dwunastu lat podnosi się, więc faktycznie trudno jest empirycznie udowodnić, że ich obniżka rzeczywiście przyczynia się chociażby do szybszego wzrostu gospodarczego, czy też zmniejszenia bezrobocia. W sposób empiryczny da się udowodnić jedynie to, że podwyżka podatków nie przyczynia się do szybkiego rozwoju kraju, gdyż im wyższe podatki, tym wolniejszy rozwój. W tym roku, gdy wprowadzono nowe podatki, a stare podniesiono, rozwoju już nie ma wcale. Jak udowodnić jednak, że podatki mają kluczowe znaczenie dla bogactwa narodów? Wystarczy podać przykłady innych państw, w których podatki obniżono lub były niskie.
Ciekawie sytuacja przedstawia się w Stanach Zjednoczonych. Daniel Mitchell, ekonomista wpływowej w USA Heritage Foundation w swej najnowszej pracy przedstawia analizę wpływu wysokości podatków stanowych nie tylko pod względem rozwoju gospodarczego, ale i na towarzyszące temu migracje ludności. Przedstawiając dane z ostatnich 30 lat udowadnia on, że wysokość podatku dochodowego miała kluczowe znaczenie dla rozwoju, lub nie, poszczególnych stanów. W ośmiu stanach, w których tego podatku w ogóle nie było, czyli w Nevadzie, New Hampshire, Południowej Dakocie, Tennessee, Texasie, Waszyngtonie i Wyoming, procentowy wzrost dochodu osobistego był o 15-proc. wyższy niż w tych stanach, w których podatki dochodowe były najwyższe. Co więcej, właśnie te stany, które nie miały podatku dochodowego, ominęła recesja z początku lat 90-tych. Gdy większość stanów borykała się z depresją i dziurami budżetowymi, w tych ośmiu nie tylko nie zanotowano objawów spowolnienia, ale wręcz przeciwnie. Recesja w nich w ogóle nie miała miejsca!
Pete Wilson – ówczesny gubernator Kalifornii próbował ratować w 1990 roku sytuację podwyższeniem podatku dla najbogatszych, myśląc, że w ten sposób zdoła załatać dziurę w budżecie. Efekt był jednak taki, że recesja została pogłębiona, a bogacze czym prędzej wyprowadzili się do bardziej przychylnych im stanów. Z kolei mający tę samą stopę podatkową co Kalifornia, stan Michigan, dokonał wówczas z inicjatywy gubernatora Johna Englera dokładnie odwrotnej operacji. Podatek dochodowy obniżono, dzięki czemu Michigan o wiele szybciej podniosło się z zapaści, niż Kalifornia. Engler niestety zapomniał chyba już o własnych słowach z początku lat 90-tych, gdy twierdził, że niskie podatki są gwarantem ekonomicznej prosperity. Ostatnio wprowadził kilka nowych podatków, jest również gorącym zwolennikiem wprowadzenia podatku internetowego.
Ciekawostką w pracy Mitchella jest fakt, że spora część Amerykanów w obliczu zbliżającej się podwyżki podatków migruje wraz z rodzinami i swoimi firmami do sąsiednich stanów, w których podatki pozostają bez zmian lub są obniżane.
Gdyby przykład USA nie był przekonywujący dla polskich polityków (argument o tym, że USA są daleko i dlatego nie można porównywać obu krajów należy do grupy tych, które sugerują na niemożliwość wejścia Polski do NAFTA ze względów geograficznych) służę bliższymi, czyli europejskimi …
Irlandia. Jeszcze do niedawna był to kraj typowo rolniczy, a dziś jest gospodarczym tygrysem Europy. To właśnie tam swe siedziby i fabryki mają największe firmy komputerowe świata, takie jak Intel, Microsoft, czy IBM. Przyczyna tego, że światowe giganty wybierają właśnie ten kraj jest prosta. Podatek liniowy, zarówno dla firm, jak i Irlandczyków, jest głównym bodźcem do inwestowania na tym terenie. Czyli to jednak podatki, szanowni politycy, mają przeogromny wpływ na rozwój lub jego zahamowanie, a nie np. uszczelnianie granic. Przyrost PKB w ostatnich latach w Irlandii w granicach 10-proc. był możliwy tylko dlatego, że sprzyjał temu zdrowy system gospodarczy oraz klimat podatkowy. I przystąpienie w 1973 roku Irlandii do EWG nie ma tu żadnego znaczenia.
Dzięki temu, że Irlandia weszła do Unii, zwiększyły się tam wielokrotnie inwestycje zagraniczne – słyszymy w propagandzie rządowej. Faktem jest, że kapitał wciąż na Zieloną Wyspę napływa, ale nie ma on nic wspólnego z Unią, tylko warunkami ekonomicznymi tam panującymi. Pragnę zauważyć, że Irlandia to jedyny kraj Wspólnoty, który ma podatek liniowy. Nie jest więc przypadkiem, że, mając do wyboru 14 pozostałych państw Wspólnoty, wybiera się właśnie tę enklawę wolności. Przywoływany tak często przykład Irlandii, która rzekomo tak wiele skorzystała na wstąpieniu do Unii, jest zwyczajnym blefem. Sama sobie zawdzięcza, że rozwija się najszybciej spośród krajów 15-stki. Jeśliby przykład Irlandii nie przekonał klasy rządzącej, można przywołać jeszcze bliższe Polski kraje: Estonię i Rosję.
W Estonii już od dziesięciu lat nie ma podatku progresywnego. Obecne stawki podatku dochodowego wynoszą dla wszystkich po 10-proc., zaś podatek od firm 26-proc. Jeśli jednak firma zdecyduje się zyski zainwestować w rozwój przedsiębiorstwa, wówczas z podatku jest zwalniana! Stawki podatku VAT należą do najniższych w Europie i wynoszą odpowiednio: 5 i 18-proc. Dzięki temu Estonia spośród wszystkich krajów b. ZSRR ma dziś najwyższy dochód PKB na mieszkańca.
Najciekawszy jest jednak przykład Rosji. Najkrócej pisząc największe terytorialnie państwo świata zastosowało koncepcję wysuniętą przed blisko 20 laty przez śp. Mirosława Dzielskiego. Propozycja Dzielskiego do której przychylali się np. Janusz Korwin-Mikke i Stefan Kisielewski miała polegać na pewnej umowie z ówczesnymi, komunistycznymi władzami PRL-u. W owych latach trafiał już do świadomości PRL-owskiej nomenklatury fakt, iż system socjalistyczny jest niewydolny i chyli się ku upadkowi. Dzielski wysunął więc propozycję, która miała na celu odejście od socjalizmu na rzecz wolnorynkowej gospodarki z jednoczesnym brakiem przemian politycznych w kraju. Zachowanie systemu politycznego, ale zasadnicza zmiana gospodarczo-społeczna miała spowodować rozkwit przedsiębiorczości, dobrobytu. Wraz z nim mogłoby zaś następować powolne ewoluowanie systemu politycznego.
Jak było – zapewne wszyscy Państwo pamiętają. Zmiany jakich dokonano były dokładnie odwrotne od tych, które postulował Dzielski. Z końcem lat 80-tych ubiegłego wieku nastąpiły rzeczywiste zmiany polityczne, nie poczyniono jednakże zasadniczej zmiany ustroju gospodarczego.
Porównajmy zatem polskie zmiany z tymi, których dokonano w Rosji. Tam z pewnością w większym stopniu została wprowadzona w życie myśl Dzielskiego. System polityczny nadal pozostaje pod kontrolą i nie ma wielkich swobód obywatelskich, czego nie można powiedzieć o gospodarce, która należy do najszybciej rozwijających się na świecie.
13-proc. podatek liniowy wprowadzony w 2000 roku spowodował, że poprzedni rok, był dla Rosji rokiem historycznym – po raz pierwszy w historii tego kraju budżet państwa zanotował nadwyżkę wpływów nad wydatkami!
Wzrost gospodarczy oscyluje w granicach 5-6-proc., jednak ekipa Putina już szykuje kolejne obniżki podatków oraz powszechne uwłaszczenie (podobno są chętni na zakup ziemi za Uralem!). Polska natomiast podąża w dokładnie odwrotnym kierunku niż powinna. Podatki się podnosi twierdząc bezczelnie, że trzeba, gdyż budżet ma niedobory. Od 1 lipca 2002 roku ekipa Millera wprowadza akcyzę na prąd, czyli nakłada się na wszystkich nowy podatek.
Napisane powyżej dowody oczywiście nie przekonają klasy rządzącej jakie zło czyni ona podnosząc wciąż podatki. Mam jedynie nadzieję, że Czytelnicy Strony Prokapitalistycznej nie dadzą sobie nigdy wmówić, że gospodarka pada, gdyż rządzi Balcerowicz, albo dlatego, że jakiś poseł sprowadza zboże z Niemiec. Zaś fakty podane przeze mnie będą mogły być wykorzystane w dyskusjach i poszerzaniu zwolenników Wolności i normalnego ustroju, którym jest Wolny Rynek.
Paweł Toboła-Pertkiewicz
Tax hiking states lost businesses and taxpayers, prolonging the recession in those states.
In 1991 and 1992, California, Connecticut and New Jersey raised income taxes only to see tax revenues decline still further.
Revenues feoo because upper-income homeowners and businesses fled to more tax-friendly climates like the Carolinas, Florida, Nevada and Texas.
In fact, after California raised its incomes taxes on the rich to nearly 10 percent in 1992, the state actually lost domestic population and revenues for the first time in history.
The states that took the opposite course – cutting taxes and state spending – saw both revenues and personal income grow.
New Jersey’s tax receipts grew twice as fast in the two years after Gov. Christie Whitman cut the income tax as they had in the two years after her Predecessor, Gov. Jim Florio, raised it.
In Michigan, Gov. John Engler cut income taxes, froze state agency spending and eliminated low priority programs – over the next five years, Michigan led the nation in job creation and income growth.
Furthermore, over the last 10 years the states that lessened their tax burdens the most have created almost twice as many jobs as the states that increased their tax burden.
Sourse: Stephen Moore (Club for Growth) – „Governors and Drunken Sailors”, National Review, June 3, 2002.