Od tego, kto wygra wybory prezydenckie zależy, jaką strategię przyjmiemy wobec możliwości podzielenia losu Grecji. Może i w mniejszym stopniu, ale zawsze.
Wybór prezydenta oznacza opowiedzenie się za etatyzmem lub liberalizmem, za większością własności prywatnej lub państwowej, za cięciami budżetowymi lub wydawaniem bez opamiętania.
Greccy politycy poszli w populizm, wmówili społeczeństwu, że może mieć wszystko bez wysiłku, bez koniecznych reform, aż w końcu zabrakło im pieniędzy. Obywatele dali się ogłupić, a teraz nie chcą słyszeć o koniecznych oszczędnościach.
Niepokojące są niektóre podobieństwa Polski do Grecji. Oba kraje mają starzejące się społeczeństwa, charakteryzujące się postawą roszczeniową. Oba zwlekają z przeprowadzeniem kluczowych dla gospodarki reform finansów publicznych. Ponadto, konkurencyjność ich gospodarek pozostawia wiele do życzenia. Oba kraje mają też zbyt dużo wydatków a zbyt mało wpływów.
Dlaczego wybór prezydenta może mieć znaczenie dla gospodarki i tego, czy pójdziemy w stronę Grecji, czy w przeciwną? Ponieważ głowa państwa w dużej mierze decyduje, która ustawa wejdzie w życie, a która nie. Ważne by wybrać takiego prezydenta, który opowie się za reformą finansów publicznych, obniżeniem podatków, który przyczyni się do prawdziwego wzrostu gospodarczego i wzrostu konkurencyjności Polski na arenie międzynarodowej.
A tymczasem co mamy? Dwóch kandydatów prowadzących w sondażach opowiada się za zwiększeniem wydatków na zdrowie i armię, przeciw likwidacji KRUS (czyli za przywilejami dla wybranych, tu: rolników), a na słowo „prywatyzacja” reaguje alergicznie*. O porządnych – i spójnych wewnętrznie – programach gospodarczych obu panów nie słyszałam. Do czego może doprowadzić wygrana któregokolwiek z nich? Zbliży nas do Grecji, czy oddali?
Cieszyliśmy się, że oddala się drogowskaz z napisem „Białoruś”. Tymczasem przed nami kolejny, z napisem „Grecja”.
Barbara Kamińska
* Na podstawie odpowiedzi kandydatów na stronie test-wyborczy.pl
nie wiem, dlaczego miałoby zależeć, skoro trzech głównych kandydatów (Komorowski, Kaczyński, Napieralski) nie różnią się za bardzo? Widzę tutaj kobiecy brak logiki.
Jak miło, jak zwykle rzeczowy, nie upraszczający komentarz. Nie zrozumiał Pan wymowy mojego tekstu. Idę nad tym po kobiecemu* popłakać.
* ironia
ależ był rzeczowy – jeno pytanie było retoryczne.
Oczywiście, że zależy… Pani Barbara wyraźnie sugeruje, że wybór jakiś jest, jest wszak kandydat, który daje szanse na więcej liberalizmu gospodarczego, więcej prywatyzacji, na niższe podatki. Wybór jest… Z jednym tylko bym się nie zgodził, a mienowicie z krytyką przez p. Barbarę zwiększania środków na armię. Na wojskową biurokrację owszem – NIE, ale np. na nowoczesne uzbrojenie – jak najbardziej!
na wojsko, policję, sądy i drogi – jak najwięcej cholera! sprzężenia zwrotne i polityka międzynarodowa, a co!
jedyne co można zrobić to zagłosować na Pana Korwina. Reszta bedzie budowała druga Grecję. takie jest po prostu ich zadanie..
Widzę, że Pan Paweł dostrzegł sugestię. 😉 Nie jestem przekonana do wydatków na uzbrojenie. Jeśli już na coś mamy więcej wydawać, to na drogi, bo pod tym względem jesteśmy pośmiewiskiem na świecie.
Pozdrawiam
Pani Barbaro! jest stare rzymskie powiedzenie, które po łacinie fajnie brzmi – „chcesz pokoju, zbroi się”. Silna zawodowa armia i terytorialna ochotnicza Gwardia Narodowa, przydatna ze swymi ludżmi i sprzętem w razie naprzykład powodzi czy innej katastrofy jest gwarancją POKOJU i stabilizacji państwa.
Pani Barbaro! Chce Pani robić jakiekolwiek większe transakcje finansowe pomiędzy państwami bez armii?! Jak chce Pani egzekwować należności i przeciągać własne spłaty? Niech Pani popatrzy, dlaczego Wielka Brytania ciągle ma własną walutę, a Chiny ciągle pożyczają pieniądze USA i właśnie zaczęły prace nad flotyllą wojenną? Bo Chńczycy dobrze wiedzą, że nie ma lepszego windykatora niż własna armia. Choćby dla postrachu, wcale nie trzeba jej używać…
Pani Barbaro, drogi jak najberdziej… Wolałbym jednak, by – w razie czego – po tych drogach jeździły polskie, a nie obce czołgi 😉
Comments are closed.