Wydawać by się mogło, że postępująca w lawinowym tempie komputeryzacja urzędów sama w sobie poprawi jakość ich działania i pozwoli na ograniczenie liczby urzędników. Bo komputer można zaprogramować tak, aby do minimum ograniczyć skutki „radosnej twórczości” biurokratów. Okazało się jednak, że nic z tych rzeczy i urzędników stale przybywa. A że nadchodzi rok kampanii wyborczych, rząd postanowił się wykazać i zgłosił projekt ustawy o „racjonalizacji zatrudnienia w urzędach”.
Godnym odnotowania jest fakt zgłoszenia 600 uwag do projektu ustawy, a to więcej niż Polska liczy parlamentarzystów. Do tego jeszcze sprzeciw związków zawodowych, które tak często walczą z urzędniczą bezdusznością. Wyczuciem chwili wykazała się minister e – dukacji, czyli programu społecznego dukania jako własnych poglądów treści zamieszczonych na portalach, które pierwsze wiedzą kogo aktualnie popiera „inteligencja”. Otóż minister Hall zaproponowała przeprowadzenie „analizy i weryfikacji zadań wykonywanych przez urzędy”. Zapewne najlepszym rozwiązaniem okaże się powołanie specjalnego zespołu, a jeszcze lepiej urzędu, który się zajmie przeprowadzaniem „analiz” i „weryfikacji” w skali globalnej, lokalnej i jaką jeszcze sobie władza zażyczy.
Oszczędzanie oszczędzaniem, ale rzecz jasna dobro urzędników ponad wszystko, więc przy ewentualnych zwolnieniach jednym z zasadniczych kryteriów ma być „możliwość utrzymania się po utracie pracy”. To troska, której kosztów społeczeństwo może zazdrościć, ale też powinno się obawiać. Nikt z autorów ustawy nie przedstawił bowiem nawet szacunkowej wysokości kosztów odpraw urzędniczych, więc niewykluczone, że będą one wyższe niż 550 milionów zł zasiłków dla stoczniowców zwalnianych ze sprzedawanych za 380 milionów zł stoczni.
Zresztą zawsze może być gorzej, więc pewnie będzie. Oto bowiem zaraz po pierwszych reakcjach sam autor ustawy, minister Boni przyznał, że „ustawa została źle napisana i musi zostać radykalnie zmieniona”. Może zatem okazać się, że w myśl „radykalnie zmienionej” ustawy trzeba będzie zwiększyć zatrudnienie w urzędach o 10%. Bardziej radykalnie zmienić już się nie da.
Michał Nawrocki
http://biznes.onet.pl/sprostowanie-mpips-dot-art-w-gazecie-prawnej-rzad-,18494,3036665,1,news-detal
http://www.bibula.com/?p=14074
http://biznes.onet.pl/zwolnienia-w-urzedach-nie-chca-ich-nawet-czlonkowi,18490,1575121,1,prasa-detal

3 COMMENTS

  1. No to jako że widziałem racjonalizację zatrudnienia w jednej z firm z tradycjami w moim mieście, to powiem jak to wygląda. Jest 2000 pracowników, a docelowo ma być 500 i firma nie ma kasy na odprawy. Więc najpierw zachęta, żeby odejść dobrowolnie, nie przedłuża się umów na czas określony – to daje jakieś 100 etatów. Później wywala się wszystkich , którzy mają jakiekolwiek świadczenia, typu wcześniejsza emerytura, renta itp. – kolejne 100 etatów. Potem, czyjego małżonek pracuje i dobrze zarabia – kolejne parę etatów. I na koniec wyrzucono tych, którzy „mieli sobie poradzić na rynku pracy” – czyli najlepszych pracowników! Zostały 500 miernot, a fabryka po 2 latach i tak upadła. Szkoda tylko, że urzędy nie będą miały tej możliwości.

  2. do „burgos”:
    Obecnie miałem możliwość obejrzenia racjonalizacji zatrudnienia w przedsiębiorstwie państwowym, które przynosiło rocznie po parę mln zł zysków (serio, takie jeszcze do niedawna były). Przyszła ekipa „z klucza”, wywaliła wszystkich „starych” pracowników, przyjęła „krewnych i znajomych królika” i „kręci lody im. Beaty S.”. Niedobrze się robi, jak człowiek patrzy na takie złodziejstwo. Jeszcze trochę, a ich opiszę :[

Comments are closed.