„Pesymista to też optymista, tyle, że dobrze poinformowany”, głosi żartobliwa definicja, której słuszności odmówić nie można. Zapewne dobrze znają ją spece od politycznego marketingu, zgrabnymi sztuczkami wprawiając społeczeństwo w stan permanentnego optymizmu. Taki stan umysłu gwarantuje politykom spokojne partactwo przez 4 lata. Doskonały przykład praktycznej realizacji wywoływania lęku informacjami oraz wpłynięcia na wynik wyborów pesymizmem „elit” oglądaliśmy w 2007 r. przy okazji upadku rządu Jarosława Kaczyńskiego. Wszechobecne ówcześnie „czarnowidztwo” w warunkach szybkiego bogacenia Polaków przy jednoczesnym ograniczaniu korupcji i innych patologii „demokratycznego państwa prawa” (czyżby uwarunkowane?) jakże kontrastuje z optymizmem wobec dzisiejszego kryzysu, dziury budżetowej, pogłębiającej się patologizacji życia publicznego oraz totalitarnym zapędom cenzorskim. Katar załatwił przemysł stoczniowy? Bardzo dobrze. Załatwi NFZ, które zna się wyłącznie na składkach zdrowych i stara się unikać chorych? Jeszcze lepiej, podniesiemy podatki.

Wygląda więc na to, że diabeł tkwi nie w szczegółach, a w informacji. Niedoinformowany optymista, względnie poinformowany fałszywie, dalej pozostaje cieszącym się życiem optymistą, któremu żadna katastrofa niestraszna. Tedy przedstawiciele oficjalnych trzech władz weszli w konfidencję z przedstawicielami tzw. czwartej władzy i wspólnymi siłami na potęgę urabiają społeczeństwo do stanu bezmyślnego optymizmu.

Wbrew pozorom osiągnięcie celu jest korzystne dla obu sygnatariuszy niepisanego paktu. Politycy np. mogą na potęgę kpić z konstytucji spisanej przecież w interesie obywateli. I nikt, poza wąskim gronem zapaleńców, nie jest w stanie zrozumieć, że owe kpiny to w swej istocie działania na niekorzyść obywateli (S. Michalkiewicz, Tonący dźwigni się chwyta ). Politycy mogą obiecywać gruszki na wierzbie typu podatek liniowy od cudu gospodarczego jak i wszelkie inne absurdy, spokojnie wskazując fałszywe przyczyny niewesołego stanu rzeczy (S. Michalkiewicz, Wraca nowe). A jeśli najdzie im ochota sprzeniewierzyć się głoszonej ideologii, to mogą to robić bez najmniejszych obaw o konsekwencje (B. Wildstein, Lewicowa wrażliwość ).

Media z kolei zyskują niewybrednego odbiorcę, gotowego zachwycać się każdą szmirą, byle tak nakazały lansowane przez media „autorytety”. Rzecz jasna indoktrynacja musi zaczynać się możliwie najwcześniej, najlepiej już w szkole (R. A. Ziemkiewicz, Edukacja coraz nowocześniejsza ). Jej skutki już teraz możemy podziwiać na własne oczy i uszy. Do rangi dyskusji publicznej podniesione zostały buta i arogancja polegające na ubliżaniu osobom, mającym inne zdanie. Szczególnie widać to na forach internetowych, przy czym próby wszelkiej dyskusji są z góry skazane na klęskę – wszak nie da się dyskutować z kimś, kto nie ma nic do powiedzenia. Podobnie zresztą jest w tzw. polityce, przy czym do końca nie wiadomo, czy to hołota urobiła „polityków” na obraz i podobieństwo swoje, czy też „politycy” urobili elektorat.

Czasami zresztą skutki podstaw bezmyślnego optymizmu przyjmują rozmiary wręcz kuriozalne, zwłaszcza w warstwie językowej. Oto zatroskana matka w reklamie chce usuwać „tłuste plamy z pizzy”, choć od usuwania ciekawsze byłoby zobaczyć w jaki sposób poplamiła pizzę tłuszczem. Amerykanie z kolei przeżywają „wstrząs po odnalezieniu porwanej 18. lat temu dziewczynki”. Rzeczywiście, wstrząsające odnalezienie. Do tego zacnego grona dołącza rzecznik rządu Graś Paweł, który komentując list premiera Władymira Putina poświęcony II wojnie światowej mówi o „polskiej prawdzie historycznej” choć nie wyjaśnia, czym ona różni się od bezpaństwowej prawdy, nawet historycznej. Nawiasem mówiąc jego pryncypał podaje się za historyka, ale widać tradycyjnie uznaje on że są trzy prawdy: cała prawda, też prawda i g.., prawda. No, ale tam to akurat stało ZOMO. I miało katar przy stoczni…

Michał Nawrocki

2 COMMENTS

  1. Trochę nie na temat – czy prokapitalizm, PAFRE, Centrum Smita, UPR i podobne przedwsięwzięcia i instytucje mają kontakt z ekonomistami, informatykami i programistami, którzy mogliby opracować strategiczne gry ekonomiczne w wolnościowych krajach, gdzie uczonoby dzieci i mlodzież, że czym niższe podatki i proste sytemy podatkowe tym lepiej dla państw, firm i zwykłych, szarych ludzi. A może tego rodzaju gry są już na świecie ale ich nie spotkałem ani w sieci ani na płytkach? Obserwuję jak młodzi ldzie fascynuja się grami, gdzie jest budowana potęga państw, organizowane armie i inne działania polityczne, społeczne i gospodarcze; są to wszystko na wpół lewackie mrzonki, gdzie jest brak liberalnej ekonomii i korzyści z nich płynących. Może takie gry polskie czy po polsku już są, gdzie je można nabyć? Musi w takich grach równiez być odniesienie do zasad etycznych i moralnych, oczywiście 10 przykazań i katolickiego podejścia jak u prof.Wojciechowskiego czy średnowiecznych ekonomów z Salamanki. Jak czegos takiego może warto napisać taką gre i zacząć uświadamiać nią młode pokolenia, a i starym się przyda. Rzecz pilna – młode pokolenie rośnie i musi mieć dobre i z zasadami narzędzie na podstawie bawiąc ucz.

  2. Ależ to co Pan pisze jest nawet bardzo na temat i b. ciekawie koresponduje z powyższym tekstem.
    Pomysł wykorzystania fascynacji grami komputerowymi jest bardzo dobry a poza tym – sprawdzony w praktyce na lekcjach historii w pewnym gimnazjum 🙂
    W tym samym gimnazjum na jednej z lekcji poruszony był temat „poboczny”, czyli złodziejstwo polskiego systemu podatkowego, w tym moich „ukochanych” VAT – ów itp. oraz ich wpływ na gospodarkę. Teraz należy tylko mieć nadzieję, że te dzieciaki za jakiś czas spróbują zmienić ten system.

Comments are closed.