Od pewnego czasu noszę się z napisaniem dłuższego artykułu na ten temat, ale zanim to nastąpi – zwiastun. Chodzi nie o obrzydzanie kapitalizmu przez socjalistów, tylko przez … kapitalistów.
Mimo wielkich spraw w tle, życie codzienne oznacza także zakupy potrzebnych towarów. W tym celu poszedłem do sklepu – będzie „po nazwisku” – „Real”, by prócz pieluch i innych takich kupić płyn do kąpieli dla dziecka. Na półce był jakiś wybór marek i cen. Rzucała się w oczy spora butelka z „200 ml gratis”, czy „w prezencie”, firmy pani Piaseckiej-Johnson. Miało to być 750 ml. Nauczony doświadczeniem z tego sklepu sprawdziłem cenę podaną na półce zawieszonym obok czytnikiem. Prawie 19 złotych. Obok stała butelka 500 ml – bez promocji, za około 12.50. Okazało się, że te 200 (właściwie 250) ml sprezentować sobie mogę sam i taki to będzie gratis.
Czy sieć Real oszukuje firmę J&J i z promocji robi kpinę? Czy firma J&J wie doskonale o tym procederze? Czy kierownik sklepu nie dopilnował pracowników zmieniających ceny? Nie wiem. Wiem, że klient widząc takie sztuczki nabiera obrzydzenia do kłamców będących przedsiębiorcami i zaczyna utożsamiać kapitalizm – którego symbolem są dlań sklepy pełne towarów – z oszustwem, tak jak „prywatyzację” w Polsce ze zorganizowanym złodziejstwem.
Co robić?
Można zwrócić uwagę kierownictwu sklepu (obstawiam, że się nie zdziwi…). Można kupować w innym sklepie. Też warto uważać. Portugalska sieć z owadem, sprzedaje co prawda pieluchy w „dobrej cenie”, ale nie podkreśla już, że jest ich kilkanaście procent mniej niż w paczce standardowej – w sumie wychodzi na jedno. Robi to we współpracy z producentem licząc, że póki matematyka w szkołach nie wstanie z kolan, niemal nikt z ufnych klientów nie zauważy „sztuczki”.
I jeszcze jedno… Można o takich sprawach głośno mówić. Oddziaływanie polskich konsumentów na sprzedawców ma skalę mikro, stąd liczne „wyczyny” tych ostatnich. To jedna z najlepszych, obok „głosowania własnymi pieniędzmi”, metod. Wbrew pozorom, kapitalizmu rozumianego jako optymalny ustrój gospodarczy dla konsumentów trzeba bronić nie tylko przed socjalistami, ale równie silnie przed kapitalistami dającymi socjalistom raz po raz amunicję do ich demagogicznej broni.
Kłania się tu bowiem narastający problem erozji etycznych fundamentów gospodarki, o czym sygnalizowaliśmy już sześć lat temu, podczas konferencji Etyczne Fundamenty Gospodarki.
Wojciech Popiela
Ha! To trzeba by wprowadzić Urząd Konsumenta z bardzo szerokimi uprawnieniami. Właściwie kolejna grota etatystów. I NIK byłby w najwyższej formie, a idąc tym tropem, uchowałby się Sanepid i parę innych agend. Tworzymy administrację, kontrole, audyty i tak wracamy do naszego kochanego Państwa etatystycznego.
Panie Wojciechu, przecież jest Pan skrajnym liberałem, w obecnym political spectrum – libertarianem. Na wolnym rynku konsument powinien nauczyć się obrony przed nieuczciwymi, kiepskimi i drogimi producentami i dystrybutorami. Kultura konsumenta jest w państwie liberalnym tym, czym społeczeństwo obywatelskie dla lewicy. Głupi ludzie będą ukarani za indolencję konsumencką, chociaż nawet najgłupszy trep nauczy się wreszcie, że np. płacenie za droższy produkt to płacenie za markę i odrobinę czystszy produkt.
„To trzeba by wprowadzić Urząd Konsumenta (…) Na wolnym rynku konsument powinien nauczyć się (…)Głupi ludzie będą ukarani za indolencję konsumencką, chociaż nawet najgłupszy trep nauczy się wreszcie (…)”
Komentarze, zwłaszcza anonimowe, bywają „fascynujące” i mało kto stosuje się do zasady – zanim wyślesz, przeczytaj dwa razy, odczekaj 15 minut i przeczytaj trzeci raz. Pomyśl czy Twój wpis coś wnosi i jeśli nie możesz wytrzymać – wyślij. 😉
Skąd wniosek z mojego tekstu, że „trzeba by wprowadzić UK”, skoro postuluję prywatne działanie w różnej formie?
Czy nie prostszy od NIKu jest portal w którym ludzie będą opisywać takie przypadki, a wchodzący na www wg alfabetu lub miejscowości (coś jak książki teleadresowe) poszukają opinii na czyjś temat weryfikowanej doświadczeniem innych? [Wszelkie prawa do pomysłu zastrzeżone łącznie z zyskami z reklam ;)]
„Głupi ludzie”, „indolencja” „najgłupszy trep”… – jak lekko pisze się takie epitety… A tu po prostu ktoś wbiega do sklepu, ma kupić to i to i nie ma czasu na stanie z kalkulatorem i przeliczanie czy 58 pieluch za 40 zł to mniej niż 66 pieluch tej samej firmy w tym samym rozmiarze i fasonie, za 48 zlotych. „Najgłupszy trep” nie musi mieć do dyspozycji 3 godzin na zrobienie zakupów tylko 10 minut…
Czy bez „Urzędu Konsumenta” nabywcy mogą wymusić podanie ceny za 1 sztukę?
Czy to nie pomaga w decyzji o zakupie?
[vide podawane małą czcionką ceny za kg czy 100 g sera]
Dlaczego musi to robić Bruksela?
Dlaczego tak mało firm zachodnich liczy się z polskim klientem, podczas gdy ze swoim obchodzą się jak z surowym jajkiem?
Czy – wreszcie – Polacy po wszystkich swoich doświadczeniach, mogą liczyć na tzw. „rząd”, zajęty aktualnie robieniem dobrze kasynom?
Samo się nie zrobi. Bierność prowadzi zawsze w tym samym kierunku: do golenia milczących owiec (baranów).
Ok, łatwo zarzucić komuś anonimowość, ale przyjąłem.
Mówi Pan, poniekąd słusznie, że ktoś wbiega z językiem na wierzchu do sklepu i nie mając czasu bierze co popadnie. Ale dokładnie o to chodziło z „najgłupszym trepem” (to nie była inwektywa, ponieważ nie była do nikogo skierowana). Jeśli sparzy się na produkcie, który chybcikiem wziął pod pachę, to nawet lecąc na złamanie karku nie weźmie go drugi raz.
Mówi Pan, że nie ma czasu. Teraz powiedzmy sobie: Kto będzie wchodził na te strony i sprawdzał ceny oraz komentarze a’la Allegro? Rozumiem typowo UPR-owską wiarę w internet (to można potraktować jako inwektywę). Ponadto jakoś nie widać oddolnych ruchów w internecie zmierzających w kierunku ochrony konsumenta. Wiem też, że jeśli nie chcemy reagować tak jak przedstawiciele Międzynarodówki – tzn. prewencją, to musimy zdać się na skargi konsumentów. Nawet tu jest problem – czy konsument będzie skarżył się na spleśniały chleb w sklepie osiedlowym?
Czy producenci i dystrybutorzy nie będą „spamować” tych serwisów pozytywnymi komentarzami dla swoich produktów?
Sugerowałem się stworzeniem jakiegoś „Urzędu Konsumenta” mającego realny wpływ na ochronę konsumentów i wpływ na producentów (przez pozwy sądowe, coroczne testy i rankingi), w życiu nie wpadłbym na internetową inicjatywę, którą przecież można wprowadzić od zaraz, a jakoś nikt nie wprowadza.
co do polskiego rządu – nie rozumiem zależności.
No cóż – we francuskiej sieci supermarketów koncentrat pomidorowy 20% gratis jest o 25% droższy od tego samego bez gratisu.
Media Markt, gdy miał mieć w weekend akcję kupuj bez Vatu to w tygodniu tak podniósł ceny, żeby jeszcze na tym procederze zarobić.
Można jeszcze kupować tylko w sklepach (m.in. internetowych), które dają 100% gwarancji satysfakcji klienta! Są takie sklepy!
Ta gwarancja polega na tym, że klient otrzyma zwrot pieniędzy (ewentualnie: inny towar) jeżeli odda do sklepu puste opakowanie po zakupionym wcześniej i zużytym przez siebie produkcie jeżeli w sposób merytoryczny uzasadni nieusatysfakcjonowanie tym zakupem!
Oczywiście, że kapitaliści bez żadnego poczucia przyzwoitości obrzydzają kapitalizm.
Żeby to stwierdzić nie trzeba nawet ruszać się z domu. Wystarczy obejrzeć kilka reklam w tv. Tam jest cała masa zwyczajnych kłamstw i tylko kilka półprawd.
Comments are closed.