„Reformy nadzieją na lepszą biedę” głosiła w latach osiemdziesiątych Pomarańczowa Alternatywa. I choć lat od tamtych wydarzeń minęło już dobrze ponad dwadzieścia, hasło nadal aktualne.
Ot, chociażby PRL – owska scheda, czyli „janosikowe”. Prezydent Warszawy postuluje zmianę sposobu jego obliczania, czyli idea jest słuszna, tylko system znów miał błędy i wypaczenia. Jakże znajomo brzmi uzasadnienie utrzymania „janosikowego” – „Bogatsi powinni dzielić się z biedniejszymi”. „Biednym nic z tego nie przyjdzie, że bogaci też zbiednieją”, mawiał Stefan Kisielewski, ale widać wielu nadal chciałoby sprawdzić rzecz doświadczalnie. Cóż, propagandowo owoce pracy mimo wszystko wypadają gorzej, niż manna z nieba, więc i nie ma się czemu dziwić, że tłumaczenie, iż zwolennicy wolnego rynku nie chcą, aby ludzie byli biedni, zaś zwolennicy socjalizmu nie chcą, aby ludzie byli bogaci, wciąż pozostaje głosem wołającego na puszczy.
Albo inny przykład reformatorskiego ducha, który nawiedził ostatnio stołeczny ratusz. Hanna Gronkiewicz Waltz postanowiła definitywnie zakończyć walkę z zimą i skończyć z wyrzucaniem pieniędzy w błoto, czyli mówiąc po ludzku – odśnieżaniem ulic. Nie znaczy to wcale, że zamierza zostawić mieszkańców stolicy na lodzie, i to dosłownie. Zamiast zgarniania śniegu i posypywania ulic solonym piaskiem zapowiedziała w mediach, że będzie lać wodę…, tfu, co ja gadam!, sypać żwirek rzecz jasna. Przekształcenie miasta w jedną wielką kuwetę z pewnością rozwiąże problemy kotów, a i niejeden przechodzień z ulgą załatwi sprawy pod chmurką, zamiast w publicznym wychodku, za który musi odpalić złocisza. Bez wątpienia zarobią na tym lakiernicy i spece od wstawiania szyb w samochodach. A i może chirurgom plastycznym coś skapnie od pieszych, czekających na autobus bądź zielone światło na przejściu.
Argumenty pani prezydent ma dwojakiego rodzaju – ekonomiczne i geograficzne. Jako przykład wskazuje, że w krajach skandynawskich nie sprzątają śniegu i żyją, bo sypią żwirek. No cóż, na zamieszczonym obok zdjęciu z Norwegii widać, że jednak albo śnieg sprzątają, albo rzucają kłody pod nogi stołecznym reformatorom i używają kamuflującego żwirku w żałobnym deseniu. Z kolei w takiej Szwecji w masowym użyciu są zimowe opony z kolcami, których w Polsce nie uświadczysz Drogi Czytelniku, gdyż kodeks zabrania.
Jeszcze lepsze są argumenty ekonomiczne – bo żwirek będzie wielorazowego użytku. Czyli musi być na tyle duży, aby nie wpadał do studzienek ściekowych. A jak zalegnie na „kratkach” kanalizacyjnych, to pewnie je zatka. Dzięki temu na wiosnę biorąc przykład z Wenecji nie będziemy już musieli walczyć z powodziami i przemysł szkutniczy rozkwitnie specjalizując się w budowie gondoli i tłumnych kajaków na potrzeby ZTM. Szkoda tylko, że nie wiadomo, ile będzie kosztować zbieranie, czyszczenie i przechowywanie żwirku do następnej zimy?
Ale ogólnie trafiła mi do mego zaściankowego przekonania koncepcja brania przykładu z innych państw, która przyniesie oszczędności w postaci niewydawania pobranych na dany cel pieniędzy. W związku z tym też mam pewien pomysł. Otóż w Nowym Jorku Rada Miejska liczy 51 członków plus burmistrz. Według danych z 2005 r. NY zamieszkuje 8 213 839 osób. Daje to 157 958,44 mieszkańców przypadających na jednego radnego (włącznie z burmistrzem). I żyją, mają metro, obwodnice itd. Dla porównania w liczącej w 2009 r. 1 714 446 mieszkańców Warszawie w Radzie Miasta zasiada 60 radnych, plus prezydent. Daje to 1 radnego (wliczając prezydenta miasta) na 28 105,67 mieszkańców. Jeżeli zaś uwzględnimy łącznie rady dzielnic i radę miasta, to otrzymamy 469 radnych, plus prezydenta. Z prostego działania arytmetycznego wychodzi nam stosunek 1:3 647,76. Gdyby zaś tak wziąć przykład z Nowego Jorku, to Warszawa powinna mieć około 11 radnych (w tym prezydenta).
Ile miasto zaoszczędziłoby na dietach?
Michał Nawrocki
Trafił Pan na wykop:) Kiedyś był na wykopie artykuł w którym ktoś obliczał to na skale kraju, proszę pomyśleć jakie wtedy by były oszczędności, kiedy w każdym mieście chętnych do koryta nie brakuje. Ale po co oszczędzać na sobie skoro można na innych. Ciekaw jestem jak długo jeszcze rząd będzie ludzi okradał zanim Ci powiedzą „dość”.
Łukasz
crcblue@gmail.com
E tam. Może ich być ze 100. Byleby byli produktywni, kompetentni i aktywni, a nie negowali wszystko bo pochodzi z innej matki-partii.
http://ideosfera.pl/idea/poznajmy-naszych-kandydatow-na-radnych-kandydatow-do-sejmu-i-senatu,id,252.html
Właśnie chodzi o to,że to są puste stołki, a ilość ich tworzy podziały. Poza tym idą za tym ogromne pieniądze. 100 radnych, tak.. właśnie tego potrzeba, większej biurokracji.
ja wiem tyle – polacy się nie nadają do rządzenie, po prostu chęć zysku jest większa niż chęć pomocy innym, tak samo w przypadku chociażby premiera tuska mógł na 100 innych sposobów zmniejszyć dziurę w budżecie a wybrał jak wiemy podatek 23% i to zaboli nas wszystkich, zresztą takich przypadków jest całe mnóstwo – a weźmy pod uwagę holandię, szwajcarię i inne kraje gdzie tam się po prostu żyje a u nas aby martwi tym żeby nie podnieśli podatku, prądu, telefonu itd
Comments are closed.