– Jest Pan wierzący?
– Oczywiście, oczywiście.
– Od dawna?
Od zawsze… Jezus był wpływowym towarzyszem mojego dzieciństwa, jest wpływowym towarzyszem mojego życia zawodowego i mego życia w ogóle.
– Czy pomaga Panu w życiu zawodowym?
-Nieustannie. Byłem bardzo szczęśliwy i to z pewnością dzięki niemu.
– Jakie ma Pan wyobrażenie o Jezusie?
Na obrazkach mego katechizmu był zawsze kimś bardzo delikatnym, jasnowłosym i czuło się, że każdy poryw wiatru może go unieść… Choć był on synem cieśli. Uwierz mi, że był facetem, który miał metr dziewięćdziesiąt, niezwykłą siłę i że miał takie bicepsy! Kiedy wyrzucał kupców za drzwi świątyni brał ich po trzech… i hop! Mówił donośnym głosem, czynił cuda… Przewodził ludziom i mnie również, widzę go śmiejącego się.
(Fragment książki Eric Léguebe’a pt. “Louis de Funès, Roi du Rire” będący zapisem wywiadu telewizyjnego udzielonego Guy’owi Béartowi w Wigilię B.N. 1981 roku)
Louis de Funes, którego 95 rocznica urodzin miała miejsce kilka dni temu, nie jest w Polsce znany inaczej, jak przez pryzmat zagranych przez siebie ról filmowych. Niewielu widzów ma świadomość, że ciepłe i serdeczne poczucie humoru z jakim traktował w swojej twórczości Kościół zbudowane było na głębokiej wierze. Wątki religijne nie są wprawdzie w jego filmach nadmiernie eksponowane, bo był mistrzem dziedziny dalekiej od koniecznej powagi, ale nawet nieliczne zapadają w pamięci.
Widz świadomy jego katolickiej gorliwości i tradycjonalistycznych poglądów z pewnością pomiędzy „wierszami” odczyta wiele aluzji i komentarzy – ot, choćby pierwszy z brzegu, jakim była scena z udziałem częstej bohaterki serii z „Żandarmem”, gdy siostra szarytka spotkawszy inspektora Cruchota na plaży – a trzeba dodać, że ubrana była w skąpe bikini i wielki kornet siostry miłosierdzia – tłumaczy mu, że oto „wychodzi do ludu jak to teraz czynią księża-robotnicy”. W zakończeniu „Kapuśniaczka”, który miał być jego ostatnim filmem, odlatujący ku niebu w statku kosmicznym Claude Ratinier i jego przyjaciel Garbus śpiewają Ave Maria – refren pochodzącej z Lourdes maryjnej pieśni „Po górach, dolinach”. Podobnych fragmentów jest w filmach de Funesa wiele. Trzeba dodać, że ten rodzaj poczucia humoru nie budził protestów katolików, ale właśnie zwolenników „laickiej republiki”, których mierziło każde, najmniejsze nawiązanie do religii.
Poglądy de Funesa sprawiały, że udzielał wsparcia Bractwu Św. Piusa X i jego założycielowi arcybiskupowi Lefebvre’owi domagającemu się po Soborze prawa do „eksperymentu Tradycji”. Sławny komik wspomagał finansowo księdza Ducaud-Bourget w czasie pierwszych, trudnych lat „okupacji” paryskiego kościoła Saint-Nicolas du Chardonnet, który tradycjonalistyczni wierni zajęli w 1977 roku. Samemu Bractwu zapisał w testamencie 1/3 swego pokaźnego majątku. Patriotyzm i rojalizm sprawiały, że nigdy nie zapominał o 21 stycznia – dniu śmierci Ludwika XVI, i uczestniczył w stosownych obchodach.
Żal, że słysząc nazwisko de Funes większość z nas kojarzy je najczęściej z „Żandarmem z Saint-Tropez”, a w najlepszym razie z molierowskim Harpagonem. Żal, że telewizja wypełniając swą „misję publiczną” pokazuje widzom „Gwiazdy tańczące na lodzie”, a nie np. wczesne role de Funesa, równie znakomite jak te późniejsze.
Jacques Blutoir
Źródło: http://jacquesblutoir.blogspot.com
Jeden, do tego zmarły aktor i to jeszcze komediowy raczej nie nawróci Francji i reszty Europy na rzymskikatolicyzm. Zachód jest zsocjalizowany, zdemoralizowany i antychrześcijański, szczególnie antykatolicki, wrogi wobec moralności. Trzeba księży skrajnie tradycyjnych, zachowujących wiarę i będących wiernymi swemu powołaniu. Skąd ich brać? Ciche, a czasami jawne przyzwolenie na sztuczną i zbrodniczą antykoncepcję, aborcję i eutanazję, a nawet tzw.małeżeństwa zboczonych sodomitów, kapłaństwo kobiet, Komunia na rękę (widziałem – strasznie, obrzydliwie, byle jak to wygląda) to jest współczesny obraz wielu księży i Kościołów Europy. Prowadzi to do upadku cywilizacji białego człowieka opartej na chrześcijaństwie. Niejednoznaczna postawa Watykanu z Papieżem na czele dopełnia obrazu zniszczeń. Nie widać ratunku, a przynajmniej jest mało widoczny dla mnie.
Wracając do mojego poprzedniego wpisu – czy ktoś ma optymistyczne wieści na przebudzenie Kościoła RzymskoKatolickiego? Może ktoś wpisze ważne i podtrzymujące ducha informacje?
Po za tym co to za katolicyzm brany z poczuciem humoru i prtzymrużeniem oka?
Wystarczy się wybrać na Mszę Trydencką
i przyjrzeć się wspaniałym ludziom – wiernym!
Tak!Tak!Tak! tyle że ci ludzie (i żeby nie było że jestem bardziej święty od świętych – ja również)wychodzą z tych mszy, i posoborowych również i czynią jak czynią. Pozwalają na plucie na Boga, Kościół i wiarę. Myślę jednak, że niewielu wejdzie do Królestwa Niebieskiego, gdyż Miłosierdzie Boże Miłosierdziem lecz Sprawiedliwość i Gniew Boży również nad tym światem mają swą pieczę. Żbikowi zapewne chodzi o inny rodzaj optymistycznych wieści niż jedna czy dwie msze trydenckie w miesiącu na całą Polskę; chodzi mu o zmiany w podejściu do obowiązków kleru z biskupami i kardynałami na czele; chodzi o przykład nie tylko słowem lecz po owocach ich poznacie.
Tradycyjny Ludwik de Finez, z pochodzenia arystokrata hiszpański był rozwodnikiem i te jego filmy raczej wyśmiewały tradycję, szlachtę, kulturę drobnomieszczańską i króla, przynajmniej ja tak odbierałem jego komedie; szczególnie filmy o żandarmie, „Mania wielkości”, fantomasy,…,
A najgorsze jest, że w Europie rodzi się mało ludzi płci obojga rasy białej z cywilizacji europejskiej i jeszcze bardziej tragiczne, że ci co się rodzą nie są chrzczeni i przez ten fakt nie są w Kościele już patrzę przez palce czy w schizmatyckim prawosławiu czy heretyckim protestantyźmie czy prawowitym Kościele RzymskoKatolickim. tragedia wołająca o pomstę do nieba lub o pomoc do Ducha Świętego. Kościoły są traktowane jako zabytki sztuki i architektury, często nie mozna się w nich pomodlić, gdyż trzeba kupić bilet jak do muzeum, a najczęściej w tabernakulum nie ma Ciała naszego Zbawiciela i Odkupiciela. Jedyna nadzieja w zapowiedzi samego Jezusa Chrystusa z Nazaretu, że bramy piekielne Mojego Kościoła nie przemogą. A ataków bram piekielnych jest co raz więcej różnego rodzaju.
Najbardziej brakującym obecnie problemem jest brak WYRAŹNEGO i JEDNOZNACZNEGO rozdzielenia co jest dobrem, co jest moralne, co jest prawe, co jest od Boga, co jest prawdą i odróżnienie co jest złe, co jest kłamstwem, co jest lewe, co jest diabelskie, co jest niemoralne i w konsekwencji szkodliwe dla życia tak jednostki jak i narodów, praktyczne w każdej dziedzinie życia zaczynając od oświaty przez politykę i ekonomie a kończąc na kulturze, sporcie, prawodastwie i czymś tak miałkim jak moda i pioseneczki i ich wykonawcy. I to jest problem. Jak go rozwiazać, gdy ludzie łatwo ulegaja manipulacji bo chcą iść na oferowaną im zewsząd łatwiznę. Jak temu zaradzić?
Wiecie co, chciałbym żeby było więcej takich katolików jak de Funes. W jego filmach odbija się chrześcijańska miłość do człowieka, ciepło, zrozumienie. Są one też osadzone w swoich czasach, chociaż jak na owe czasy nowoczesne.
Natomiast w powyższych komentarzach nie widać miłości do bliźniego i do świata. Nienawiść do „sodomitów”, złego świata i „zbrodniczej antykoncepcji”. Nie ma zrozumienia dla ludzi. Jest rzucanie kamieniem, przez tych którzy są bez grzechu.
Naprawiając świat – zaczynajmy od siebie.
Jeszcze dodam, że w demokracji nigdy nie będzie „WYRAŻNEGO i JEDNOZNACZNEGO” rozgraniczenia tego co jest dobre a co złe. Bo kazdy ma inny pogląd na ten temat, i ma prawo żyć tak jak mu się podoba. Jeśli ktoś jest katolikiem, niech żyje według zasad swojej wiary. Jeśli ktoś lubi antykoncepcję, męsko-męski seks, to na zdrowie! Prawda?
Wyraźne i jednoznaczne rozgraniczenie jest tylko w krajach totalitarnych, albo z szariatem.
Nie zapominajmy, że Bóg jest miłością, ale jest też sprawiedliwy.
Grzesznicy jeśli się nie opamiętają i nie powrócą do przestrzegania boskiego prawa, zostaną potępieni.
Nawet jeśli jest zrozumienie dla ich zachowań to mimo wszystko mamy prawo i katolicki obowiązek ich strofować za ich nieodpowiednie zachowanie, właśnie ze względu na przykazanie miłości.
Skoro tak mówią zasady nadane przez Pismo Święte, to istnieje silne krytyka sodomitów czy aborcjonistów ze strony katolików.
A wybaczanie rzeczywiście jest chrześcijańskie i nikt nie powiedział, że im się nie wybacza. (Może oprócz ludzi chorych z nienawiści). Natomiast nie zmienia to faktu, że pewne konsekwencje ponieść muszą. Tu na ziemi chodzi o odizolowanie się od nich. Tam na górze sądzić będzie stwórca.
Comments are closed.