Art. 23 Konstytucji mówi, że gospodarstwo rodzinne jest podstawą ustroju rolnego w Polsce.
A czymże jest ten ustrój rolny? To nic innego, jak system społeczno-polityczny oraz sposób władania podstawowymi środkami produkcji, przede wszystkim ziemią.
Tak więc, Konstytucja RP potwierdza ważną systemową rolę polskiego rolnictwa. Nie może być inaczej, bowiem rolnicy pełnią funkcję „żywicieli Narodu”. Tak było zawsze w historii Polski i tak jest też dzisiaj. Ustęp 6 w art. 1 Ustawy „O kształtowaniu ustroju rolnego” z 11.04.2003 roku zawiera ważny zapis o aktywnej polityce rolnej państwa.
Czy jakiś rolnik to zrozumie? Zresztą nie tylko rolnik. Stwierdzenie „aktywna polityka rolna państwa” brzmi dumnie i obiecująco. I co z tego? Gdzie i jak przejawia się ta aktywna polityka rolna państwa polskiego, kreowana przez urzędników w Warszawie?
Jest tajemnicą poliszynela, że w krajach UE od dawna obowiązują w rolnictwie kontyngenty. W Polsce obowiązują również, ale panuje tu piekielny bałagan. Funkcjonuje to według motta: Wszyscy są poinformowani i nikt nie wie, o co chodzi. Dlatego rolnicy domagają się jasności i chcą, aby wszystko było dokładnie wyliczone: ile ma być wyprodukowane, ile potrzeba na potrzeby krajowe i eksportowe.
Ale chaotyczna antypolityka polskiego rządu sprowadza się do deprecjacji produkcji rolnej i zabijania tysięcy producentów. Czego więc chcą polscy rolnicy w tej sytuacji? Pragną jedynie racjonalnej polityki, która obejmuje stabilną politykę cenową i ochronę polskiego rynku rolnego.
Taka polityka byłaby możliwa dzięki paktowi społecznemu między przedstawicielami rządu i rolnikami. Byłoby to bardziej sensowne i opłacalne niż odgórne i urzędnicze zarządzanie polskim rolnictwem i słynna już „likwidacja nadprodukcji”.
Powiedzmy sobie szczerze: na świecie jest bardzo mało wysoko rozwiniętych państw, w których produkcja rolna jest opłacalna. Ale czy zawsze chodzi o opłacalność i maksymalizację zysku?
Czy czasem nie chodzi tutaj o godne życie grubo ponad 2 milionów osób zatrudnionych w polskim rolnictwie, pracujących dzień w dzień od świtu do nocy?
A co z polską tradycją chłopską? Czy ma się ona ograniczyć do knajp o nazwie „Chłopskie jadło”?
W okresie komunizmu Polacy byli dumni z tego, że polskie rolnictwo pozostało w większości w rękach prywatnych rolników. Gdzie podziała się ta duma w ostatnich 30 latach?
Polscy rolnicy nie mogą niestety zebrać podpisów, aby przeprowadzić inicjatywę obywatelską, której celem byłby korzystny dla nich zapis w Konstytucji (a referendum wygraliby na pewno). Nie mogą też wetować ustaw i rozporządzeń w ramach referendum, bo takiego mechanizmu decyzyjnego w Polsce (jeszcze) nie ma.
Więc co mają robić? Protestują i mają nadzieję, bo jak wiadomo, nadzieja umiera jako ostatnia śmiercią naturalną.
Mirosław Matyja