I cyk, grono cwaniaków od dawna przygotowywało plan federalizacji Europy i de facto dokonania na jej ustroju zamachu stanu, a u nas w kraju na prowincji była cisza jak makiem zasiał. A to covid, a to Ukraina, a w cyrku zwanym PE śniły już się sny o potędze. I co zostało z napinania mięśni naszych umiłowanych przywódców? Co zostało z rodzimych snów o potędze? Gdzie państwowe myślenie? Przecież wątek planu rozbiorowego powinien być naczelnym elementem kampanii wyborczej, aby lud tubylczy wiedział o co w istocie idzie gra.
Mam jakieś przeczucie, że nie pójdzie tak łatwo. We wszystkich krajach UE cała klasa polityczna będzie musiała popełnić coś w rodzaju harakiri poprzez samoodebranie sobie uprawnień politycznych, wpływu na sprawy, na obsadę stołków w instytucjach, o zatrudnianiu „szwagrów” nie wspominając. Sytuacja taka jest anormalną. Jedyna analogia jaka mogłaby mi przyjść do głowy to głosowanie szlachty gołoty, która poza uprawnieniami politycznymi nie miała nic innego nad pozbawieniem siebie tych uprawnień. Żeby je odebrać tej warstwie społecznej potrzebny był upadek państwa – legalny, bo uchwalony przez parlament – o czym milczą nasze historyczne podręczniki. Tak, to przedstawiciele narodu zagłosowali za utratą najpierw terytoriów, a później państwowości. Ale to były „tłuste koty”, a reszta politycznego plebsu, która nie załapała się na frukty i jurgiel musiała obejść się smakiem albo organizować straczeńcze i durne powstania.
I za chwilę parlamenty państw członkowskich będą musiały dokonać aktu autokanibalizacji. Pytanie, czy w ich gremiach znajdą się wyłącznie ludzie, którzy bezrefleksyjnie poprą zabranie sobie politycznych przywilejów, a więc podetną gałąź, na której siedzą? Jeśli nie, to znaczy, że w sam plan federalizacji wpisany jest mechanizm upadku UE jako takiej. Plan jest przygotowany w pośpiechu i jak w przypadku konstytucji nic z niego nie wyjdzie. Siły odśrodkowe pobudzone bodźcem federalizacji pogrzebią ideę integracji raz na zawsze. Europa tonie. I nie zostanie dobita przez azjatycki rozwój, lecz przez amerykańską kumulację zasobów. Centralne planowanie nic tu nie da. Co więcej, doprowadzi do zaniku resztek innowacyjności i konkurencyjności biznesu na półwyspie. Tak więc niemiecki plan, poza doraźną koniecznością konsolidacji na potrzeby militarne, jest przyśpieszeniem upadku niemieckiego snu o potędze.
Ale jeśli się nie znajdą wojownicy o niezawisłość państw, plan federalizacji przejdzie przez parlamenty jak po maśle? To będzie oznaczać, że plan był przygotowywany od dawna, solidnie przedyskutowany, tylko utrzymywany w ścisłej tajemnicy. Wszyscy zostali już wcześniej odpowiednio ogłupieni, przekupieni lub przekonani innymi sposobami. Jeśli tak to znaczy, że w przypadku rodzimej sceny politycznej mamy do czynienia wyłącznie z maskaradą, która ma jedynie na celu odciągnięcie uwagi ludów tubylczych od realnych problemów i zagrożeń. Jeśli wszystko pójdzie gładko to znaczy, że jesteśmy rozgrywani na dobrego i złego policjanta, a karawana pomimo ujadania i tak będzie jechać dalej. Akurat ja jestem o tym wariancie dość głęboko przekonany, w czym utrwala mnie zawodowe doświadczenie.
W każdym razie sprawdzian przyjdzie już niedługo. Pytanie tylko, czy wtedy nie powtórzy się sytuacja opisana w książce Rymkiewicza „Wieszanie”, w której lud dał upust swojej frustracji przeciwko elitom, które doprowadziły do upadku państwa polskiego pod koniec XVIII w. Tylko lud dał upust, i co z tego?
Polityczna maskarada ma na celu przypieczętować to co już dawno przedsięwzięto w siedzibach wielkich korporacji i inwestycyjnych banków: sprzedaż ludów tubylczych w niewolę i uczynienie z nich półzwierząt dających się dowolnie tresować w takt kolejnych przebojów propagandy. I tu będzie przebiegać nowa płaszczyzna walki o niepodległość. Tylko czy ten wymiar niepodległości doczeka swego święta?
Adam Kalicki
Autor prowadzi własny blog