Właściwie nie ma już nad czym ubolewać. Najpierw sztuki plastyczne, a za nimi teatr przestały istnieć jakiś czas temu. Agonia zaczęła się z chwilą kiedy zapotrzebowanie na podziw zastąpiono chęcią wywołania szoku. Tak długo szokowano, że taka „sztuka” może już tylko zadziałać jako środek wymiotny. Pozostaje jednak rozstrzygnięcie kwestii, kto ma płacić za to opluwanie – plujący czy opluwany. Postkomunistyczne „elity” III RP są zdania, że opluwany.
PRL dopieszczał aktorów, bo liczył na ich wdzięczność i wkład w „umacnianie władzy ludowej”. Taka kalkulacja, z małymi wyjątkami, była słuszna. PRL-bis też o nich nie zapomina. W ubiegłym miesiącu odeszły dwie aktorki. Pierwsza z nich przynosiła radość tuż po strasznej wojnie, o której ludzie chcieli zapomnieć. Ta radość na 102 trwała do teraz. Pani Danuta wykazała się wieloma świetnymi rolami. Dziwne jednak dlaczego ta druga została uhonorowana aż dwukrotnie w wydaniach głównych wiadomości TVP1, chociaż trudno było wymienić choćby jedną jej ważną rolę. Skromny talencik wspierany słabiutkim charakterkiem dał jednak imponujący wynik. Gorliwość z jaką zachwalała stan wojenny wprowadzony przez Jaruzelskiego musiała zostać zauważona gdzie trzeba i jak widać, odpowiednio doceniona.
A wracając do ostatnich wydarzeń, może należałoby się zastanowić nad mecenatem państwa nad dziełami artystycznymi wszelkiej maści. Kto decyduje o tym co jest, a co nie jest sztuką? Czy wystarczy być wulgarnym psychopatą, żeby zostać „wybitnym, nietykalnym, współczesnym artystą”? Pewnie tak, ale pod warunkiem, że działa się w interesie komunistycznej destrukcji. Wówczas opluwany (mówiąc oględnie) podatnik sypnie groszem. Czyli na razie w kulturze nadal bez zmian.
Małgorzata Todd
Foto.: Jan Bodakowski
Autorka prowadzi swojego bloga Internetowy Kabaret…
Prawdziwy Teatr na szczęście istnieje i mam nadzieję ma się dobrze. Problem zaczyna się wtedy, kiedy do władzy w teatralnych zarządach dochodzą lewacy, którzy pod płaszczykiem poprawności politycznej starają się nam widzom serwować takie dziwolągi jak ten bez narodowościowy przybłęda frijc (celowo z małej bo gardzę tym…) Zastanawiające jest to, czemu takie dziwolągi społeczne jak frijc są finansowane z budżetu miasta Warszawy przez działaczy Platformy Obywatelskiej Hannę Gronkiewicz Waltz wraz ze swoją świtą, która w zręcznych, manipulatorskich słowach pochwaliła sztukę (sic!), która odpowiada gustom ludzi tego środowiska. Tu nie chodzi o to, żeby zakładać mecenat, tylko żeby przykładnie karać takie beztalencia i bezmóżdza, które w tej „sztuce” występują za obrazę uczuć, wartości i symboli narodowych. Niech sobie każdy ogląda co chce, ale nie można pozwolić na zbesztanie i zelżenie nas- większości przez mniejszość. Długo by pisać…
Zawsze mniejszeosc rzadzila wiekszoscia. Wczesniej tego nie bylo tak ostro widac, teraz wylazlo szydlo z worka. Wolnosc jak widac moze byc roznie rozumiana i bezczelnie naduzywana.
Comments are closed.