Około 50 samorządów w III RP wprowadziło na swoich terenach tzw. karty zniżkowe, które można wykorzystać m.in. w kinie, w teatrze, w zoo czy w komunikacji miejskiej. Oferty kierowane były głównie do rodzin wielodzietnych.



Teraz okazuje się, że lokalni dobrodzieje z samorządów uczynili tym rodzinom niedźwiedzią przysługę. Jak podaje „Rzeczpospolita” Izby Skarbowe zamierzają pobierać podatek od osób korzystających z takich kart. Według najnowszej interpretacji, zniżka, jaką dana rodzina czy osoba otrzymuje korzystając z karty traktowana jest przez skarbówkę jako korzyść majątkowa, od której należy zapłacić podatek. Inaczej – jedni dają bonusy, a inni każą za te bonusy odprowadzić haracz. Samorządowcy zastanawiają się, jak mieliby wystawiać PiT-y. Nie da się – ich zdaniem – sprawdzić, czy ktoś był na basenie, czy w teatrze, albo w kinie… Oczywiście obiecał przyjrzeć się minister pracy.
Szkoda tylko, że nikt tak się nie troszczy o podatników, którzy nie mają tego szczęścia, by móc korzystać z jakichś ulg czy zniżek, tylko muszą bulić za wszystko a podatki płacić nie tylko za siebie ale także za tych, którzy mieli tego farta (a teraz może i niefarta) załapać się na bonusowe karty podarowane im przez gminy…
P