Mało kto zdaje sobie sprawę jak wiele z suflowanych nam niepodważalnych prawd to zwykłe zabobony. Podobno to, co odróżnia nas od innych naczelnych to wewnętrzny przymus kierowania się dyrektywami przekazywanymi nam przez dominujące osobniki (autorytety).

W eksperymencie z udziałem dzieci i małp, małpy szybciej odkrywały i akceptowały spostrzeżenie, że część wyuczonej procedury jest zbędna i można ją pominąć. Zdaniem naukowców, prowadzących te eksperymenty, właśnie ta cecha była niezbędna, by ludzie zaczęli kumulować doświadczenie i poprzez kształcenie, mogli je przekazywać następnym pokoleniom. Jeśli rzeczy tak się mają to właściwość ta jest równocześnie naszym przekleństwem, bowiem nie pozwala nam skutecznie eliminować treści, które niczym programowe wirusy przekłamują gromadzoną przez lata doświadczeń wiedzę.

O ile wiedza o lukach w programach komputerowych i sposobach ich wykorzystania przez nieuczciwych programistów jest stale rozwijana i prawie natychmiast upowszechniana, to techniki manipulacji informacją medialną są głęboko skrywane (każda nawet nieśmiała próba zostaje opatrzona etykietką „teorii spiskowej”).

Przyczyną niniejszych dywagacji, jest treść artykułu Tony Freeth „Komputer starożytnych Greków”( Świat Nauki nr 221), podsumowująca jego wieloletnie badania mechanizmu z Antykithiry (nazwa wyspy, przy której znaleziono to urządzenie).

Dwa tysiące lat temu skonstruowano mechaniczny kalkulator, który obliczał daty zaćmień Słońca i Księżyca kilkadziesiąt lat wstecz lub w przód. Modelował on precyzyjnie eliptyczny ruch Księżyca czyli uwzględniał wiedzę, przywróconą ludzkości dopiero w roku 1605 przez Keplera. Nie wiemy jaką techniką uzyskano tak wielką dokładność wykonania (dziewięć miejsc po przecinku) zębów kół modelujących epicykliczne ruchy, nie wiemy jaka teoretyczna wiedza wspierała konstruktora tego urządzenia, pewne jest, że przerastała wszelkie o niej dotychczasowe wyobrażenia. Dopełnienie tego obrazu czytelnik znajdzie w „Zapomnianej rewolucji” Lucio Rosso (wybitny matematyk, znawca języka i klasyków greckich).

W nauce nie mamy do czynienia z stałym postępem, często brnie ona w ślepe zaułki, cofa się, by potem odkrywać na nowo zarzucone wcześniej wyobrażenia, jakby dla potwierdzenia, że faktyczny postęp dokonuje się metodą prób i błędów. Nauka w miarę pewnie odpowiada na pytanie „jak?”, natomiast wszelkie próby wyjaśnienia „dlaczego?” mają postać ciągle podważanych hipotez. Postęp techniczny tworzony na drodze powolnych udoskonaleń i przypadkowych odkryć, udostępnia dociekliwym nowe pola do badań i eksperymentów. Dzięki coraz bardziej wyrafinowanym narzędziom, zaglądamy coraz głębiej w materię, ale podstawowe pytania ciągle pozostają bez odpowiedzi. Nauka ma u podstaw ten sam mechanizm, który „nakręca” ewolucję i rozwija się niezależnie od naszych wyobrażeń czy głębszego rozumienia wykorzystywanych zależności (właściwości). Zabobonem jest przekonanie, że tylko fachowcy są uprawnieni do prowadzenia badań naukowych i kreowania hipotez, ich wiedza często nie pozwala im spojrzeć na nowe fakty bez uprzedzeń, stępia ich spostrzegawczość, gdyż głównie koncentrują się na próbach dopasowania faktów do ulubionych modeli.

Dokonana przez Kopernika zmiana punktu obserwacji z Ziemi na Słońce nic nie dodała do praktycznej wiedzy wynikającej z modelu Ptolemeusza. Rozkład ruchu planet na ruchy koliste był najefektywniejszym sposobem obliczania ich pozycji przy pomocy cyrkla i przymiaru (odpowiada to rozwinięciu w szeregi Fouriera). Kopernik zrekonstruował matematyczną astronomię Ptolemeusza obalając jej błędną wersję utrwaloną w przekazie przez wiele stuleci. Wiedzę, dlaczego obserwujemy takie a nie inne ruchy gwiazd, Słońca czy Księżyca zniekształcono, gdyż dopiero wypracowanie wydajnych technik obliczeniowych umożliwiło przekształcanie orbit eliptycznych na trajektorie obserwowane z ziemi. Prostota wyjaśnienia, wyróżnia układ heliocentryczny, prostota praktycznego zastosowania (nawigacja morska), model Ptolemeusza.

Podobny opisowy dualizm jest możliwy dla wielu zjawisk np. korpuskularna lub falowa teoria światła. Źródło tego dualizmu tkwi w nas. Wykazano, że z docierającej do nas olbrzymiej ilości danych przepuszczamy tylko te które dają się jakoś zinterpretować w kontekście naszej wiedzy. Potwierdza to słuszność logicznych analiz fenomenologów, że nasze postrzeganie jest zawsze intencjonalne, jest wybranym zbiorem dat zmysłowych tworzących jakiś sens (jeśli ktoś wierzy w demony to je zobaczy). Dlatego to co postrzegamy, w wielkim stopniu zależy od utrwalonego w nas obrazu świata i rzeczy.

I każda wiedza, która wykracza poza to co potwierdza doświadczenie (wszelkie uogólnienia), bywa wiedzą wątpliwą i często niebezpieczną bo zmanipulowaną (nie dotyczy to wiary, gdyż nie wkracza ona w sferę faktów materialnych). Ostatnio w poważnych czasopismach naukowych pojawiły się tytuły, „naukowcy stworzyli sztuczne życie”. Jak przytomnie zauważył jeden z naukowców, jest to gruba przesada, bo fakt, że po zamianie genu na sztucznie wytworzony, komórka replikowała się świadczy jedynie o udoskonaleniu techniki manipulacji genetycznej.

Nawet stworzenie z elementów nieożywionych replikującej się komórki nie zmieni faktu, że ciągle korzystamy z materii i sił przyrody. Jak proroczo stwierdził Frederic Bastiat, rozwój to ciągłe zastępowanie w tworzonych przedmiotach, wysiłku człowieka działaniem praw natury, dzięki czemu ze spadkiem wartości tworzonych rzeczy rośnie nasze bogactwo.

Nie należy obawiać się rosnącej sprawności w manipulowaniu przyrodą, prawdziwe niebezpieczeństwo rodzi się w pokusie panowania nad światem równoległym, nadbudowanym nad materialnym, a tkwiącym w każdym z nas. Gdy maleje atrakcyjność rzeczy materialnych, otwiera się przestrzeń dla dewiacji i wynaturzeń. Już teraz w miejsce niedoboru środków, pojawia się chroniczny niedobór wolności, stała presja zmierzająca do zniewolenia psychicznego.

Naszą biologiczną misją jest tworzenie. Gdy praca, tworzenie rzeczy zostało zbanalizowane, zredukowane do powtarzających się – zadanych z góry – czynności, a efekt wysiłku trudno nazwać dziełem naszych rąk, to znika satysfakcja, poczucie sensu, które dawniej znajdowaliśmy w wykonywanej pracy. Samotny, sfrustrowany – pozbawiony tradycyjnej rodziny – człowiek jest łatwym łupem ideologicznych macherów. Tylko odtworzenie naturalnych więzów lokalnych – pozostawienie decyzji co do sposobów zarządzania, swobodnie tworzonym wspólnotom – stworzy warunki dla zdrowia psychicznego i harmonijnego rozwoju. Rozwój ten nie może – pod żadnym pozorem – dokonywać się z naruszeniem wolności i własności indywidualnej.

Historia Grecji od starożytności do chwili obecnej, powinna być dla nas ostrzeżeniem. Każdy kapitał zarówno intelektualny jak i materialny, by przetrwać musi być skrupulatnie przez kolejne pokolenia odtwarzany i rozwijany. Walka z panoszącą się biurokracją i politykami przypomina walkę biednego z pasożytami, podczas gdy cały jego wysiłek powinien być skierowany na wydobycie się z biedy. Żadne teorie nie są w stanie wykazać, że istnieją pożyteczne pasożyty, utytułowani zaklinacze nie potrafią przykryć nagiej prawdy, że rozrastająca się biurokracja potrafi zmarnować każde pieniądze dając w zamian nędzną namiastkę zachwalanych usług (gdzie te drogi, wały ochronne, nowoczesna armia, służba zdrowia, sprawne i uczciwe sądy, szkoły które uczą zamiast demoralizować).

Może sukces Niemiec wynikał z uświadomienia sobie braku sensu w próbie przeciwstawienia się czterem okupantom po przegranej wojnie (model państwa wraz z konstytucją zafundowali im okupanci), i dlatego skupiono się na gospodarce i solidnej pracy.

Zapomnijmy o jakiejś samodzielnej polityce zagranicznej. Twórzmy natomiast samodzielną, budowaną na zdrowych zasadach, politykę gospodarczą, bo tylko potęga gospodarcza się liczy, a ona nie bierze się z „chciejstwa”, by wszystkim przychylić nieba.

Wojciech Czarniecki


7 KOMENTARZE

  1. Powtarzam się. Wiemy co i dlaczego? Pytanie brzmi jak i kto ma przeprowadzić korzytne zmiany. Myślę, że czas najwyższy uświadomić razwiedce aby rządziła dla Polski i Polaków, dla samej siebie, a nie dla obcych panów razwiedczyków z Berlnia, Brukseli, Paryża, Moskwy, Waszyngtonu, Londynu czy Jerozolimy. Mają rządzić dla dobra Polski czyli dla własnego. Czy w tym kierunku nie powinna iść publicystyka polityczna i ekonomiczna konserwatystów, liberalnych konserwtystów(czy odwrotnie)i liberałów(lecz nie łżeliberałów z PO). Pora obudzić w razwiedzczykach patriotyzm i odpowiedzialność za własne państwo i własnych rodaków, innych mieć nie będą. Co korzystne dla Polski jest korzystne dla rozwiedki i na odwrót. Może to trzeba im uświadamiać? Tylko dwóch polityków i politycznych publicystów widzę, że mogą mieć odwagę i chęć na wykłady uświadamiające dla razwiedczyków. Obaj byli w UPR.

  2. przedostatni akapit jest mocnym nadużyciem, wynikającym z braku rozwinięcia treści. Mogę napisać książkę o tym, dlaczego nie jest tak, jak autor sądzi. Błąd merytoryczny – ustrój gospodarczy został ustalony przez Erharda.

  3. Był kiedyś list liberała do kapitana SB. „Dało” to „przełom” 1989. Czy nie czas na podobny list do generała razwiedki? Może nadszedł czas na uświadamianie razwiedczykom, że już są na swoim i czas porzucić obcych Panów z obcych stolic.

  4. Gdzie pan „Kamil” stwierdził mocne nadużycie?. Erhard działał w ramach władz okupacyjnych, i za ich przyzwoleniem – zacytuję wikipedię:
    „Po zakończeniu drugiej wojny światowej, Erhard został doradcą ekonomicznym amerykańskich władz okupacyjnych w Bawarii. Po utworzeniu Bizonii dalej był pracownikiem administracji władz alianckich.
    Erhard był po wojnie członkiem niemieckiej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU). Został ministrem finansów w pierwszym rządzie Konrada Adenauera. Jest uważany przez wielu za jednego z ojców niemieckiego „cudu gospodarczego”.

  5. A wie Pan, że pierwsze (najważniejsze) dekrety jeszcze w Bizonii wprowadził WBREW dowództwu? Uratowała go sympatia amerykańskiego generała i to, że zaraz po podpisaniu schował się w lesie (dosłownie)?
    Tego Pan z wikipedii nie wyczyta.

  6. W ten sposób wykazał Pan słuszność mojego przekazu: Erhard zajął się gospodarką bo uznał ją za podstawę przyszłej siły państwa a nadto wiedział, ze okupanci są w stanie tolerować jego aktywność pozornie nie związana z polityką.

Comments are closed.