Niewątpliwie Janusz Korwin-Mikke jest jednym z najinteligentniejszych polityków, ale to nie znaczy, że może uważać czytelników za skończonych głupków. Nie chodzi mi o karykaturalne opisy sytuacji – pomagają one, co niektórym, zrozumieć na czym polega brak logiki lub konsekwencji u decydentów -ale o uporczywe propagowanie tzw. darwinizmu społecznego.
Rzecz w tym, iż instynktownie bronimy się przed degradacją do roli prymitywu, który, by przetrwać, najlepiej jak potrafi stara się dopasować do warunków środowiskowych.
Wyolbrzymianie, roli konkurencji w wolnej gospodarce, a nadto porównanie jej do selekcji naturalnej, to nawiązanie do socjalistycznych bajek o „krwiożerczym kapitalizmie”. Konkurencja nie ma nic z walki o byt, to efekt współzawodnictwa o względy konsumentów, a jedyną legalną „bronią” na wolnym rynku bywa kreatywność oraz spostrzegawczość poparta pracowitością. Czemu więc ma służyć straszenie niewyrobionego czytelnika nieuchronną selekcją dokonywaną przez kapitalizm? Gdy czyta się opisy wiarygodnych obserwatorów, uderza wyjątkowa solidarność ludzi w sytuacjach dramatycznych. W okresach nieurodzaju pomoc ulegała ograniczeniu jedynie gdy jej kontynuacja zagrażała najbliższej rodzinie. Ta instynktowna reakcja ulega powolnemu stępieniu, w miarę jak ludzie uniezależniają się od kaprysów natury.
Obecnie gdy stworzyliśmy całkowicie sztuczne środowisko i jesteśmy w większym stopniu zależni od stworzonych urządzeń i decyzji innych, bliźni stają się konkurentami przy podziale wspólnego tortu. Natury nie można było przekupić, zastraszyć, powołać się na szczególne zasługi bądź uzdolnienia, jest kapryśna i nieczuła na awanse, więc jedyną racjonalną reakcją był udział we wspólnym froncie obrony przed jej destrukcyjnym działaniem. Natomiast sztuczne środowisko stworzone i zarządzane przez ludzi, ze swej istoty podatne jest na wszelkie „wpływy”. Nie mamy więc do czynienia z adaptacją człowieka do warunków stworzonych przez naturę – co milcząco zakłada w argumentacji JKM – lecz do sztucznego środowiska modelowanego według wzorców propagowanych przez tzw. elity intelektualne. Jeśli środowisko to premiuje uległość, sprzedajność, kierowanie się wyłącznie interesem własnym i brak oporów moralnych, to selekcja – już nie naturalna – będzie wzmacniać właśnie te premiowane cechy.
Dawniej choroby wyniszczały najsłabszych, dzisiaj eliminują pozbawionych „dojść” do najlepszych specjalistów. Ścieżka kariery najczęściej niewiele ma wspólnego z uzdolnieniami. Jest to nieusuwalna wada współczesnych społeczeństw, związana z faktem wyzwalania się człowieka spod wpływu natury, przy istniejących ograniczeniach wynikających z prawa rzadkości.
Problem stał się bardzo skomplikowany, bowiem działalność człowieka zmieniała stopniowo, dzięki specjalizacji i wolnej wymianie, mechanizm selekcji, tworząc instytucje i normy, które mają wzmacniać cechy uznane za pożądane.
A więc w zależności od tego jaką strukturę społeczną ukształtujemy, tak będzie działał mechanizm selekcji, ale efektem tej selekcji będzie zmiana struktury, która znowu zmieni zestaw cech eliminowanych i wzmacnianych w populacji. Ten zamknięty krąg napędzany przez interwencjonizm może rozerwać tylko impuls zewnętrzny tj. katastrofa gospodarcza lub utrata suwerenności. Dzieje się tak, bo siła sygnałów zwrotnych jest moderowana przez ośrodki kształtowania opinii publicznej – idee mają większą moc oddziaływania, bo to one interpretują rejestrowane fakty.
Nie ma analogii między światem przyrody, sterowanym przez instynkty, a tym co tworzy działający człowiek. Kreując nowe środowisko, musi on odkrywać nowe ujawniające się w nim mechanizmy i prawa. Tak jak konstruując komputery, a potem internet stopniowo je przeobrażamy, odkrywając nowe możliwości i reguły funkcjonowania, które pierwszym konstruktorom nawet się nie śniły. Do ich ujawnienia dochodzi dzięki aktywności milionów specjalistów i nikomu do głowy nie przychodzi, by rozwój ten podporządkować agendom rządowym. Tu również mamy do czynienia z selekcją, ale nie dokonywaną przez naturę lecz przez konsumentów. Na dynamikę tych procesów nie mają wpływu niespodziewane kataklizmy wywoływane przez nieprzewidywalną przyrodę. Marsz w nieznane trwa i nie ma mądrego, który by przewidział przyszłość oraz zagrożenia wynikające z obecnego rozwoju. Pomimo tego, przemożny wpływ na tworzone mechanizmy społecznej interakcji mają instytucje opiniotwórcze grupujące lewicowych intelektualistów (byli komuniści nie zmienili przekonań, których podstawą jest konstruktywizm, poszukują hybrydy: wydajnej jak kapitalizm i zniewalającej jak komunizm).
Wszystkie prognozy, najstarszej tego typu instytucji tj. Klubu Rzymskiego, od 1972 r nie sprawdziły się w najmniejszym nawet zakresie, a mimo to wpływ ogłaszanych przez klub prognoz na postawę naukowców (cenzurowanie faktów przeczących wnioskom) i rządów ciągle rośnie. Nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem, że nasz kraj od początku reprezentuje w Klubie Rzymskim naczelny ideolog PRL-u profesor Adam Schaff (do teraz zachowuję jego podręczniki do filozofii), a patronem Towarzystwa Współpracy z Klubem Rzymskim jest Związek Banków Polskich.
Rysuje się wyraźny podział na tych co funkcjonują w realnej gospodarce oraz tych co przetwarzając informację kształtują idee. Nic złego się nie dzieje, gdy cała informacja ze sfery realnej jest absorbowana i reprezentowana w formie konkurencyjnych ideologii. Jeśli zmienimy kierunek przepływu tzn. dopuścimy, by każde działanie było naznaczone ideologią (stygmatyzacja w miejsce logicznej analizy), wiedza rozproszona przestanie przenikać do społecznego obiegu, stanie się wiedzą intelektualnego podziemia.
Zwycięstwo ideologiczne wegetarian uczyni z mięsożernych przestępców, nieostrożny gest ręki uczyni z nas zwolennika faszyzmu itd. Choć idee mają wpływ na zachowanie ludzi to wolno nam karać wyłącznie zachowania zagrażające innym, natomiast wolność słowa może być ograniczona jedynie wtedy, gdy wykażemy niewątpliwy fałsz wypowiedzi. Ale ponieważ nie da się wykazać fałszywości wielu idei, nawet gdy wzajemnie się wykluczają, nie pozostaje nic innego jak ich tolerancja i obrona własnych przekonań.
Wojciech Czarniecki
To, że istnieją ludzie skorzy do pomocy i samopomocy nie oznacza, że kapitalizm nie jest ekosystemem społecznym, w którym promowani są najzdolniejsi. Darwinizm społeczny nie gryzie się z filantropią – bo to właśnie poczucie wspólnoty międzyludzkiej odróżnia nas od zwierząt.
Dlatego właśnie idealnym systemem dla wolnego rynku jest nie uwielbiana przez JKM monarchia (przecież to się gryzie z wolnością, równością, praworządnością!), ani demokracja, a społeczeństwo obywatelskie rządzone systemem prawnym opartym na świętej, nienaruszalnej Konstytucji zgodnej z prawem natury.
Mała errata – prof. Adam Schaff był owszem członkiem Klubu Rzymskiego (członkiem, a nie „reprezentantem” Polski, KR to tzw. think tank a nie organizacja zrzeszająca państwa), ale dziś już nikogo nigdzie nie reprezentuje, bowiem od jakiegoś czasu nie żyje.
@p.Tomasz Dalecki-
ma Pan rację miało być „reprezentował”, zmarł w 2006r.Jeśli powstało „towarzystwo miłośników” K.Rz to musiał być też pas transmisyjny (pozostał prof.Kukliński),i to miałem na myśli pisząc o reprezentacji.
Przeczytalem trzy razy. O ile poszczegolne akapity sa logicznie spojne o tyle nie jestem w stanie pojac dlaczego tekst zostal popelniony— zabraklo sklaryfikowanego wstepu i podsumowania.
Comments are closed.