Pan Damian Kubiak opublikował na Prokapitalizm.pl recenzję linii politycznej tygodnika „Sieci” („»Sieci« czyli tygodnik młodych socjalistów”). Czytając ją, mam nieodparte wrażenie, że autor jest zagorzałym korwinistą.

Dopóki wytyka socjalizm autorom periodyku, wszystko jest w porządku, ręce same składają się do oklasków. Uczniowie Janusza Korwin-Mikkego są w tym bardzo sprawni. Wiem, bo sam uczyłem się na jego felietonach innego definiowana otaczającej rzeczywistości niż dominujący w mentalności większości społeczeństwa. Autor jest dokładny przez większą część swojego tekstu i precyzyjnie punktuje lewicowe ciągoty publicystów ze stajni braci Karnowskich. Na tle tej ścisłej analizy bardzo zaskakuje łatwość, z jaką Damian Kubiak wyzbywa się swojej dokładności, gdy przychodzi mu ocenić krytyczny artykuł na temat JKM w omawianym tygodniku.
Osobę, która nie czytała tekstu Pawła Burdzego o bardzo długim tytule: „Janusz Korwin-Mikke zamiast uprawiania polityki realnej, którą umieścił nawet w nazwie partii, wybrał błazenadę” łatwo oszukać, ale ja akurat miałem okazję go przeczytać, więc od razu zauważyłem diametralną różnicę w pryncypialności podejścia Damiana Kubiaka do tego i pozostałych tekstów „Sieci”. Uderza pobieżność, z jaką autor potraktował przeczytaną treść, wręcz wydaje się, jakby czytał coś zupełnie innego. Według niego: „Pierwsza część artykułu jest poświęcona Korwinowi”, druga natomiast dotyczy wolnego rynku. Prawda jest taka, że cały tekst jest o JKM, historyczno-socjologiczne wtręty o Polsce i krótkie przypomnienie prawno-ekonomicznych realiów eurosojuza nie są zmianą tematu, lecz służą ocenie wspomnianego polityka. Podnoszone przez Burdzego trudności z wprowadzeniem wolnego rynku (niektóre wydumane, a niektóre warte przynajmniej uwagi) są składnikiem tej oceny, bez ich wskazania ocena ta byłaby zbyt powierzchowna. Publicysta „Sieci” ani na chwilę nie porzuca analizy wybranej przez siebie postaci. Nazwisko Korwin-Mikkego (czasem w skrócie, jako JKM) pojawia się aż w dwunastu na trzynaście akapitów artykułu o szefie Kongresu Nowej Prawicy. Ten jedyny, w którym go zabrakło, jest poświęcony wadom niektórych chwytów retorycznych Korwina, a konkretnie pochwał Łukaszenki i kapitalizmu w ChRL.
Damian Kubiak nie znajduje w postponowanym przez siebie artykule ani jednego „konkretnego zarzutu pod adresem Korwina”. Tymczasem Paweł Burdzy bardzo szeroko o tym pisze i to w niejednym miejscu. Kluczowy jest tu fragment: „Korwin położył swoje szanse absolutnym ekscentryzmem i absolutnie nieokiełznaną chęcią błyszczenia. Jak powiedziałem: za dobry bon mot gotów oddać pół Polski. Stąd jego sławetne porównania w stylu „socjaliści – Adolf Hitler, Józef Stalin, Józef Piłsudski” albo twierdzenie, że „przecież w Generalnym Gubernatorstwie były mniejsze podatki”. Wszystko prawda, jeśli brać to dosłownie – bo i trzej wymienieni dżentelmeni należeli do partii socjalistycznych, no i w GG podatek był rzeczywiście procentowo mniejszy. Z tym że wartość tzw. młynarki stale się zmniejszała, a okupant drenował społeczeństwo innymi kontrybucjami i opłatami. No i drobnostka – każdy Polak mógł być w każdej chwili zabity, a obywatele pochodzenia żydowskiego nie mieli właściwie prawa dożyć końca okupacji. To tyle à propos wartości intelektualnych prowokacji Korwina. Co prawda dobry żart tynfa wart, ale dla Trzeciej Siły błyskotliwe prowokacje „pana w muszce” były gwoździem do trumny. Jak powiedział jeden z ludzi, którzy pracowali dla UPR: „Co udało się pozyskać zainteresowanie mediów, to Korwin zaprzepaścił je, twierdząc, że rządy nazistów w Polsce nie były wcale takie złe”. Każdy, kto długo i blisko współpracował z Korwinem, wie, że szokowanie ludzi jest dla niego zawsze priorytetem i wprowadza go w stan bliski orgazmowi. Rafał Ziemkiewicz stwierdził we „Wkurzam salon”, że im lepiej sobie radził jako rzecznik UPR, tłumacząc „bomby” prezesa na bezpieczną medialnie postać, tym bardziej pan Mikke był z niego niezadowolony.
Damian Kubiak redukuje wątpliwości Pawła Burdzego na temat skuteczności wprowadzania u nas wolnego rynku do jednego szczegółu: Z jego wywodów możemy wywnioskować, że kapitalizm to system, który sprawdza się jedynie w bogatych społeczeństwach. Tylko że o tym Paweł Burdzy napisał tylko jedno zdanie, w dodatku pisał w nim również o braku kapitału społecznego, a nie tylko pieniężnego, za to znacznie więcej miejsca poświęcił na psychologiczne uwarunkowania ułatwiające promocję libertarianizmu w USA, o które trudniej w Polsce, gdzie sowietyzacja zniszczyła tkankę społeczną i moralność, przeobrażając Polaków w postkolonialne społeczeństwo. Nad tym Damian Kubiak się nie zastanawia, widocznie to trudniejszy orzech do zgryzienia.
Owszem, z jednym wnioskiem mogę się zgodzić: wiara autora „Sieci” w wolny rynek trochę podupadła. Może nawet więcej niż „trochę”, ale to mało istotne. Czystość ideologiczna pana Burdzego mnie nie obchodzi, bo też nie spodziewałem się znaleźć w „Sieci” poglądów wolnościowych. Nie tam ich szukam. Bardziej jako dziennikarza poruszyła mnie liczba literówek w artykule tygodnika braci Karnowskich. Mamy więc „statystów” z Unii Demokratycznej, zamiast „etatystów” (z kontekstu wyraźnie wynika, jak powinno być), jest „Marian Musialski” zamiast „Marian Miszalski”, a nawet – o zgrozo! – „Ludwig van Miles” zamiast „Ludwig von Mises” (sic!). Jakby autor pisał w wielkim pośpiechu, albo korektor nie miał zielonego pojęcia o słowniku konserwatywnego liberała. Albo jedno i drugie. Ale skoro Damian Kubiak nie zauważył istotniejszych rzeczy, to tym bardziej tych mógł nie widzieć. Zauważył za to u Pawła Burdzego sympatyzowanie z PiS. Skąd to wziął – nie wiadomo. Z tekstu to nie wynika. Osłabienie wiary w wolny rynek i publikacja artykułu w tygodniku sympatyzującym z PiS, to jeszcze nie są dowody na kibicowanie PiS. Ktoś tu zbyt krótko pobierał nauki żelaznej logiki u swojego mistrza. Możliwe, że się nie pomylił, ale po kimś, kto tak wnikliwie bada cudzą publicystykę, spodziewamy się większej dbałości w formułowaniu sądów.
Autor publikacji na Prokapitalizm.pl ograniczył swoją lustrację do poglądów ekonomicznych, więc nie wspomniał nic o doskonałym artykule o Kazimierze Szczuce, cytowanym w innych mediach, który ukazał się w tym samym numerze, co ocena poczynań JKM. Bardzo ciekawie przedstawia on prawdziwe motywy zachowania ikony feminizmu oraz jej słabe strony. Maja Narbutt udowadnia za pomocą całej listy wydarzeń i wypowiedzi, że bohaterka jej artykułu wybrała skandal jako sposób na funkcjonowanie w przestrzeni publicznej. Czy kogoś nam to nie przypomina?
Marcin Motylewski
Foto.: PSz/Prokapitalizm.pl

1 COMMENT

  1. […] Obowiązkiem państwa jest wspieranie kultury Czy państwo powinno dotować kulturę? Oczywiście, że nie, choć publicysta „Sieci” jest odmiennego zdania.  W swoim tekście Krzysztof Feusette pisze: „Rząd zaniechał swoje obowiązki wobec kultury”. W jeszcze kilku miejscach wspomina, iż dotowanie kultury jest podstawowym zadaniem państwa, a rząd Donalda Tuska się z tego nie wywiązuje. Feusette cytuje list jaki ,,ludzie teatru” wystosowali do premiera. Możemy w nim przeczytać między innymi: „My ludzie teatru, chcemy podzielić się swoim głębokim zaniepokojeniem dotyczącym funkcjonowania teatrów publicznych w Polsce.(…) Większość decydentów zachowuje się tak jakby w ogóle nie miała potrzeby korzystania z kultury nie komercyjnej. Zakłada więc, że społeczeństwo też nie ma takich potrzeb”.  Oczywiście możemy zrozumieć zachowanie ,,ludzi teatru” i inszych „artystów”, oni po prostu nie dostali od rządu swojej działki z podatków, którymi rząd grabi obywateli. No a oni przecież mają „misję” wobec narodu itd. Robią filmy i przedstawienia teatralne, których nikt nie chce oglądać za swoje ciężko zarobione pieniądze. Artyści wpadli więc na pomysł aby wejść w sojusz z państwem, które da pieniądze na kulturę „z misją”.  Oni potem wesprą odpowiedniego kandydata w wyborach i koalicja artystów z politykami będzie trwała w najlepsze. Tymczasem przebrzydły Tusk dał za mało!  Artyści chcą więcej! Tylko nikt nie zadał sobie pytania:  Dlaczego biedny podatnik ma płacić na „ludzi teatru” i inszych „artystów”?  Oczywiście jeżeli chce z własnej woli pójść do kina lub teatru i w ten sposób wspomóc kulturę to oczywiście w porządku. Ale dlaczego ma płacić na nią pod przymusem?! Dlaczego podatnik ma płacić na Polski Instytut Sztuki Filmowej czy publiczne teatry skoro z ich usług nie korzysta i  korzystać nie zamierza? Szczerze powiedziawszy nie wiem. Publicysta tygodnika „Sieci” nie daję na to pytanie odpowiedzi tylko przyjmuje za pewnik, że tak być musi. Korzystanie z teatru to taka sama wymiana na rynku usług jak wizyta w sklepie z warzywami. Człowiek idzie do sklepu, ponieważ chce kupić warzywa, a jeżeli nie lubi warzyw to po prostu ich nie kupuję. Tak samo jest z wizytą w teatrze, jeżeli lubię chodzić do teatru to chodzę i płacę,  w ten sposób utrzymując  teatr. Jeżeli natomiast nie lubię teatru to po prostu nie korzystam z jego usług. JOW są niedobre dla PiS-u W innym artykule, tym razem autorstwa Krzysztofa Czabańskiego, możemy wyczytać wiele ciekawych rzeczy. Artykuł poświęcony jest jednomandatowym okręgom wyborczym.  Czabański piszę: „Można się zgodzić, że zaraz po obaleniu komuny – JOW były niezłym pomysłem. Może kiedyś za 5-10 lat staną się takim na nowo. Dziś jednak to na pewno pomysł bardzo zły”. Dlaczego niby dopiero za 5-10 lat? Czemu nie wprowadzić JOW już teraz? Czabański spieszy z odpowiedzią: „U nas szansą na zmianę tej złej sytuacji są partię antyestabilishmentowe, takie jak PiS, które za cel stawiają sobie sanację państwa”. Teraz wiemy już wszystko. Obecnie w Polsce nie można wprowadzić JOW bo to jest złe dla PiS. Czabański pisze niżej, że sam jest zwolennikiem JOW, no ale jeszcze więcej to on popiera PiS. JOW nie przyniosą korzyści PiS dlatego nie można ich wprowadzić. W tej chwili wyłoniło nam się kryterium, według którego publicyści „Sieci” oceniają różnego rodzaju inicjatywy, idee etc. Tym kryterium jest interes PiS, tak więc co dobre dla PiS to dobre dla Polski, Polaków, narodu, społeczeństwa itd. W tekście Czabańskiego znajdziemy jeszcze kilka innych kwiatków. I tak np. „państwo polskie jest w stanie daleko posuniętego rozkładu” – pisze Czabański. A to ciekawa interpretacja sytuacji, podatki rosną, państwo mówi nam co mamy jeść i pić oraz  jak wychowywać dzieci, a Czabański twierdzi, że państwo jest w stanie ,,rozkładu”. Aż strach pomyśleć co się stanie kiedy nadejdzie ta wymarzona pisowska sanacja wg. Czabańskiego. Krytyka wolnego rynku Tygodnik młodych socjalistów nie byłby tygodnikiem młodych socjalistów gdyby nie dokopał wolnemu rynkowi i nie pochwalił państwowej ingerencji w gospodarkę. I tak bracia Karnowscy fundują czytelnikom wywiad z prof. Grażyną Ancyparowicz. Pani profesor, jak przystało na polskiego ekonomistę, przez 90 % artykułu „leje wodę” czyli mówi rzeczy, z których absolutnie nic nie wynika. W Polsce jest to dla ekonomisty zachowanie typowe. Polski ekonomista jest w stanie najprostszą sprawę przedstawić w taki sposób, że nikt nie jest w stanie zrozumieć o co chodzi. Nie inaczej jest z panią profesor, która jest najwidoczniej ekonomicznym guru braci Karnowskich.  Bracia Karnowscy, jak przystało na młodych socjalistów, są zafascynowani państwem, które ich zdaniem powinno kierować życiem gospodarczym kraju. Pani profesor oczywiści podziela pogląd braci i stwierdza, że „musimy odbudować przemysł, musimy produkować, a państwo powinno odegrać w tym procesie aktywną rolę”. Dla braci Karnowskich i pani profesor skrytym  ideałem jest pewnie PRL, wtedy to  bowiem państwo kierowało gospodarką, przemysł kwitł a produkcja szła pełną parą! W inny artykule niejaki Paweł Burdzy pisze na temat Janusza Korwin-Mikkego i wolnego rynku. Pierwsza część artykułu jest poświęcona Korwinowi. Autor sam przyznaje, że w młodości był zwolennikiem Korwina ale teraz już tego żałuje i składa samokrytykę, jak przystało na przykładnego zwolennika PiS. Co ciekawe autor nie ma żadnego konkretnego zarzutu pod adresem Korwina stwierdza tylko, że „nie ma nic wspólnego z >>realizmem<< (jako sposobem realnego wpływania na bieg spraw publicznych)”. No, ale pal licho  Korwin, autor go widocznie nie lubi. Dużo osobliwiej  przedstawia się druga część artykułu, w której autor stara się wyjaśnić czytelnikom dlaczego kapitalizm w Polsce się nie sprawdzi. Doprawdy trudno zrozumieć o co chodzi autorowi w jego krytyce wolnego rynku. Z jego wywodów możemy wywnioskować, że kapitalizm to system, który sprawdza się jedynie w bogatych społeczeństwach. A jak społeczeństwo nie ma ,,własnego kapitału” to wprowadzenie wolnego rynku tylko pogorszy sytuację. Trzeba przyznać, że to dosyć ciekawa teoria. Bracia Karnowscy uważają oczywiście swój tygodnik za opozycyjny i mają rację. „Sieci” jest jak najbardziej gazetą opozycyjną, ale tylko wobec rządu Donalda Tuska a nie wobec systemu. W tygodniku „Sieci” nie znajdziemy artykułów poświęconych prywatyzacji szpitali, likwidacji TVP czy zaprzestania dotowania teatrów. Znajdziemy natomiast pochwałę obecnego status quo, z tym jednym zastrzeżeniem, iż Platformę należałoby wymienić na PiS. Damian Kubiak Polemika Marcina Motylewskiego: „Sieci” zarzucone na Korwina […]

Comments are closed.